Od samego rana gotowałam, piekłam i smakowałam. Święta miały być wyjątkowe dla nas wszystkich. To miały być pierwsze święta w takim gronie.
Rozmawiałam z zastępczymi rodzicami Ethana, którzy nie mięli nic przeciwko, aby został u nas na noc, w sumie po krótkiej wymianie zdań, doszłam do wniosku, że on jest im obojętny. Jest to jest, a jeśli go nie ma - to jeszcze lepiej. Nienawidzę takich ludzi. Postaram się, aby chłopiec znalazł odpowiednią rodzinę, a jeśli nie to zamieszka z nami. Rano odwiozłam go do jego przybranych rodziców. Jednak, pozwolili mi go zabrać do siebie na kilka dni, ale to już po świętach. Cieszę się z tego. Bardzo polubiłam tego chłopca, kiedy jeszcze pracowałam w sierocińcu.
- Paula, mam ci coś pomoc? - Zapytał Chester, który zjawił się znikąd. Wystraszyłam się.
- Nie, dam sobie radę sama. Skończyłeś ubierać dom na zewnątrz?
- Tak jest, proszę pani. - Zasalutował i objął mnie w pasie. Chciał podkraść mi kawałek jabłka, ale mu się nie udało. Cmoknął mnie w policzek i znów spróbował dobrać się do jabłecznika. Tym razem dał radę odwrócić moją uwagę. Uśmiechnął się uroczo.
- Jesteś jak duże dziecko, skarbie. Ja tu haruję jak dzika mrówa, a ty wykorzystujesz to i podkradasz mi obrane jabłka z cynamonem. Człowieku, do czego to doszło? - Zapytałam z udawanym smutkiem.
- Dlaczego dzika mrówka? Mrówka może być oswojona?
- Uwaga! Ludzie, róbcie zdjęcia, nagrywajcie filmiki! Chester rozważa bardzo ważny problem! Czy mrówka może być oswojona? - Mówiłam do łyżki jak komentator sportowy.
- Panienko Smith, czy Pani się ze mnie nabija?
- Jakżebym śmiała, ale tak - właśnie to robię. - Zachowywałam powagę, ale kąciki ust mimowolnie unosiły mi się do góry.
- Popsułaś zabawę. Miałaś powiedzieć: Oczywiście Panie Bennington, że się z Pana nie nabijam. Jestem bardzo ułożoną dziewczyną, która nie śmie tego robić. - Odparł marnie imitując mój głos.
- Przepraszam, proszę Pana. Zaraz się zreflektuję. Oczywiście Panie Jaki To Ja Jestem Perfekcyjny I Dobrze Ułożony Człowiek Bennington, że się z Pana nie nabijam. Jestem bardzo skromną, ułożoną, pracowitą, zajście wspaniałą dziewczyną, która nie śmie tego robić. - Na widok jego miny już nie dałam rady utrzymywać powagi i zaczęłam się śmiać.
- Skromnością, to ty nie grzeszysz.
- Wiem, uczę się od mistrza. - Spojrzałam na niego wymownie.
- Uważasz, że nie jestem skromnym człowiekiem?
- Mam skłamać, czy powiedzieć prawdę? - Rzuciłam ironicznie i zabrałam się za wyrabianie chleba.
- Wolę prawdę i chyba wiem jaka ona jest. Masz rację, nie umiem być mało skromny. Ta cecha bardziej przypomina Mika, albo Roba. Ja kocham się chwalić swoimi osiągnięciami, a najbardziej tobą. - Pocałował mnie w kark. Popatrzył jak mizernie idzie mi mi wyrabianie chleba. Cholera, to jest na prawdę bardzo ciężkie zadanie. Czuję, że będę miała muskuły po tym świątecznym gotowaniu.
- Kochanie, zostaw to profesjonalistą. - Odsunął mnie od miski i podwijając rękawy koszuli - zaczął wyrabiać chleb.
Cholernie słodko wyglądał, kiedy to robił. Mężczyzna przy garach, no po prostu cudo. Sięgnęłam po mój telefon i zrobiłam zdjęcie. To będzie wspaniała pamiątka ze świąt.
- Czyżbyś właśnie zrobiła mi zdjęcie, kiedy gotuję?
- Tak, a mało tego wstawiałam je właśnie na bloga, aby ludzie mogli podziwiać jak to Pan Jestem Profesjonalistą W Wyrabianiu Ciasta gotuje.
Napływają już pierwsze komentarze i opinie. Wiesz, że ludzie lubią twoje gotowanie?
- Zostawię to bez komentarza. Ciasto wyrobione. - Powiedział dumny z siebie.
- Nie do końca, trzeba dodać jeszcze bakalie i żurawiny. - Mina mu zrzedła, kiedy się o tym dowiedział. W sumie, trzeba było je dodać wcześniej.
- Nienawidzę cię za to. Chleb posypiesz na wierzchu, nie będę więcej tego ugniatał.
- Jak wolisz. Wyszło ci to naprawdę dobrze. Jestem z ciebie duma kochanie. A ten widok, kiedy pracowałeś był bezcenny. - Uśmiechnęłam się.
Z salonu usłyszałam płacz dziecka. Jack się obudził. I tak jestem pod wrażeniem, bo był dzisiaj nad wyraz spokojny. Nawet jak nie spał, to nie hałasował, a spokojnie bawił się karuzelą nad łóżeczkiem.
- Już skarbie idę. - Pobiegłam do niego. - Słoneczko się wyspało? Bardzo się z tego powodu cieszę. Teraz cię nakarmimy, a później tata się z tobą pobawi.
Kiedy weszłam do kuchni, Chester już przygotował mleko dla malucha. On naprawdę się angażuje w bycie ojcem. Jestem z niego dumna. Dobrze, że chce mi pomagać, kiedy ma czas. W sumie ostatnio nie mogę na niego narzekać. Często zajmuje się Jackiem, kiedy jest w domu. Już za kilka miesięcy na świat przyjdzie kolejne potomstwo, które będzie owocem naszej miłości.
- Nakarmię go. Dokończ gotowanie. Linkini przyjdą na siódmą.
- Dobrze. Zdążę ze wszystkim. - Oddałam chłopca w ręce Chestera. Znów poszłam gotować. Z piekarnika wyjęłam już jabłecznik, który posypałam cukrem pudrem. Kiedy cukier się rozpuścił na powierzchni powstała delikatna glazura, która przypominała pajęczynę.
Teraz zaczęłam piec chleb.
Całe szczęście, że wczoraj zrobiłam pierniczki, które pomógł mi przystroić Chester. Kiedy tylko przypomnę sobie te dwie godziny, kiedy sypaliśmy się mąką i próbowaliśmy gotować... Coś wspaniałego. Dawno się tak nie wygłupialiśmy.
Kiedy wszystko miałam już przygotowane, zaczęłam sprzątać swoje miejsce pracy. Całość zajęła mi ponad dwie godziny, ale było warto. Poszłam jeszcze nakryć do kolacji. Dziś króluje na stole czerwień, zieleń i biel. Święta zawsze kojarzą się z tymi kolorami.
Najlepsze jest to, że udało mi się zdobyć jemiołę, którą powiesiłam przy żyrandolu na środku pomieszczenia. Cóż, jestem ciekawe kim będą ci szczęśliwcy, którzy się tam właśnie znajdą. Mam nadzieję, że mnie nie zlinczują za ten pomysł. W sumie, to takie świąteczne przeżycie. Każde święta w moim domu były pod jemiołą.
Byłam może dziewięcioletnią dziewczynką, kiedy na święta przyjechała do nas ciocia Sophia wraz ze swoim nowym partnerem. Babcia była tradycjonalistką i zawsze wieszała jemiołę, a później czyhała na rodzinę. A kiedy tylko jakaś para "szczęśliwców" trafiła pod wiązkę zielska, nie odpuszczała dopóki się nie pocałowali. Takimi osobami była ciocia Sophia oraz Edward - przyjaciel mojego taty. Babcia im nie odpuściła i musieli się namiętnie pocałować. Te święta ich połączyły i do dziś są razem. Z tego, co wiem to mają córkę i dwóch synów. Stanowią ładną rodzinkę.
Te święta będą niezapomniane, nie tylko dla mnie, ale i dla wszystkich, mam takie przeczucie, że coś się tu wydarzy, ale jeszcze nie wiem do końca co.
Zegar wybił godzinę szóstą. Postanowiłam wziąć prysznic i się przebrać. Ubrałam niebieską sukienkę, do kolan, która eksponowała wszystkie moje atuty, ale nie w wyzywający sposób. Brzuch też się widocznie odbijał na mojej sylwetce. Kreacja trzymała się na jednym, grubym ramiączku i była pokryta szyfonem, co dawało efekt, jakbym płynęła. Dostałam ją od Chestera w tamtym tygodniu. Dobrze zna moje ciało, bo ona leży perfekcyjnie. Na nogi założyłam czarne baletki, włosy spięłam w koka z kilkoma luźno opadającymi pasmami. Zrobiłam też delikatny makijaż, który dodawała mi kobiecości.
Zeszłam na dół, a tam był ubrany Chester w czarne spodnie oraz niebieską koszulę. Pasowaliśmy do siebie. Jack też był już ubrany w koszulę w kratę oraz spodnie jansowe. Oni są naprawdę przystojni i tacy moi.
- Ślicznie wyglądacie. Jack jest twoją kopią i to bardzo dobrą kopią.
- Tak. Jest taki sam jak jego tatuś. - Uśmiechnęliśmy się do siebie.
Spojrzałam znów na zegarek, tym razem pokazywał siódmą. Za chwilę przyjdą tu Linikini i ich ładniejsza część.
Kolacja mijała nadzwyczaj miło i bardzo rodzinnie. Na początku nie działo się nic, ale tylko na początku. Ach, całe szczęście, że jestem w ciąży i nie mogli mnie, ani mnie łapać, ani łaskotać, ani na mnie wrzeszczeć. Miałam dobre przeczucie z tą jemiołą. Tak więc, Chester wraz z Mikiem chcieli udać się do salonu i przeszli pod nią.
- Chłopcy, stoicie pod jemiołą. - Powiedziałam, na co oni dziwnie na mnie popatrzyli.
- I co z tego? - Zapytał Mike, bo Chester chyba się domyślał, co to oznacza.
- Według tradycji, dwoje ludzi, którzy pod nią stoją muszą się pocałować. W dodatku bardzo namiętnie. - Powiedziałam z powagą. Całe towarzystwo zamarło. Pozostali Linkini mięli ochotę się zaśmiać, w sumie sama się powstrzymywałam.
- Czy ty mówisz... - Zaczął Chester, a po chwili odezwał się Mike.
- ... że ja mam...
- Go pocałować? - Krzyknęli razem. Wyglądało to naprawdę komicznie. Zobaczyłam, że Mr. Hahn, cichaczem nagrywa to całe zajście, z czego byłam niezmiernie ucieszona.
- Widocznie wam to nie przeszkadza, bo ciągle stoicie obok siebie, w tym samym miejscu i pod jemiołą. - Powiedziała Anna, która była ciekawa dalszemu rozwojowi akcji. W sumie, cała nasza czwórka była w niezręcznej sytuacji, ale cóż, tradycja to rzecz święta.
- Anna, powiedz, że mi nie pozwalasz. Powiedz cokolwiek, abym nie musiał tego robić. - Błagał Mike.
- Cóż jestem trochę zazdrosna, ale chciałabym to zobaczyć.
- Na trzeźwo tego nie zrobię. - Rzucił gniewnie Chester, patrząc na mnie z mordem w oczach.
- Dobra, zostanę przy policzku. - Powoli im odpuszczałam, ale reszta towarzystwa nie miała najmniejszego zamiaru.
- Chester nie bądź taki. To tylko jeden buziak. - Powiedział Rob. - Mike, Chez to twój przyjaciel. Zróbcie to.
- Zrób-cie to! Zrób-cie to! - Zabawa widocznie się rozkręciła, kiedy ludzie zaczęli skandować. Sama do nich dołączyłam.
- Nienawidzę was wszystkich. Kochanie, jak mogłaś mi coś takiego zrobić? - Zapytał mój narzeczony.
- Ja ci nie kazałam iść tamtędy. Mówiłam, że ten wieczór będzie niezapomniany.
- Boże, do czego to doszło. Całe szczęście, że ta pieprzona jemioła nie każe iść z tą drugą osobą do łóżka. - Zrzędził Mike.
Chłopaki popatrzyli na siebie i dali sobie buziaki w policzki. Towarzystwo zaczęło bić brawa.
- A malinki zostały? - Zapytał Joe i zaczął się niepohamowanie śmiać. Schował telefon do kieszeni. Znając go, to zrobi z tego jakiś niezły żart chłopakom.
- Bez komentarza. Bez komentarza. - Pokręcił zrezygnowanie głową Mike, a Chester do mnie podszedł.
- Moja panna, chyba za bardzo wczuła się w tradycje. Odwdzięczę się, zobaczysz.
- Mam się bać? - Przytaknął. - Anna, przenocujesz mnie u siebie, bo zaczynam się go bać? - Zagadnęłam do brunetki, która patrzyła na zdenerwowanego Mika.
- Obawiam się, że Spike też ma zamiar cię zamordować.
- Jestem w ciąży, nie możecie mnie tknąć. Kochani, przecież nic po za nasz krąg nie wyjdzie i nie ujrzy światła dziennego. Zobaczycie, że z biegiem lat będziecie się z tego śmiali. Już nie wyobrażam sobie kolejnych świąt z takimi atrakcjami.
- Masz rację, to było śmieszne. - Chez zabrał głos. Chłopaki się wyraźnie rozluźnili.
- Ta, to pierwsze takie święta. Są na prawdę miłym wspomnieniem. - Dorzucił Minoda.
Dalsza część wieczoru minęła spokojnie. Bałam się wymyślić kolejnych atrakcji, bo mogliby mnie znienawidzić. Wspaniałe święta, takie jedyne i niepowtarzalne.
_____
Cześć,
kolejny rozdział dodany. Obiecałem niedzielę, no to dodaję go na przełomie soboty i niedzieli. Jak już wspominałam, to będzie ostatni rozdział przed wyjazdem i nie wiem, czy nie ostatni przez całe wakacje.
Cóż, nie wiem ile czasu uda mi się znaleźć w East LA na dodawanie kolejnych części. Może będę się byczyła na jakiejś plaży, a może będę zwiedzać i będę wracała późnym wieczorem. Naprawdę nie wiem, jak to wszystko się potoczy w wakacje. Co prawda, napisałam już kolejny fragment (jakąś tam część) i gdybym tak przysiadła przy tym to dodałabym go jeszcze w poniedziałek, ale szczerze w to wątpię, że uda mi się zagospodarować trochę czasu.
Pozdrawiam,
Llilith.
- Czy ty mówisz... - Zaczął Chester, a po chwili odezwał się Mike.
OdpowiedzUsuń- ... że ja mam...
- Go pocałować? - Krzyknęli razem.
Boskie xD I nie Mika tylko Mike'a ;) Rozdział fajny i lekki. W sam raz na ulewny wieczorek. I tak... nie żebym coś miała do Twojego stylu pisania, ale moim zdaniem piszesz tak trochę... bez uczuciowo. Może mi się tylko zdaje. Nie wiem... Oczywiście nie uznaj tego jako hejta, bo to hejt na pewno nie jest. Tylko takie moje... zdanie. Pozdrawiam i weny! Oraz miłego pobytu w LA. Porób fotki ;)
Shinodowa
Hahahah Nie mogłam z fragmentu o jemiole :') to było bekowe a rozdział swietny.
OdpowiedzUsuńŻyczę ci abyś w La spotkała Chester'a albo jakiegoś innego Linkina :D
Chester ugniatający ciasto na chleb... Albo jestem tak zmęczona po pracy, albo to wydaje mi się cholernie seksowne :D Wyobraziłam go sobie jeszcze z mąka na nosie <3
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, scena z jemiołom mnie rozbawiła. '- Na trzeźwo tego nie zrobię' Ja tam bym całowała! I jednego i drugiego! xD Dobra, serio mi pada na głowę ze zmęczenia.
Weny kochana!
A ja myślałam że Ty i Pani Ciemności jesteście jedną osobą
OdpowiedzUsuń