czwartek, 19 czerwca 2014

Rozdział XIX

Delikatne pocałunki muskały moje ciało. Nie chciałam jeszcze wstawać. Bez otwierania oczu, uśmiechnęłam się.
- Nie udawaj, że śpisz. - Szepnął zmysłowo do mojego ucha. 
- Jest mi bardzo przyjemnie, mogłabym nie wychodzić z łóżka.
- To nigdzie nie idź. Zostańmy w łóżku na cały dzień.
- Dziś obiad u Mika, zapomniałeś? Musimy jeszcze kupić prezenty na święta oraz załatwić kilka drobnych spraw, a mianowicie zakupy.
- Jak ty możesz o wszystkim pamiętać?
- Jestem matką, a to oznacza wyczulone zmysły oraz lepszą pamięć i koncentracje, kotku.
- Ciężkie życie kobiety. - Szepnął i zaczął mnie dalej całować. Wiedział jak bardzo lubię te drobne pieszczoty szyi - rozpływałam się pod jego dotkiem. Później zniżył się niżej i zaczął całować moje piersi, a później brzuch, gdzie miałam straszne łaskotki. Zaczęłam chichotać.
- Pani ma łaskotki i to znaczne.
- Proszę, zlituj się nade mną. - On jednak nie przestawał, tylko pieścił mnie bardziej intensywnie. Na szczęście usłyszęliśmy płacz Jacka.
- Nawet w niedzielę nie da się nacieszyć moją kobietą. - Powiedział poirytowany Chez, a później pośpiesznie narzucając na siebie bokserki i poszedł do naszego syna. Ta noc była najlepszą w moim życiu. Boże, czułam się jak księżniczka. Na samo wspomnienie wyszły rumieńce na mojej twarzy. Podobno kobiety w ciąży mają większe wymagania seksualne niż normalnie. Muszę się z tym zgodzić. Wczorajsza noc to i tak za mało dla mnie. Zarzuciłam na siebie satynowy szlafrok i poszłam na dół do Cheza i Jacka.
- Jak tata ładnie przygotowuje ci śniadanko. - Uśmiechnęłam się do malca, kurczę on już za tydzień będzie miał roczek. Wzięłam go na rączki i posadziłam na krzesełku.
- Mama jeść. - Powiedział spokojnie i zaczął bawić się łyżeczką.
- Tak kochanie, za chwilę będziesz miał zupkę. Dziś idziemy do wuja Mika i cioci Anny, będziesz grzeczny?- Prowadziłam z nim dialog, kiedy Chez podawał mu miseczkę z pomarańczową papką.
- Jeść? - Zapytał synek.
- Tak, jedz. Mi tata zrobi jajecznicę z pomidorami.
- Tata?
- Tak, Jack. Tata umie gotować. - Spojrzałam na mojego ukochanego i zobaczyłam, że się uśmiecha. Jack wziął do buzi łyżeczkę z zupką.
- Pięknie! Jaki ty już jesteś duży. - Uśmiechnął się i wziął kolejną porcję jedzonka do ust.
- Paula, za kilka dni są święta, co powiedziałbyś, aby w tym roku były u nas?
- Myślę, że to bardzo dobry pomysł, Chez. - Chester zaserwował mi pyszne śniadanie, którego sobie zażyczyłam.
- To nasze pierwsze święta w takim gronie. W ostatnie ja nawaliłem, ale teraz będzie już dobrze.
- Kochanie, tamte święta były nadzwyczajne. Fakt, że byłeś nieznośny, ale stresowałaś się narodzinami Jacka.
- Mamy takiego wspaniałego syna, a już niedługo pojawi się kolejne dzieci. Mogliby być to chłopcy. Godzinami grałbym z nimi w kosza oraz w gry na konsoli.
- A ja chcę, aby były zdrowe. A tak w ogóle skąd wiesz, że będą grali w kosza, może to mali artyści?
- Ale, że muzyka czy malarstwo?
- Karateka kotku. Nie zapominaj, że mam czarny pas trzeciego stopnia i znam zasady judo.
- Byłoby miło mieć osobistą obstawę. - Powiedział z uśmiechem, a kiedy zbliżył się do Jacka, dostał zupką po twarzy.
- Nie, on raczej nie będzie mnie chronił. - Rzucił z uśmiechem Chez, a później starł posiłek Jacka. Śniadanie minęło bardzo miło. Chez zajął się zmywaniem, ja ubieraniem Jacka. Później wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w jansy oraz koszulę, a włosy spięłam w koka. W salonie zaczęłam bawić się z Jackiem, który zaczynał chodzić i często upadał, ale się nie poddawał.
- Kotku, jeszcze dwa kroczki i już jesteś w moich ramionach. - Udało mu się je pokonać i wpadł wprost w moje objęcia. - Ślicznie. - Pochwaliłam chłopca, a on dał mi buziaka w policzek. Bardzo często to robił, z czego byłam niezmiernie dumna.
- Mama pić. - Powiedział i zaczął ciągnąć mnie za rękę. Wstałam z kocyka i trzymając jego małą rączkę ruszyłam do kuchni.
- Czego skarbie chcesz się napić?
- Sok. - Wskazał na karton z sokiem pomarańczowym. Podniosłam go i posadziłam na blacie, a sama wzięłam buteleczkę i nalałam mu picia.
Jack patrzył za mnie i się uśmiechał oraz pokazywał ciągle, aby się nie odzywać.
- Chez, nie skradaj się. Takiego staruszka już z samej góry słyszałam. - Odwróciłam się do niego, a on się załamał.
- Ale szedłem tak cicho, a Jack ci chyba nie powiedział? -  Spojrzał na synka, a on pokazał mu paluszek, aby był cicho. - To wszystko wyjaśnia.
- Jak jeszcze potrenujesz to będziesz jak ninja. - Pocałowałam go na pocieszenie w policzek. Jack pił swój soczek, a później się do nas uśmiechnął.
- Jak ja was kocham. - Powiedział Chester. - Pomyśleć, że mogłem wszystko stracić.
- Było, minęło i nie wróci. Jack, idziemy budować wieżę?
- Tak. - Zsadziłam go z blatu i poszliśmy do salonu. Wszyscy troje usiedliśmy na kocu, a później zaczęła się wielka budowa wieży.
- Na którą mieliśmy być u Mika? - Zapytał Chester po godzinie zabawy.
- Na drugą. Za chwilę pójdę się szykować. Chez, zakupy będziemy musieli przełożyć na jutro.
- Okej. Tylko nie każ mi długo chodzić po tych sklepach. Nie lubię zakupów.
- Te ci się spodobają. - Cmoknęłam oby dwóch panów w policzki, a później poszłam się szykować.
Na początek wzięłam długi prysznic. Następnie ułożyłam włosy w kok i puściłam kilka kosmyków luźno. Oczy pomalowałam tylko maskarą, bo chciałam wyglądać dobrze, ale jednocześnie wolałabym, aby było mi wygodnie. W sypialni ubrałam się w sukienkę. Była biała z wstawkami koronkowymi oraz trzema czarnymi kokardkami na klatce piersiowej. Sięgała mi przed kolana. Urocza i kobieca. W uszy wkręciłam czarne kolczyki i już byłam gotowa. Teraz czas, aby przygotował się Chez, a ja ubiorę Jacka.
- Kochanie, jak wyglądam? - Powiedziałam, kiedy zeszłam po schodach.
- Wyglądasz jak zwykle pięknie. A ty jak myślisz, Jack?
- Ładnie. - Wyciągnął swoje rączki w górę, a ja go wzięłam na ręce.
- Dziękuję synku. Teraz ciebie ubierzemy, dobrze? - Przytaknął.
Poszłam z nim na górę i zaczęłam szykować ubranka, które podobały się Jackowi.
- Niebieska czy w kratkę koszula? - On wskazał na koszulę w kratę. Muszę powiedzieć, że ma wyczucie stylu. - Spodnie jansowe ciemne, czy te jasne?
- Te. - Pokazał na ciemne spodnie. Dobraliśmy jeszcze buty i zaczęłam mu pomagać się ubrać.
- Zapniesz sobie sam koszulkę, czy mam ci pomóc? - Chłopiec zapinał cierpliwie guziczki, a ja na niego patrzyłam z satysfakcją.
- Pięknie. Duży z ciebie chłopiec. - Pochwaliłam go, a on zaczął się uśmiechać i przytulił się do mnie. W takiej pozycji zastał nas Chester.
- A ja mogę się przytulić? - Zapytał. Jack wyciągnął do niego rączkę. Chez objął nas ramieniem i cmoknął w czoła.
- Za chwilę powinniśmy się zbierać. - Powiedziałam.
- Okej. - Szybko się w sobie zebraliśmy. Ubrałam Jacka w kurteczkę, a później Chester pomógł mi założyć płaszcz. Sam też ubrał marynarkę. Dobrze razem wyglądaliśmy.
Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy do Mika i Anny. Dziś zobaczę się z Linkinami, pierwszy raz od ponad miesiąca. Dojechaliśmy na miejsce po półgodzinnej jeździe.

Oczami Chestera;
Spotkanie mijało jak zwykle w miłym towarzystwie. Paula promieniała w towarzystwie dziewczyn. W sumie ona zawsze jest uśmiechnięta. Dużo zawdzięczam Jackowi, który daje jej tyle radości, a ja mogłem to wszystko stracić.
- Chez, chodź na taras. - Powiedział Mike, a ja z nim poszedłem.
- Stary, przez cały obiad gapisz się na Paulę. Ona ci nie ucieknie. - Zaśmiał się mój przyjaciel.
- Mike, mogłem to wszystko stracić w jednej chwili. Wiesz jak ja się cieszę, że mi wybaczyła i jest ze mną? Byłem tak cholernie głupi, kiedy znalazłem się w łóżku z Sam.
- Co ty powiedziałeś? Przeleciałeś Sam, tę Sam?
- Tak. W ten wieczór, kiedy Paula była z Jackiem w szpitalu ja się z nią pieprzyłem. Za każdym razem, kiedy mówiłem ci, że zostaję w domu, szedłem do niej.
- Jak ty mogłeś jej to zrobić?
- Chwile zapomnienia. A teraz wiem, że to było najgorsze co zrobiłem w swoim życiu.
- Jesteś idiotą. Mieć taką sztukę i szukać innej. Kurwa, co się z tobą dzieje?
- Nie wiem. Już z tym skończyłem. W ogóle muszę nadrobić ten czas, kiedy byłem w trasie, albo spędziłem w studio.
- Coś sugerujesz?
- Odchodzę z zespołu.
- Jak to; odchodzisz?
- Normalnie. Szukajcie wokalisty, ja już więcej nie zagram.
- Rozmawiałeś o tym z Paulą?
- Nie. Ona by mi nie pozwoliła.
- Co bym ci nie pozwoliła? - Weszła moja bogini.
- Chez odchodzi z zespołu. - Zabiję Mika. Spojrzałem na nią, a ona była zszokowana.
- Robisz to przeze mnie? - Zapytała z bólem w oczach.
- Nie. Robię to dla siebie.
- Nie zrobiłbyś czegoś takiego, z własnej zachcianki. Wiem, ile dla ciebie znaczy muzyka i zespół. Robisz to ze względu na mnie. Nie wymagam od ciebie takiego czegoś, owszem mógłbyś więcej bywać w domu, ale ja rozumiem twoją pracę i ją popieram. Nie oszukujmy się, Mike nie zaśpiewa twojej partii. Zmiana wokalisty jest równoznaczne z końcem Linków. Pamiętasz o swoich wielkich planach? Nagrać kolejne płyty i zdobyć więcej fanów? Pamiętasz jak mówiłeś, że potrzebujesz kobiety, która cię zrozumie i będzie wspierać? Ja cię zaakceptowałam jako gwiazdę, podstosowałam się do ciebie, a ty teraz mówisz, że odchodzisz z zespołu? Co się stało z tym facetem, dla którego zespół był sprawą priorytetową?
- Kiedy to mówiłem, nie myślałem, że stworzę rodzinę. Dla mnie rodziną byli Linkini, a teraz pojawiłaś się ty i dzieci. Nie chcę was zaniedbywać.
- Nie zaniedbujesz nas, zrobisz to ze swoimi przyjaciółmi. Oni na ciebie liczą. Od zawsze są z tobą i nie pozwalają upaść, a ty się tak odwdzięczasz? Chester, którego pokochałam miał dwie pasje i nigdy z nich nie rezygnował, a teraz się poddajesz? Zawsze powtarzam, że nie chcę stawać na drodze między tobą, a przyjaciółmi - jednak to zrobiłam. - Patrzyła na mnie tym swoim smutnym wzrokiem. Wiedziałem, że tak to odbierze.
- Paula, to nie tak. Chciałem, abyś nie czuła, że zajmujesz w moim życiu drugie miejsce.  Wcześniej muzyka była na pierwszym miejscu, a teraz jesteś ty. Wiesz, że w tym zawodzie nie ma takiego czegoś jak urlop. Ciągle coś się dzieje i nie jestem w stanie spędzać z wami tyle czasu, ile bym chciał. Kiedy odejdę, będziemy mięli dla siebie więcej czasu.
- Co mi po tobie w domu, kiedy będziesz chodził przybity i ciągle nieobecny? To raczej w niczym mi nie pomoże, a jedynie sprawi, że i ja będę się dołować. Teraz znasz moje zdanie i zrobisz z tym co będziesz chciał. Tylko nie wystarczy wyjaśnić tego Mikowi, ale i reszcie. - Odwróciła się i weszła do pomieszczenia. Oparłem się o barierkę i załamałem. Miała rację - nie chciałem odchodzić z zespołu dla siebie, tylko dla niej. Każdy celebryta dałby wszystko, aby jego druga połówka akceptowała jego pracę, a ja to niszczę. Jestem skończonym idiotą.
- Mike, co ja mam zrobić?
- Odpocząć i zastanowić się nad decyzją. Jeśli postanowisz odejść, zrobisz to ja nie mogę cię trzymać na siłę. Chłopaki może to zrozumieją, a jeśli nie to masz przejebane. Jednak powinieneś być dumny z Pauli, że rozumie cię i wspiera. Anna robi mi wyrzuty, że za dużo czasu spędzam w studio, a Paula to zaakceptowała i odwodzi cię od głupiej decyzji. Masz szczęście, że ją spotkałeś na tym pamiętnym koncercie, że za każdym razem ci wybacza oraz wie, co dla ciebie jest dobre. Ona jest skarbem, którego nie możesz zaniedbać. Jeśli ją zgubisz, ktoś inny się nią zaopiekuje i nie będzie patrzył, czy jest z dziećmi, czy sama. Ona się dostosowuje do innych, bo chce dawać innym szczęście, a ty to niszczysz i jej na to nie pozwalasz.
- Ona zasługuje na więcej, niż mogę jej dać. Wiesz, nigdy nie kłóciliśmy się przez nią, tylko ja prowokowałem wszystkie zgrzyty. Ona zrobiła dla mnie bardzo dużo, a ja znów spieprzyłem. Nie wiem jak ja jej wynagrodzę wszystkie krzywdy.
- A może zamiast się zastanawiać nad wynagrodzeniem, nie będziesz sprawiał jej przykrości? To byłaby najrozważniejsza decyzja. - Wszedł do środka, a ja dalej patrzyłem w przestrzeń.
Cholera, jestem strasznym dupkiem. Paula naprawia, a ja psuję. Ten związek nie będzie miał sensu za jakiś czas, a przecież dzięki niemu jeszcze się nie zatraciłem. Zakochałem się w niej od razu, aby dotrzeć do jej serca, poświęciłem miesiąc. Kiedy mnie pokochała, ja ją okłamałem i dowiedziała się prawdy w dosyć kieski sposób, jednak mi wybaczyła. Przyjechałem z trasy i powiedziałem jej, że będę miał dziecko - ona spokojnie to przyjęła i wspierała mnie w trudnych okresach. Zatraciłem się z Samanthą - wybaczyła mi kolejny raz. Nie wiem ile jeszcze będzie w stanie znieść upokorzeń z mojej strony. Dla mnie poświęciła życie nastolatki i stanęła na wysokości zadania. Dla mnie zrezygnowała z chodzenia do szkoły i spotkań z przyjaciółmi, bo zaczęła opiekować się Jackiem. Dla nas zrezygnowała z pracy, aby móc całymi dniami być w domu z moim synem, zajmować się całym domem i mieć jeszcze czas zadzwonić do mnie i zapytać jak mi mija dzień w pracy. Pokazała mi, że zawsze i wszędzie mogę na nią liczyć. Nigdy mi niczego nie zabraniała, tylko dochodziliśmy do kompromisów. Kocham tę dziewczynę i nigdy już nie pozwolę, aby przeze mnie płakała, albo była smutna.
Poczułem czyjąś obecność obok mnie. Spojrzałem w tamtą stronę i zobaczyłem ją z naszym synem. Była smutna.
- Paula, nie smuć się, proszę. Nie lubię kiedy to robisz, a w szczególności jeśli wiem, że to z mojego powodu. - Zwróciła na mnie swoje oczy.
- Chester, wkładam całe swoje serce i duszę w to, abyśmy mogli stworzyć rodzinę. Robię co w mojej mocy, abyśmy doszli do porozumienia, a ty nie czuł się ograniczany. Przyznaję, ostatnio nawaliłam. Zaniedbałam swoje zdrowie i zmusiłam cię do siedzenia w domu. Dlatego chcę cię przeprosić. Jeśli przez to, chcesz odejść z zespołu, to ja sobie tego nie wybaczę. Obiecuję, że wezmę się za siebie i z dnia na dzień, będzie coraz lepiej. Jednak proszę, abyś został w zespole. On zajmuje połowę twojego serca, muzyka płynie w twoich żyłach. Nie ograniczaj się przy mnie.
Wypowiedziała te słowa z wielkim przekonaniem.
- Postanowiłem odejść, bo was zaniedbuję, ale ty uświadomiłaś mi, że bez zespołu nie będę sobą. Chciałbym wynagrodzić ci wszystkie krzywdy jakie ci wyrządziłem, ale nie wiem jak. Wszystko co robię sprawia, że znów się smucisz, albo płaczesz po nocach. Podczas ostatniego tygodnia, wylałaś bardzo dużo łez. Za każdym razem, kiedy to widziałem, pękało mi serce. Nadal to robi, kiedy jesteś smutna i się nie uśmiechasz.
- Nie staraj się nam nic wynagrodzić, bo nie masz czego. Jedynym sposobem jest to, abyś był szczęśliwy, a wtedy i ja taka będę. - Spontanicznie mnie przytuliła. Czułem się w jej ramionach tak samo, jak czuje się dziecko w ramionach matki. Czułem miłość oraz bezpieczeństwo. Poczułem jak coś ciągnie mnie za spodnie. Spojrzałem w dół i zobaczyłem Jacka z wyciągniętymi rączkami. Podniosłem go do góry i przytuliłem tak samo jak Paulę.
- Jesteście mi najdroższymi osobami jakie mam. - Szepnąłem do nich. Za niedługo nasza rodzina się powiększy, a wtedy będę jeszcze bardziej szczęśliwy.
- Kocham cię, Chez. - Powiedziała moja narzeczona i pocałowała mnie.
- Też cię kocham skarbie. - Uśmiechnął się do niej.
- Mama, tata kocham. - Usłyszeliśmy głos Jacka, który jeszcze mocniej wtulił się w moją szyję, a później przytulił Paulę.
- Też cię kochamy, synku. Teraz chodźcie do środa, bo zmarzniecie. - Odwróciliśmy się w stronę wejścia do domu Mika, a tam zobaczyliśmy wszystkich Linków z ich partnerkami. Dziewczyny były wtulone w swoich facetów i błyszczały im oczy. Czyżby długo nam się przyglądali. Paula się speszyła, jak ona nie lubi być w centrum uwagi.
- Widzisz Joe, to jest perfekcyjna dziewczyna. Wybaczy wszystko i nie pokazuje urazy. - Mówił Brad. - Takiej właśnie poszukaj dziewczyny.
- Brad, to jedyny egzemplarz na świecie. Ciężko znaleźć taką drugą. - Nagle zrobił minę, jakby na coś genialnego wpadł. Kiedy spojrzał na Paulę, od razu się domyśliłem o co chodzi.
- Nawet o tym nie myśl. Paula jej moją przyszłą żoną. Znajdź sobie inną.
- I już po marzeniach. - Wszyscy się zaśmialiśmy na jego słowa, a później udaliśmy się do środka.
Reszta spotkania minęła bardzo miło. Omówiliśmy sprawy świąt. Postanowiliśmy, że spędzimy je u nas w domu, z czego Paula się bardzo ucieszyła. Znów będzie stała pół dnia przed garami i zrobi masę jedzenia. Dziewczyny zadeklarowały pomoc, a ona postawiła na swoim. Wszyscy rozeszliśmy się do domu wieczorem.
Chciałem odciążyć Paulę, więc to ja zająłem się kąpaniem naszego synka, czytaniem mu bajki na dobranoc i samym usypianiem. Muszę przyznać, że bardzo mi się to podobało. Dawno nie czytałem jakichkolwiek bajek.
Po półgodzinnym czytaniu, zszedłem na dół do mojej kobiety. Hmm... Moja kobieta - bardzo ładnie to brzmi.
Ona chodziła z wielkim notesem i długopisem, zapisując coś zawzięcie. Była już przebrana w dresy i nawet seksownie w nich wyglądała. Oparłem się o framugę i przyglądałem się jej poczynaniom.
-  Cholera, gdzie ja to położyłam. Dałabym sobie rękę uciąć, że ostatnio kupiłam te zioła. - Zrobiła kolejną rundkę po szafkach i nie znajdując tego, czego potrzebowała - zapisała coś w notatniku.
- Chezzy nie będzie zadowolony tymi zakupami. Miały być krótkie, a ja już mam osiemdziesiąt pozycji i nadal nie mam wszystkiego. - Dopisała coś jeszcze. Następnie weszła na krzesło i wyjęła jakieś książki i zeszyty.
- No gdzie ten przepis. Mam. - Przeczytała i znów coś zanotowała. - Menu, tradycja czy nowoczesność? Święta, tradycja rodzinna. - Zapisała znów coś na kartce i zaczęła szukać jakiś przepisów. Była taką małą osóbką, a robiła tak dużo.
- A to będzie niespodzianką. Mam nadzieję, że mi wyjdzie. - Zanotowała coś i przykleiła na lodówce. Nadal nie brała sobie pod uwagę tego, że ją obserwuje. Coś musiało ją bardzo wciągnąć, skoro tego nie wyłapała.
Cichutko do niej podszedłem i objąłem w tali, a ona podskoczyła. Oddychała bardzo ciężko, aż się wystraszyłem, że coś jej się stało.
- Nigdy więcej mnie nie strasz, nijno. - Uśmiechnęła się. Spojrzałem jej przez ramię i zobaczyłem cztery listy zakupów.
- Po co ci cztery listy zakupów?
- Podział na działy spożywcze, aby było łatwiej. Będziesz musiał załatwić dużą, prawdziwą choinkę. Co roku taka jest u mnie w domu.
- Kiedy masz zamiar ją ubrać?
- Dwudziestego czwartego, tak jak to robiłam w Anglii. Ty zajmiesz się lampkami oraz ozdabianiem mieszkania na zewnątrz.
- Mam ubrać dach i tym podobne?
- Tak. W moim domu święta zawsze są według tradycji. Mimo, że w Ameryce ubieranie choinek zaczyna się po Święcie Dziękczynienia, ale ja przywykłam do tradycji europejskich. Dlatego te święta będą połączeniem waszych i naszych tradycji. Potrawy amerykańskie, a przygotowania europejskie, co ty na to?
- Może być fajnie. Ostatnie święta spędziliśmy osobno, a te będą nasze.
- Dobrze, że ci się to podoba. W drogerii kupimy dużą, bombkę, którą pomaluje Mike i podpisze imieniem naszego syna. Będzie to dla nas pamiątka na całe wieki.
- Każde nasze dziecko będzie miało taką bombkę?
- Tak. To jest pamiątka, która zostaje już na zawsze.
- Tradycjonalistka z ciebie.
- Owszem. Jednak my musimy stworzyć swoje własne tradycje.
- Już je stworzyłaś. To będą dla mnie pierwsze takie święta. Mam nadzieję, że każde będą takie, albo i jeszcze lepsze. - Uśmiechnęła się i pocałowała mnie bardzo długo i namiętnie. Podniosłem ją na blat szafki, a później było jeszcze bardziej namiętnie. Ona rozpala mnie samym spojrzeniem, a kiedy dołączy to tego dotyk, to jestem już napalony. Ja na nią również mocno działam. Widzę jej podniecenie i to pożądanie.
- Chez, nie wiem jak to robisz, ale tak bardzo mnie nakręcasz.
- Tak samo jak ty. - Znów zatraciliśmy się w pocałunkach i na takich ekscesach minęła nam cała noc.




____________
Hej wszystkim,
Rozdział dziewiętnasty już się pojawił. Cóż, taki świąteczny rozdział. Pisząc ten fragment, przypomniałam sobie moje ostatnie święta, które były na prawdę udane. 
Cholera, spieprzyłam tylko z ubieraniem tej choinki, ale co to za święta, gdzie choinka jest ubrana prawie miesiąc wcześniej. W każdym razie Amerykanie dosyć specyficznie podchodzą do rodzinnych i świątecznych uroczystości (przynajmniej tak wspominała Pani Ciemności).

I na zakończenie, NEWS z ostatniej chwili!
Wróciłam moja poprzedniczka! Dzisiaj zapukałam do moich drzwi. Aż się jej wystraszyłam... Kiedyś była nadpobudliwa, a teraz to oaza spokoju. Nic ją nie rusza. Co oni mi z nią zrobili - zgłoszę skargę na ten kurort. Energiczna dziewucha, której wszędzie pełno i mega gadatliwa, potrafi siedzieć w jednej pozycji i tępo patrzeć w ścianę. Chociaż co do jednego się nie zmieniła, nadal mnie rozumie i potrafi doskonale doradzać w trudnych sytuacjach, chociaż sama w swoim życiu się pogubiła. 
Rozmawiałyśmy o tym opowiadaniu. Chciałam, żeby razem ze mną dodawała posty lecz ona powiedziała, że jeszcze nie jest na to gotowa. Nie naciskałam, bo sama nie lubię gdy ktoś to robi. Mam nadzieję, że nie będzie wam przeszkadzało, kiedy to nadal ja będę się udzielała.

A teraz już na prawdę na koniec, chcę powiedzieć, że teraz pisze coś całkiem innego, ale nie pozwoliła mi zajrzeć do notatek. "Dowiesz się wszystkiego, w swoim czasie. To jest bardzo osobiste i jeszcze nie napisane należycie" - dokładnie tak ujęła swoją twórczość. 

Pozdrawiam, życzę weny i miłego wieczoru,
Lilith.

18 komentarzy:

  1. Haha. Widzisz, jakie to fajne uczucie być pierwszym? :D To tak:
    "Chłopaki może to zrozumieją, a jeśli nie to masz przejebane." - takie prawdziwe.
    Rozdział czytałam wczo... pfu! Dzisiaj o pierwszej nocy i nie zdążyłam już skomentować... No i rozdział super. Chester! Ty idioto! I wiesz co? W Twoim opowiadaniu troszkę mi brakuję tych... "pomysłów" chłopaków. No wiesz... np., gadanie z lodówką, udawanie papieża w oknie i takie tam. A! I jeszcze pomysł z świętami genialny :3 Pozdrowienia i weny! Pozdrów ode mnie Panią Ciemności ;)
    PS. Prośba od anonimowych czytelników - daj w ustawieniach, że mogą dodawać komentarze. Tak ładnie proszą..

    OdpowiedzUsuń
  2. A ode mnie prośba abyś ustawiła też szablon mobilny, bo często gęsto, a praktycznie to zawsze czytam na telefonie.
    W pierwszej chwili nie załapalam, że przesunęłaś trochę akcję w przód. Musiałam kilka razy przeczytać początek żeby załapać.
    Ale dobrze. Jezu wyobraziłam sobie, że Chester miałby serio odejść z zespołu i mi się słabo zrobiło. Oby nigdy! Ciekawy pomysł na wspólne święta. Czekam na kolejny, weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy okazji, u mnie nowy :)

      Usuń
    2. ja też nie wyobrażam sobie odejścia Chestera z zespołu Chłopie ogarnij się rusz swoje szanowne cztery litery i wracaj do zespołu bo jak nie ot ja tam przyjadę i siłą cię wpakuję do zespołu wymuszę na tobie przysięgę na papierze z twoim podpisem że już PRZENIIGDY Nie opuścisz Linkin Park bo jak nie to popamiętasz i skopię ci twoje szanowne cztery seksowne lietry xDDD :DDDD

      Usuń
  3. Jak ja żałuję, że trafiłam tu dopiero teraz. ._.
    Jutro zabieram się za czytanie wszystkiego od początku.
    Naprawdę świetny rozdział.
    Czekam na kolejny i życzę dużo weny. :)
    Od dziś będę tu często zaglądać. :3

    OdpowiedzUsuń
  4. https://www.youtube.com/watch?v=zd6DBavqsTg polecam ten filmik Wszystkim fankom i psychofankom Chestera OJjj Gooorącyy Towaaar ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Uuuuuuu jak ja bym chciała żeby Chester robił ze mną takie rzeczy mmmmm Doskonały rozdział pod każdym względem Moje gratulacje

    OdpowiedzUsuń
  6. Uuuulalalalalalaaaa jaki namiętny i gorący koniec rozdziału Po Prostu Doskonały Rozdział i to pod każdym względem Gratulacje

    OdpowiedzUsuń
  7. Uuu ale namiętny i gorący rozdział Po Prostu Doskonały Tutaj aż kipi od namiętności

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetne opowiadanie rozdział i Extra blog tylko proponowałabym żeby dać wspólne zdjęcie Jacka Chestera i Pauli

    OdpowiedzUsuń
  9. Uuuuu napalony Chester z tej strony Go jeszcze nie znałam no no no ajjjjjj Idealny rozdział zdecydowanie mój ulubiony

    OdpowiedzUsuń
  10. Rodzinny troskliwy wrażliwy i czuły Chester Tak To do Niego Zdecydowanie Pasuje

    OdpowiedzUsuń
  11. Baaardzooo lubię ten rozdział Według mnie jest MISTRZOWSKI

    OdpowiedzUsuń
  12. i po raz kolejny wracam na Twojego bloga i do Twojego opowiadania :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. uwielbiam twojego bloga i ten rozdział uuuuuu ale w nim kipi od namiętności Czester - Mężczyzna IDEAŁ

    OdpowiedzUsuń
  14. i po raz kolejny wracam na Twojego fenomenalnie świetnego bloga i na Twoje zarąbiste opowiadanie aaaauuuuuuu tutaj aż kipi od erotyzmu zmysłowości i namiętności podoba mi się drugi pseudonim Chestera Chez brzmi on już tak bardziej dojrzale i po męsku aaahhhhhh rozmarzyłam się pozdro i dalszej weny :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Uuuuuuuuwielbiam ten rozdział jest taki namiętny erotyczny i bardzooo gorąąąący że od razu wyobrażam sobie że to ja i Chester to są właśnie skutki tego gdy się ma baaardzooooo żywą i realistyczną wyobraźnię i fantazję tak jak ja

    OdpowiedzUsuń
  16. Aaaahhhh Ile namiętności erotyki i zmysłowości w tym rozdziale mmrrraauuuu Napalony Chez aaaajjjj jak ja bym chciała żeby robił ze mną takie rzeczy mogłabym mu się tak oddawać codziennie

    OdpowiedzUsuń