środa, 18 czerwca 2014

Rozdział XVIII

Rozdział jest dedykowany dla: Shinodowa oraz VampireSoul. Przepraszam, że Chester w moim opowiadaniu był chwilowo "zły", mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Chociaż, muszę powiedzieć, że w dalszej części On może jeszcze namieszać, za co mnie chyba nie zlinczujecie. Jednak więcej rozdziałów będzie szczęśliwych:D.

Wszystkich przepraszam, że ten rozdział jest bardzo krótki, ale nie mam ostatnio zbyt dużo czasu. Przygotowuję w tym tygodniu do wyjazdu:)
Jednak się nie martwcie, szybciej napiszę kolejny i kolejny. Powinnam go dodać może już jutro wieczorem, albo w piątek z samego rana.
________

Rozdział XVIII

Wyszliśmy już z Jackiem ze szpitala. Chez postanowił opiekować się nami dwadzieścia cztery na siedem. Nie wiem, czy to jest dobry pomysł, bo znów zaniedba pracę. On jednak uważa, że tak będzie najlepiej, a ja nie chcę znów się kłócić. Od momentu, kiedy dowiedziałam się o zdradzie, nie umiem mu zaufać tak, jak wcześniej.W sercu nadal noszę urazę o to, co zrobił, ale nie okazuję tego w świetle dziennym. Ja śpię osobno, on osobno. Nie ma zbliżeń, nawet pocałunków. Nie wyobrażam sobie, że robił to z inną. Teraz siedzę sobie na kanapie, a Chester zajmuje się naszym synem. Znów wracają negatywne myśli i wątpliwości. Nie chcę już nigdy cierpieć, a przecież ciągle to robię. Może powinnam wyjechać na jakiś czas. Mam mieszkanie w Vancouver i mogłabym w nim zamieszkać, ale nie chcę. Mogę wyprowadzić się do mamy, jednak ona mieszka z Chrisem i nie chcę im zwalać się na głowę. Jednak te cztery ściany mnie przytłaczają i nie umiem się z nich wyrwać. Nie mam siły, aby wyjść na zewnątrz i pójść gdzieś, tak jak za dawnych czasów. Każdy krok, jest dla mnie wysiłkiem, a ja nie mogę się przemęczać. Zniszczyłam się, ale spróbuję naprawić swój organizm. Ta, naprawić - łatwo powiedzieć, a trudniej zrobić. 
Łzy napłynęły mi do oczu, musiałam szybko mrugać, aby ich nie uronić, ale i tak to zrobiłam. Znów płaczę, a przecież nie powinnam. 
Z góry zszedł Chester, cholera, ale on ma wyczucie. Szybko je starłam i spojrzałam na okno. Ostatnio ciągle w nie patrzę i ronię łzy. 
- Paula, co być chciała zjeść na kolację? - Podszedł i uklęknął obok mnie. Wspominałam, że Chazzy zaczął dobrze gotować? Nie? To oświadczam, że gotuje pierwszorzędnie. 
- Na nic nie mam ochoty. - Odpowiedziałam nie patrząc na niego. Każda nasza rozmowa wygląda tak samo. Albo ja, albo on zawsze odwraca wzrok. Ja nie mogę spojrzeć w jego oczy, aby nie wybuchnąć płaczem i złością, która gdzieś tam się we mnie kumuluje, a on, bo nadal czuje się winny. Może tak jest lepiej, ale ja już nie daję rady. Tak bardzo chcę tego dawnego Chestera i chcę być tą dawną sobą, nawet okłamywaną, ale bez tej wiedzy, że pieprzył z inną. 
- Kochanie, musisz coś zjeść. Zawsze mówisz, że nie chce ci się jeść. - Powiedział ze smutkiem. Widzę, że się stara. Moje serce zaczyna pękać. Ciężko jest żyć z kimś, kogo się kocha, a on cię okłamywał i zdradzał. Dlaczego to właśnie ja mam zawsze pod górkę? Nie znam odpowiedzi na to pytanie. 
- Przepraszam, ale naprawdę nie jestem głodna. Zjem coś później. - Odważyłam się spojrzeć w jego brązowe oczy, które straciły swój dawny blask. Nie błyszczały milionami światełek, które zawsze widziałam, kiedy na mnie patrzył. Ranię go. Nie mogę tego dalej robić. Nie możemy się męczyć oboje.
- Dobrze. Co chcesz teraz porabiać? - Odparł zrezygnowany. Nigdy nie odpuszczał tak łatwo. Zawsze musiałam przedstawiać masę argumentów, które były nie do zbicie. A teraz? Teraz nie powiedziałam nic. 
- Chcę z tobą posiedzieć na tej kanapie, wtulona w ciebie. - Szepnęłam do niego cichutko. Wiedziałam, że dobrze zrobiłam mówiąc to jedno zdanie. Jego oczy rozbłysły. Czyli czekał na mój najmniejszy znak, gest, aby być pewien, że mu wybaczyłam już na dobre. Wybaczyłam, ale nigdy nie zapomnę. Takich rzeczy się nie zapomina. Nigdy się nie zapomina. To staje się takim piętnem na związku, zmazą, której się nie da pozbyć.
- Podoba mi się ten pomysł. - Usiadł obok mnie, a ja się w niego wtuliłam. 
- Kocham cię, nigdy o tym nie zapomnij. - Zapewniłam, ale czy to było powiedziane prosto z mojego serca? Nie jestem tego pewna. Może potrzebuję więcej czasu, aby nasz związek wrócił do dawnego stanu. Może to tylko kwestia czasu. A jeśli nie? Nie chcę o tym myśleć. 
- Nigdy w to nie wątpiłem i nie zwątpię. Kocham cię i już zawsze będę kochał. 
- Przepraszam za swoje zachowanie. Nie chcę cię ranić i obiecuję, że poprawię się.
- Należało mi się. Nie da się wynagrodzić tego, co ci zrobiłem. - Spojrzałam w jego oczy i widziałam ten ból. Nie było tam żadnego blasku, takiego jak kiedyś. 
Dotknęłam jego policzka i delikatnie pogładziłam, a później złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach. Brakowało mi tego. Chciałam więcej i więcej. Taki celibat męczył nas oboje. Znalazłam się na jego kolanach i dalej całowałam. Powoli rozpięłam jego koszulę, której szybko się pozbyłam. On też nie był bierny, bo zdjął moją koszulkę. 
- Kochanie, przejdźmy do sypialni, będzie nam wygodniej. - Szepnęłam do jego ucha, a on mnie podniósł i zaniósł do naszej sypialni. Zostałam położona delikatnie na łóżku. Chez pieścił moje ciało pocałunkami, a później... dopowiedzcie sobie sami.

Pozdrawiam, 
Lilith.

3 komentarze:

  1. Pierwsza! To jest takie fajne uczucie :D
    No! I tak ma się dziać! Chester i Paul szczęśliwi. Rozdział fajny, naprawdę. Przepraszam, ale nie mam głowy do długiego komentarza. Mam jeszcze przeglądnąć tyle Blogów... Ah! I dziękuję za dedykacje :) No i ten tego... U mnie nowe (chyba). Pozdrowienia, weny i życzę świetnej zabawy w LA! Sama jadę do Anglii :p

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy nie przepraszaj za to co napisałaś, to Ty jesteś autorką i to Ty wymyślasz historię. Możemy być złe, że Chaz okazał się dupkiem, ale kurde takie rozdziały są o niebo lepsze niż gdy jest przeraźliwie słodko. I weź tu zrozum kobietę :D
    Co do podsumowania rozdziału mam jeden cytat:
    "Kochająca kobieta wybacza wszystko, ale nie zapomina niczego."
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Uuuuu ale gorąco na koniec namiętność między Chazym i Paula aż iskrzy a te jego pocałunki na jej ciele uuu Weny i oby tak dalej

    OdpowiedzUsuń