czwartek, 25 września 2014

Rozdział XXXV

Nastał kolejny wieczór. Dziś, wyjątkowo spędzam go sama z dziećmi. Chciałam, aby Chez się rozerwał i wyszedł gdzieś z kolegami. Nie może przecież ciągle przy mnie czuwać jak pies. Oboje tego potrzebujemy. 
Najgorsze jest to, że ja nadal nie wróciłam do wcześniejszej formy. Czasami myślę, że sama się wykańczam. Nie chcę zostawiać moich wspaniałych dzieci. Liv, Lily, Jack, Ethan i Sophia. Piątka uroczych dzieci. Moich dzieci. 
Ethan zaczyna opuszczać dom. Teraz wyjechał na dwutygodniową kolonię do Francji razem z klasą. Dobrze, że czuje się znakomicie w towarzystwie swojej klasy i rówieśników. W sumie, to nigdy z nim nie miałam większych problemów. Jest wyjątkowy. 
Sophia i Jack, są jak najlepsi przyjaciele. Ciągle bawią się razem. Są dla siebie stworzeni. 
Liv i Lily, kochane bliźniaczki, które bardzo, ale to bardzo są skonsolidowane ze sobą. Jak jedna zaczyna płakać, po chwili druga dołącza. Jedna się śmieje, druga robi to samo. Męczące jest opiekowanie się bliźniakami, ale ja lubię być tak zmęczona.
- Sophia, Jack kładziemy się spać, dobrze? 
- Ciocia jeszcze chwilę.
- Kochana, jutro będziecie mięli cały dzień na zabawy. Pójdziemy na plac zabaw z ciocią Car i Av, dobrze?
- Tak. - Grzecznie pomaszerowali na górę, a ja za nimi. 
- Przeczytasz bajkę? 
- Oczywiście Jack, ale najpierw musicie położyć się wygodnie do łóżeczek, nakryć kołderką i dopiero zacznę czytać. - Szkraby położyły się do łóżeczek, a ja zaczęłam czytać ''Opowieści 1000 i jednej nocy". 
Po niecałej półgodzinie oni już spali, a ja wymknęłam się do salonu.
Zebrałam zabawki, porozrzucane po całym pokoju, a później wzięłam prysznic. Zegar wskazywał dziewiątą, co oznacza, że mój narzeczony powinien za chwilę wrócić. W każdym razie miał wrócić koło dziesiątej. 
Usiadłam na sofie i zagłębiłam się w własnej lekturze. Kocham czytać, tak samo jak być mamą, ale na to pierwsze nie mam czasu. Czasami tylko w wieczory, albo kiedy dzieci śpią. Zaniedbałam swoje wykształcenie literackie, aj. 
W drzwiach, przekręcił się zamek, to znak, że Chez przyszedł już do mieszkania. Niezwykle punktualny. 
- Cześć skarbie. - Cmoknęłam go, kiedy do mnie podszedł. 
- Cześć, bardzo miłe powitanie. - Pogłębił pocałunek. Pociągnęłam go za koszulkę i wylądował na mnie. Potrzebuję takich pieszczot.
- Jak się bawiłeś z kumplami?
- Dobrze, ale to już nie to co kiedyś. Ciągle myślałem o tobie i o twoim samopoczuciu. Chłopaki ze mną nie wytrzymają za długo.
- Nie potrzebnie się martwiłeś. Ja mam się świetnie, dzieci już śpią. 
- Mam cię tylko dla siebie, powiadasz? - Uśmiechnęłam się kusząco. Pocałował mnie w kącik ust, a później zszedł niżej, aż do mojej szyi. Ubóstwiałam te pieszczoty. 
- Może przejdziemy do sypialni? Będzie nam wygodniej.
- Tak, pójdźmy do sypialni. - Podnieśliśmy się z sofy i idąc bardzo blisko siebie. W sypialni znów Chez przejął kontrolę i znalazłam się pod nim. 
- Kochanie, na pewno dobrze się czujesz? 
- Tak, chcę tego. 
- Ostatnio byłaś taka słaba i .... - Postanowiłam mu przerwać, kładąc palec na jego wargach.
- Jeśli będę się źle czuła, albo będzie mnie boleć, po prostu powiem. Nie jestem masochistką i nie znoszę bólu. - Przejęłam inicjatywę i zaczęłam go namiętnie całować, a przy okazji ściągać jego koszulę. Brakowało mi tego. 
Zatopiliśmy się w namiętnym tańcu naszych ciał, emocji i dusz. Połączyliśmy się w każdej sferze życia i byliśmy nierozerwalną jednością. Staraliśmy się, aby ten ogień rozszedł się na nas dwoje, aby każde odczuwało taką samą przyjemność. Było nam bajecznie. 
***
- O czym myślisz, kotku? - Zapytałam swojego faceta. Chciałam się z nim zabawić. Dzieci spały, był w sumie późny wieczór.
- Myślę o wszystkim i nurtuje mnie jedno ważne pytanie.
- Powiedz jakie to pytanie, a chętnie na nie odpowiem. - Szepnęłam mu na ucho, a później przygryzłam płatek ucha. Zaczęłam składać pocałunki na jego barkach. 
- Za co mnie kochasz? - Uśmiechnęłam się nieznacznie i dalej składałam pocałunki.
- To takie ważne pytanie?
- Tak. 
- Zastanawiałeś się za co ty mnie kochasz? Jest tysiące powodów, za co cię kocham i kolejne tysiące za co cię nienawidzę. Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Może gdybym się nad tym głębiej zastanowiła, dałabym sensowną odpowiedź.
- Kocham cię za wszystko. Za wyrozumiałość, stanowczość, za nasze dzieci, za to, że mimo upadków pomagasz mi się podnieść. Kocham cię, za wybaczenie mi błędów, które popełniłem i za zrozumienie, że kiedyś znów coś zrobię źle. Po prostu ciebie nie da się nie kochać. - Pocałował mnie w szyję, aż dostałam przyjemnych dreszczy. 
- Za bardzo mi słodzisz, chociaż to bardzo miłe. 
- Moja królowa. Moja pani. Mój cały świat. - Mówił między pocałunkami. Było mi błogo. Już zaczęłam ściągać jego koszulkę, gdy usłyszałam pukanie do naszych drzwi.
- Udawajmy, że śpimy to sobie pójdą. - Zaproponował Chester, a ja pacnęłam go z otwartej dłoni w ramię.
Poszłam otworzyć drzwi, za którymi stała Sophia z pluszakiem.
- Ciociu, śni mi się bardzo zły sen. Mogę spać z wami? 
- Oczywiście. - Podałam małej dłoń i zaprowadziłam ją do naszego łóżka. 
- Wujo nie będzie miał mi tego za złe?
- Nie skarbie, a jeśli będzie marudził wyślemy go na kanapę do salonu. - Uśmiechnęła się i położyła na środku. Była taka słodka. Jej płomieniste, rude włosy, które zawsze układały się swoim życiem były niezwykłe. Blada twarzyczka kontrastowała z głębokozielonymi oczami.
Przytuliłam ją do siebie i zaczęłam nucić kołysankę. Zawsze to usypia moje dzieci, a przy okazji i Cheza. 
Chester musi być cholernie zmęczony, dużo pracuje w studio, a już niedługo, a w zasadzie to już we wtorek jadą w trasę koncertową. Kolejne dwa miesiące go nie będzie w domu. Tak bardzo tęsknię, kiedy go przy mnie nie ma. Do naszego ślubu zostało niecałe sześć miesięcy, które spędzę na przygotowywaniu uroczystości, dobieraniu sukni i wszystkiego co związane z moim wielkim dniem. Już nie mogę się doczekać, kiedy stanę się Panią Bennington, a jednocześnie mam pewne obawy. Co jeśli Chester mnie zdradzi? Pewnie znów mu wybaczę, ale nie jestem pewna, czy będę umiała z nim żyć. W sumie ostatnio nic dziwnego się nie działo. Nie kłócimy się, on nie zwraca żadnej uwagi na inne kobiety, ale ja czuję się tak inaczej. Może to tylko moje urojenia, ale czuję jakiś wewnętrzny niepokój związany z moim życiem. Nie mogę o tym nikomu powiedzieć, bo nie chcę ich martwić, ale moja intuicja mnie nigdy nie zawodzi. Może to coś z dziećmi, a może ze mną? Nie wiem i nie chcę na razie wiedzieć. 
Z takimi rozmyśleniami zasnęłam. 
Rano obudził mnie zapach świeżej kawy. Cudowny aromat, który rozniósł się po całym pomieszczeniu, dawał wspaniałe pobudzenie. 
Zeszłam z łóżka i przeciągnęłam się jak kotka. 
Odsunęłam rolety, aby do pomieszczenia wpuścić trochę światła. Pogoda, mimo, że był dopiero luty, była w miarę przyzwoita. Czasami padało, ale dużo świeciło słońca. 
Przykryłam małą Sophie, a sama zeszłam na dół. 
Tam przy kuchence stał Chester z Ethanem, którzy coś zawzięcie gotowali i dyskutowali na temat koszykówki. Chłopcy ubóstwiają ten sport i zawsze kiedy mają czas, grają w koszykówkę. Nawet reszta Linków się do nich dołącza. Miło, że znaleźli wspólny język. Są jak prawdziwy ojciec i syn. Jak jeden mąż. 
Chyba mnie nie zauważyli. Paula Ninja w akcji.
- Okej, ja pójdę ją obudzić. Chcę, aby poczuła się wyjątkowo.
- Chester, ona zawsze była, jest i będzie wyjątkowo się czuła. Po prostu spędzaj z nią więcej czasu.
- Wiesz, że jestem z wami tyle, ile tylko mogę. Muszę pracować. 
- Wiem i doceniam to co dla nas robisz, ale może dałoby się skrócić ten czas pracy, przynajmniej w weekendy.
- Masz rację, staję się pracoholikiem tak jak Mike. Nie mogę być taki jak Mike.
- Dzięki. - Ethan poklepał go po ramieniu, a ja się uśmiechnęłam. Kiedy obydwaj się odwrócili w moją stronę, podskoczyli spanikowani. 
- Już wstałaś?! Miałem dopiero cię budzić. Cholera i niespodziankę wzięło w diabli. - Marudził Chester.
- Długo tam stoisz?
- Wystarczająco, aby usłyszeć waszą poważną rozmowę. 
- Mama Ninja w akcji. Twoje skradanie jest niebezpieczne. - Powiedział Ethan, który do mnie podszedł. 
- Wesołego dnia Miłości. - Rzekł mój syn i mocno się do mnie przytulił. 
- Dziś walentynki. Kompletnie zapomniałam. - Speszyłam się, bo nic nie miałam dla swojego narzeczonego. 
- My pamiętaliśmy. To ja idę na górę, przypilnuję resztę, aby wam nie przeszkadzali. Macie pół godziny. - Chłopak powiedział z uśmiechem i znacząco spojrzał na Cheza. O co im chodzi?
- Może to takie niedojrzałe, ale czy zostaniesz moją Walentynką? - Uśmiechnęłam się kiedy Chester zadał mi to pytanie. Zachował się jak kompletny małolat, a nie facet po przejściach. 
- Tak, zostanę twoją Walentynką. - Pocałowałam go bardzo namiętnie, a on odwzajemnił ten gest. Podniósł mnie do góry, aby było nam wygodniej. Zatopiliśmy się w namiętnym tańcu naszych języków. Swoje dłonie wplotłam w jego włosy i zamruczałam wprost w jego usta. 
Bardzo podoba mi się ten dzień. Byłam szczęśliwa.
- Mam dla ciebie niespodziankę. - Powiedział dumnie i zaniósł mnie do kuchni. 
- Mam się bać? Nienawidzę niespodziankę. -  Znów zaczęłam marudzić. 
- Ta ci się spodoba. - Ostrzegł i znów się do mnie uśmiechnął. Miał bardzo ładny uśmiech, który udzielał się również mnie. 
- To dla ciebie, abyś zawsze pamiętała, że cię kocham i zawsze jestem całym sercem z tobą. Noś go zawsze przy sobie. - Na szyi zawiesił mi naszyjnik z serduszkiem, który się otwierał. W środku było nasze wspólne zdjęcie. 
- Chester, zawsze o tobie pamiętam. Kocham cię i nic tego nie zmieni. Przepraszam, że nic dla ciebie nie mam, chociaż już dawno oddałam ci swoje serce. 
- Dałaś mi więcej, niż mogłem chcieć. Dałaś mi miłość, szczęście, rodzinę oraz najlepszego przyjaciela. Nawet Mike mnie tak nie rozumie jak ty. - Z moich oczu popłynęły łzy. Tak bardzo się wzruszyłam, jeszcze nigdy nie powiedział mi tylu słów, które wyrażały jego uczucia. Często mówi do mnie miłe słówka, ale to  co powiedział teraz, przerosło moje oczekiwania.
- Powiedziałem coś nie tak? - Zapytał ze smutkiem. Płacz zdławił mój głos i nie mogłam powiedzieć ani słowa. On mocno mnie do siebie przygarnął i tulił, a kiedy się już uspokoiłam mogłam wreszcie powiedzieć, dlaczego tak bardzo płakałam.
- Po prostu wzruszyłam się twoim wyznaniem. Znów emocje wzięły nade mną górę. 
- I tak cię kocham, nie zależnie od twojego charakteru i wytrzymałości emocjonalnej.

_______
Coraz większymi krokami zbliżamy się do końca opowiadania:)
Pozdrawiam,
Lilith.

5 komentarzy:

  1. Jaki koniec opowiadania? :C
    Nieeeeeeeeee :C
    Zawsze zapominam, że kiedyś musi być koniec, szit xD
    Mmm, ciekawe co to za niespodzianka xD
    Dobra cśii nie mów xD
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo.. koniec? Szkoda...
    Fajny rozdział :D najlepszy był tekst Chestera, żeby udali, że śpią, a może sobie pójdą :D
    Pozdrawiam i weny! Oby nic się nie stanie...

    OdpowiedzUsuń
  3. "-udawajmy, że śpimy to sobie pójdą."
    O kurwa XDDD
    Umarłam XD
    Chester, taki troskliwy ojciec XD
    c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie świetny cytat i rozdział od teraz jeden z moich ulubionych jak pierwszy raz przeczytałam ten cytat Chestera to zaczęłam się chichrać

      Usuń
  4. Nie było mnie z tydzień, a tu proszę trzy rozdziały. :)
    Fajnie, że Paula była silna i udało jej się przeżyć i, że wszystko u nich jak w najlepszym porządku. Jeszcze adoptowali kolejną córkę - jacy oni wspaniali!
    Tak się zastanawiam, bo skoro u Beninngtonów tyle dzieci, to może u Shinodów by coś było hmm...?! XD
    Jak napisały moje poprzedniczki tekst "udawajmy, że śpimy to sobie pójdą" jest najlepszy. Ach te przykładne rodzicielstwo Chestera.
    Zastanawiam się co jeszcze wymyśliłaś w tych ostatnich rozdziałach, bo te myśli Pauli są dosyć... niepokojące.
    No nic. Czekam na następny rozdział i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń