czwartek, 11 września 2014

Rozdział XXXI

            Ona odeszła. Ona już nigdy do mnie nie wróci. - Upiłem kolejny łyk burbona. 
Jeszcze ta suka, znów zaczęła się przyczepiać. - Kolejny łyk i zaciągnięcie się papierosem. 
Nic już nie będzie takie jak kiedyś. Tyle wspólnych chwil, które razem przeżyliśmy. Setki wspomnień, które odbiły się na nas.
Zostałem sam. 
Nie mam już nikogo. Mam wszystkiego dosyć. Ona chce być szczęśliwa, ale nie ze mną. Zabrała mi syna, Ethana, zabrała moje serce. Zabrała wszystko co miałem. 
Zapaliłem kolejnego papierosa. Wypaliłem już paczkę, a nadal się nie uspokoiłem.
Popatrzyłem na nasze wspólne zdjęcie, które wisiało nad łóżkiem. Ona. Taka szczęśliwa. Uśmiechnięta. Ja też wyglądałem przy niej na szczęśliwego. Ja byłem szczęśliwy przy niej. Gdybym mógł to wszystko naprawić, nie pozwoliłbym jej cierpieć. Za wszelką cenę bym ją zatrzymał, nawet gdybym był zmuszony ją porwać i zamknąć w domu. 
Poczułem jak łza spływa mi po policzku. 
To bezsensu. 
Na co liczyłem? Że ona już zawsze będzie przy mnie? Że będę dla niej wystarczająco dobry? Ona pochodziła z innego świata. Nie przechodziła tego co ja, chociaż w domu też nie miała lekko. 
A teraz? Teraz nosi moje dzieci. Gdyby mnie nie poznała, wiodłaby szczęśliwe życie przy boku jakiegoś gacha. Byliby szczęśliwi. 
A ja? Poznałbym jakąś laskę, która niekoniecznie by kochała mnie, tylko to co mogę jej dać. Byłbym ślepy na jej chciwość. Zostawiłbym ją gdyby mi się znudziła i znów poznałbym inną. Wszystko by się ciągle powtarzało. 
- Tak bardzo cię nienawidzę. - Cisnąłem butelką w nasze zdjęcie, które się pokruszyło. 
Byłem zły na siebie, na nią. Dlaczego nie dałaś mi jeszcze jednej szansy, przecież byłoby nam ze sobą dobrze. 
Skryłem twarz w dłoniach. 
Pustka. Strach. Samotność. Dragi. Gniew. Bunt. Ból. Miłość. Wiara. Krew. Cisza. Zdrada. Zaduch. Zwątpienie. Bezsens. Słabość. Czas. Pretensje. Depresja. Niemoc. Gehenna. Łzy. Walka. Usta. Oczy. Ona. 
Przez głowę ciągle przelatywały mi wyrazy i obrazy Pauli. Była niemal namacalna, a jednak tak odległa ode mnie. Widziałem ją w różnych stanach, ale ten który zobaczyłem po koncercie. Ten strach w jej oczach. Ten ból. Jej mocny cios, który mimo siły był taki delikatny. Nie sprawiła mi tym bólu fizycznego. Zrujnowała całą moją psychikę. Zrujnowała wszystko. 
Nienawidzę jej. 
Przeraźliwy krzyk wyrwał się z mojej piersi. 
Chciałem się dla niej zmienić. Przecież umiem się zmieniać. Nie dała mi tej szansy, tej ostatniej szansy. Teraz byłoby nam razem dobrze. Ale ona znów nie chce mnie znać. Dlaczego, każe mi taki cierpieć?! 
Ktoś zaczął dobijać się do moich drzwi. Nie chcę nikogo widzieć. Mam ich wszystkich w dupie. Ja chcę tylko jej. 
Znów zacząłem się rozczulać. To całkiem nie w moim stylu. Czułem tą pierdoloną bezsilność, która atakowała z coraz większą siłą. 
- Chester, jesteś? 
Jeszcze jego tu brakowało. Znów będzie mi mówił kazania o tym, że powinienem zapomnieć, albo walczyć. Mike nie rozumie, że nie mogę zrobić ani jednego, ani drugiego.
- Chester?! - Bieg po schodach i coraz donioślejszy głos mojego przyjaciela. Trzaskanie drzwiami i otworzenie odpowiednich. 
- Stary, co tu się stało.
- Nic. Wyjdź stąd. Nie chcę nikogo widzieć.
Ja chcę tylko Pauli. Nikogo innego. Ona jedyna może przywrócić cały mój świat.
- Nie. Potrzebujesz pomocy. 
- Potrzebuję jej. 
- Nie. Dlaczego ciągle sobie wmawiasz, że jest ci potrzebna? 
- Bo ją kocham. Chcę aby tu ze mną była. Chcę ją tylko zobaczyć, Mike. 
- Po co? Jasno dała ci do zrozumienia, że cię już nie kocha.
- Kłamiesz. Wszyscy kłamiecie. Ona mnie kocha. Rozumiesz? Nie, nie rozumiesz. Wy nic nie rozumiecie! Wam się wszystko układa. Masz Anne, planujecie ślub, jesteście szczęśliwi. A ja? Co ja mam, Mike? Nie mam nic. Ona odeszła! 
- Może to i lepiej. Różniło was wszystko.
- Przeciwieństwa się przyciągają.
- Chyba nie w tym wypadku! Jesteś skończonym dupkiem. Jeśli ci na niej zależy, to po co pieprzyłeś Samanthę?! Dlaczego dałeś jej tyle powodów do odejścia?!
- Chcesz m wszystko wypominać?! Lepiej, jeśli wyjdziesz. Nie mam zamiaru cię uszkodzić. - Powiedziałem już spokojniej. Nie chcę go widzieć. Chcę ją. Tylko jej. Nikogo nie potrzebuję. Tylko Ona jest mi potrzebna. Oddałbym wszystko, aby do mnie wróciła.
- Jutro jest próba. Masz się ogarnąć i przyjść. - Odpuścił. Czy on nie wie, że odszełem? Nie ma sensu z nimi grać i być zbędnym balastem. 
- Nie. Ja już z wami nie gram. Odszedłem. 
- Nie możesz. Masz przyjść i koniec. Jeśli ty się nie zjawisz, to my zrobimy ci wjazd na chatę. Ostrzegam. I weź tu posprzątaj, bo żyjesz jak w chlewie.
Wreszcie wyszedł. Mam go w dupie. Mam ich wszystkich w dupie.

Minęło kilka dni, nie utrzymywałem kontaktu z chłopakami. Oni tylko przychodzili i na mnie wrzeszczeli. Ciągle ta sama gadka.
"Ogarnij się!", "Jesteś kretynem!", "Spieprzyłeś wszystko, a teraz chcesz naprawiać!". Oni nie rozumieją jak bardzo mnie boli jej odejście.
Zaniedbałem wszystko. W domu mam straszny bałagan, który czasami doprowadza mnie do szału. 
- A jeśli ona tu przyjdzie? Jeśli zechce wrócić? Muszę posprzątać. 
Wreszcie znalazłem motywację. Wiedziałem, że jest nieprawdziwa, ale chciałem się łudzić. 
Zebrałem wszystkie butelki, które wyrzuciłem. Pozbierałem kartki papieru z tekstami piosenek. Próbowałem tworzyć, ale nic z tego. 
Zrobiłem pranie. Posprzątałem górę. 
Upłynął mi cały dzień, ale nie chciałem iść spać. Chciałem dalej się łudzić, że kiedy posprzątam, ona wróci. 
Po dwudziestu czterech godzinach, miałem wszystko uporządkowane. 
Usiadłem na sofie i czekałem. Czekałem, aż się pojawi, aż stanie w drzwiach i powie, że wraca. Zrobiłbym wszystko, aby wróciła.
Wtorek - nic.
Środa - nic.
Czwartek - nic.
Piątek - nic.
Kolejny tydzień - nic. 
Dwa tygodnie - nic.
Trzy tygodnie - nic.
Straciłem już wszelkie nadzieje. Nie wróciła. 
Znów sprzątnąłem dom z myślą, że stanie w progu. Czekałem na nią dniami i nocami. Nie sypiałem, bo chciałem być przy jej powrocie. Nadzieja zaczęła gasnąć. Wszystko stawało się bezsensu. 
Minął już prawie miesiąc od naszego ostatniego spotkania. Ona nie wróciła. To bezsensu. Zapomniała już o mnie.
Nie wróci. Nie ma szans. 
W sypialni znalazłem dawkę narkotyku, chciałem go wziąć, ale nie miałem odwagi. Może powinienem się wstrzymać? Chcę zobaczyć ostatni raz swojego syna, swoje dzieci, chcę zobaczyć ją. A jeśli tak będzie lepiej? Jeśli ona właśnie tego chce? Chce abym zszedł z tego świata?
Nie. Ona mnie kocha. Ona nie chce abym umarł. Kiedyś była w stanie za mnie zabić, a ja za nią zamordować. W sumie nadal jestem to w stanie zrobić. Zniszczyłbym wszystkich, którzy jej szkodzą. Ona musi znaleźć szczęście. Ja je odebrałem. Nie zostawiłem jej miłych wspomnień. Wykorzystałem ją. O Boże, dlaczego nie kazałeś mi się opamiętać? Gdybyś tylko wskazał mi drogę, którą powinienem iść. Wykorzystałbym to rozsądniej.
Położyłem się w naszej sypialni. Znów wisiało tam nasze zdjęcie, które osadziłem w nowej ramie. Czekałem kiedy wreszcie przyjdzie i powie mi, że jest dla mnie, że to co było wciąż jest i będzie. Chciałem dotknąć jej ust. Zobaczyć jak się uśmiecha, jak robią jej się dołeczki w polikach. Chciałem poczuć te drobne dłonie, które mnie obejmują. Zobaczyć oczy, w których mogłem się zatopić. Dotknąć jej. Tak bardzo chciałem poczuć jej skórę. Chciałem ją chłonąć. Ale znów nic z tego nie miałem.
______
Depresyjny rozdział Chestera...
Został on napisany przez Panią Ciemności jeszcze raz i chyba lepiej, niż poprzednio. 
Wiem, że liczycie na jakąś poprawę i obiecuję, że ona nastąpi kiedyś. Będzie szczęśliwe zakończenie, chyba, że opuści mnie wena i nie będzie mi się chciało dalej tego ciągnąć.
Zapraszam do komentowania,
Lilith.

4 komentarze:

  1. "Pustka. Strach. Samotność. Dragi. Gniew. Bunt. Ból. Miłość. Wiara. Krew. Cisza. Zdrada. Zaduch. Zwątpienie. Bezsens. Słabość. Czas. Pretensje. Depresja. Niemoc. Gehenna. Łzy. Walka. Usta. Oczy. Ona. "
    Moim zdaniem za dużo tutaj słów jest wstawionych.
    Tak to ogólnie jest fajnie. Chester, Chester ty kretynie. nie mam weny na komentarz. Jest dopiero 21:37, a czuję się jakby było po 12. Musiałam zrobić dzisiaj 8 jebanych bransoletek na jutro i pouczyć się także jebanej mitologi na polski. Mitologi o Chaosie ;-; Ale dobra, ogar. Wszystko fajnie, ma się ułożyć. I w ogóle. Pozdrawia zmęczona i padnięta Shinodowa. Weny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Huhu!
    Depresja Chester'a!
    W końcu!
    Jestem debilem.
    Najpierw chciałam depresji/śmierci Chester'a, a kiedy czytałam ten rozdział, to było mi przykro, że Chez cierpi.
    :') :') :') :') :') :') :') :') :') :') :')
    Ale i tak, rozdział był perfekcyjny. Idealnie opisane uczucia, dobrze napiane stylistycznie.
    Nie ma do czego się przyczepić.
    Tylko...
    Co ty mi tutaj już piszesz o szczęśliwym zakończeniu? Huh?
    My tu chcemy dwustu rozdziałów!
    XD
    Jak można mieć tyle weny i napisać aż 200 rozdziałów? XD
    Fienc fracam do nutneko rzycia, baj baj.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale dołujący rozdział.
    Końcówka mi się strasznie skojarzyła z piosenką Pezeta. Jest tam taki fragment 'że jesteś dla mnie, jesteś ze mną, że ja i ty to coś, co jest na pewno, że jest naprawdę, że to co było między nami wciąż jest i wciąż jest ważne '
    Mam nadzieję, że nie zrobi nic głupiego, ale kurde sam jest sobie winien.
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nope. Tak jest nieładnie i źle! Mają być razeem nooo xD
    Chester rusz się no. Paula noo xD
    no niee no xDd
    Weny

    OdpowiedzUsuń