poniedziałek, 15 września 2014

Rozdział XXXII

Minął kolejny miesiąc, a ja nadal cierpiałam. Było mi źle bez niego, ale ja nie umiałam żyć ani z nim, ani bez. Natłok wszystkich myśli i emocji, spowodował, że mój stan był coraz gorszy. Już za dwa tygodnie miałam termin porodu, a ciąża była zagrożona. Powiedziałam lekarzom, że mają ratować dzieci, a nie mnie. Nie chciałam jeszcze umierać, ale nie mogłam pozwolić, aby umarły niewinne istoty. Teraz znów siedziałam na kanapie i patrzyłam beznamiętnym wzrokiem w okno. Jack zadowolony bawił się na dywanie w budowanie wytwornych budynków. Na samo wspomnienie o tym szkrabie, uśmiechnęłam się. Co on pocznie, kiedy zabraknie mnie na świecie? On przecież kocha mnie jak własną matkę, a ja tak samo kocham jego.
- Mamo, dosyć użalania się nad sobą. Ciągle gapisz się w to okno. Bądź poważna i wybacz mu, albo chociaż spróbuj. Chez też ciągle się użala i stara się wymyślić coś, co sprawi, że do niego wrócisz. Chłopaki mają już go dosyć. Jeśli nie robisz tego dla siebie, to zrób to dla Jacka, któremu ojciec jest potrzebny. Sama wiesz, jak to jest wychowywać się bez ojca. Ja też wiem jak to jest nie mieć rodziny. - Słowa Ethana uderzyły we mnie jak noże. Coś pękło. Duma gdzieś ustąpiła, a honor poszedł w las. Została tylko ta bezgraniczna miłość do Chestera i do dzieci.
- Synu, potrzebowałam takiego kopa, jakiego mi dałeś. Dziękuję. - Przytuliłam swojego najstarszego syna. - Ubieraj się, muszę porozmawiać z Chesterem.
Chłopak uśmiechnął się na te słowa i zaczął się szykować. Ja ubrałam Jacka i ruszyliśmy do samochodu.
- Gdzie jedziemy? 
- Do taty, skarbie. Do taty. - Najmłodszy również się uśmiechnął. Ruszyłam z piskiem opon. Droga do mieszkania mojego "byłego" faceta, minęła mi bardzo szybko. Wypięłam Jacka z fotelika i pomogłam mu wysiąść, następnie poszliśmy do drzwi. Zadzwoniłam dzwonkiem i czekałam, aż mi otworzy.
- Mike, mówiłem, że nie chcę twoich rad. - Słyszałam jego narzekania, a po chwili otworzył drzwi. Wyglądał co najmniej strasznie. Miał bardzo zmęczony wyraz twarzy, przekrwawione oczy, rozczochrane włosy oraz kilku dniowy zarost.
- Paula?! Dzieciaki. - Od razu się ożywił i wziął na ręce Jacka, a Ethanowi podał dłoń. Na mnie popatrzył z niepewnością w oczach, ale to ja wykonałam pierwszy krok i mocno go do siebie przytuliłam. 
- Tak cholernie za tobą tęskniłam. 
- Złe słowo. - Powiedział Jack. Wyjęłam portfel i zapłaciłam chłopakom po pięć dolców. 
- Chez, jest możliwość, że przyjmiesz mnie do siebie z powrotem? 
- Tak. Ja nadal cię kocham.
- Ja ciebie też kocham. - Znów się do niego przytuliłam. 
- Wejdźcie do środka. - Zaprosił nas, a my podążyliśmy za nim. Mieszkanie było bardzo czyste, co oznacza, że nie opieprzał się przez ten czas. Najbardziej zaskoczył mnie salon, gdzie na parapecie stał płyn do mycia szyb i ręczniki papierowe.
- Polubiłem sprzątanie. - Wyjaśnił. 
- Miło. Przepraszam, że uciekłam.
- Przepraszam, że cię zraniłem. - Jack poszedł do telewizora i go włączył. Usiadł wygodnie na kanapie. Ethan zrobił to samo, a my staliśmy i patrzyliśmy sobie głęboko w oczy.
- Wiesz, że od kilku miesięcy nie pragnąłem niczego innego, jak to, żebyś kiedyś zapukała do drzwi i powiedziała, że nadal mnie kochasz i chcesz być ze mną.
- Marzenia się spełniają, a to, że tu jestem to zasługa Ethana, który zmobilizował mnie do przyjścia do ciebie.
- Jestem mu wdzięczny. - Przytuliłam go mocno, a niekontrolowane łzy szczęścia poleciały po moich polikach. Nie powinnam więcej płakać, zbyt dużo wylałam łez. Jednak te łzy w niczym nie przypominały tych z ostatniej nocy, te były inne. Dzięki nim pokazywałam jak bardzo się cieszę. Pokazywałam pragnienia i swoje emocje, które kumulowałam od dłuższego czasu w sobie. 
Chester kołysał mnie w swoich ramionach. Było nam dobrze. 
Do mieszkania wpadł wściekły Mike, ale kiedy mnie zobaczył złagodniał. Coś we dwóch musieli namieszać. 
- To ty, wy. On. Ty. Razem? - Jąkał się. Nigdy tego nie robił.
- Tak. Co cię sprowadza? - Zapytał mój narzeczony.
- Myślałem, że to ktoś inny, nie ważne. Paula, jak się cieszę, że cię tu widzę. - Teraz już wyszedł z szoku i podszedł do nas. 
- Miło, że witasz mnie z otwartymi ramionami, Mike. Mam nadzieję, że nie namieszałam zbytnio w waszych życiach.
- Daj spokój. Rany, to naprawdę ty. - Przytulił mnie tak po przyjacielsku i zaczął szeptać do mojego ucha, tak abym tylko ja mogła go usłyszeć.
- Masz go trzymać krótko. Nie popuszczaj mu i pokaż, że twarda z ciebie babka. Pamiętaj, że on nigdy się nie zmieni, bądź na wszystko gotowa. 
- Mike, dzięki, że pomagałeś nam obojgu w trudnych chwilach. Nie zapomnę ci tego nigdy. 
- Nie mogłem patrzeć jak cierpicie oboje. - Wypuścił mnie z objęć. Cóż, Mike jest dla mnie starszym bratem, jest przyjacielem, którego zawsze można prosić o pomoc i nie odmówi. 
- Ja będę leciał. Spotkamy się jutro w studio, albo nie. Nie przychodź jutro do pracy, poradzimy sobie bez ciebie. Musicie nadrobić stracony czas. - Wymownie popatrzył na Chestera, a ten skinął. Nie rozumiałam, o co im w tej chwili chodziło.
Mike opuścił nasz dom, chyba mogę mówić nasz, prawda? 
Przez kilka miesięcy tak dużo się zmieniło. Przeżywaliśmy swoje wzloty i upadki, ale potrafimy do siebie wracać i to jest chyba prawdziwa miłość. Jesteśmy nie do rozdzielenia. Nie istniejemy bez siebie. Widocznie byliśmy sobie pisani, to przeznaczenie. Jeszcze niedawno uważałam to za bajkę, a teraz jestem pewna, że coś takiego istnieje i nie zamierza przestać. 
- Nie wiem, jak wytrzymałem bez ciebie taki długi okres czasu. Kurczę, to naprawdę było ciężkie. - Pocałował mnie. Potrzebowałam tego, tak bardzo mi tego brakowało.
- Kochanie, już się mnie nie pozbędziesz. A jeśli powiesz "Tak" pod ołtarzem, to już na pewno cię nie wypuszczę. 
- Już zawsze razem. - Uśmiechnęłam się smutno, bo on nie koniecznie musiał wiedzieć, że tak w rzeczywistości mogę odejść już niedługo. Nie chcę mu tego robić, ale nie mogę mu teraz powiedzieć. Jeszcze za wcześnie. 
- Podoba mi się to co słyszę. - Ujął moją lewą dłoń, na której nadal widniał pierścionek zaręczynowy. Nie byłam w stanie go zdjąć. Moja ręka bez niego, była taka ciężka. 
- Nie zdjęłaś go. Czyli nadal miałaś jakieś nadzieje. 
- Nadzieja umiera ostatnia. Powinieneś o tym wiedzieć. - Usiedliśmy pomiędzy naszymi chłopcami. Byliśmy prawdziwą rodziną. Właśnie tego potrzebowałam. 
Znów zaczęła się przeprowadzka. Wróciłam do swojego nowego domu, w którym miałam zamiar spędzić bardzo miłe chwile. Może nie koniecznie będzie ich dużo, ale chciałam.

______
Dodany kolejny rozdział. 
Do końca opowiadania pi razy drzwi jest jeszcze dziesięć rozdziałów, Plus/Minus jeden. 
A takie tam matematyczne podsumowanie^^.

Ludzie, matma śni mi się po nocach O.o - to nie jest normalne. Zasypiam z cyferkami i budzę się z cyferkami. Dlaczego na medyczno-przyrodniczym jest rozszerzona matma! I to w dodatku od pierwszej klasy? No się pytam - paczemu?
Matma to dzieło Szatana, nawet ksiądz na religii przyznał nam co do tego rację. Skoro kapłan mówi takie coś, to musi być prawda.

Pozdrawiam znad książek od matematyki, biologii i chemii,
Lilith. 

4 komentarze:

  1. Rozdział całkiem fajny, ale mogłabyś go bardziej urozmaicić.
    Wiesz... to wszystko wydaje się zbyt oczywiste. :D
    Ale to nie zmienia faktu, że mi się podoba.
    Weny. Do następnego. :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Łał. Rozdział fajny, a ja mam nowe naszywki ^^ Musiałam się komuś pochwalić xD
    Paula pewnie umrze e.e I nawet za tym bym była, bo nie przepadam za nią. Nie wiem czemu. Najbardziej uwielbiam Mike'a, o. Wracając, nie wiem czemu, ale coraz mniej podoba mi się Twój styl pisania. Nie mam bladego pojęcia. Oczywiście nie bierz tego jako hejta. Bo to hejt nie jest. Ale i tak czytam i będę czytała dalej :D Więc się nie martw ;) ( choć mi się też coraz mniej podoba mój styl pisania ). Co jeszcze... Wiedziałam, że oni wrócą do siebie! Ethan, wyluzuj. On jest jak dorosły. Nawet nie wiem ile on ma lat. Po tym jak mówi, można wywnioskować, że około dwudziestki ;-; A przecież Paula ma tyle. Ba! Nawet nie ma tylu...
    Pozdrowienia, czasu, energii i zdrowia! Oraz chęci :D

    OdpowiedzUsuń
  3. JEST

    JESSST
    JEEST
    JEST
    Wreszcie xD Kurde Paula ogarnij się i żyyyyj
    Nie ma umierania
    NIE MA xD
    Weny! xd

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale wiadomo - szkoła.
    Ethan taki dorosły, Chaz taki zdesperowany i jeszcze sprzątający, Paula taka miłosierna. Dużo się działo przez ten czas.
    Wrócili do siebie. Super! Miejmy nadzieję, że wszystko zmierza ku lepszemu. :)
    Zaraz jeszcze skomentuję nowszy post także do napisania za chwilę.

    OdpowiedzUsuń