środa, 13 sierpnia 2014

Rozdział XXVI

Nadszedł kolejny dzień, który zapowiadał się źle już od samego rana. Siedziałam na kanapie i ciągle myślałam o wszystkim. Dziś przyjedzie Chester po Jacka. Chester. Tak cholernie mi go brakuje, a mimo wszystko nie jestem w stanie do niego wrócić. On nawet nie stara się ze mną nawiązać dialogu. On po prostu czasem dzwoni, a ja odkładam słuchawkę. Jest mi ciężko. Wiem, że Chez wie co u mnie, bo Mike mnie czasami odwiedza. Jednak Chester i nasz związek to temat tabu. Nie rozmawiamy o tym, bo ja już nie mam siły. 
Ethan. Ethan jest kochanym synem. Zajmuje się mną i swoją nauką. Odnosi sukcesy sportowe i jestem z niego dumna. Bardzo dumna. Jest dla mnie wsparciem w trudnych momentach. Gdyby go przy mnie nie było, byłoby mi bardzo ciężko.
Jack - rośnie jak na drożdżach. Pyta ciągle gdzie tata, ale zręcznie omijam te tematy. Chyba rozumie, że nie chcę o tym rozmawiać. 
Nadal mieszkam w swoim dawnym mieszkaniu, bo mama przeprowadziła się do Christophera i widzę jak przy nim promienieje. Jestem szczęśliwa, że znalazła szczęście, którego ja nie odkryłam. 
A teraz pojawił się kolejny problem. Moje badania znów źle wyszły. Chcą abym poszła do szpitala, ale jak? Co zrobię z Jackiem i Ethanem? Moja mama chętnie by się nimi zajęła, ale ja nie chcę. Nie mogę obarczać ją swoimi problemami. Jest jeszcze Chez. Na pewno mógłby zabrać chłopców na tydzień, może dwa. A jeśli jest z Sam? Jeśli ona tego nie chce, to nie mogę się narzucać. Cóż, może muszę odpocząć. Zmęczenie bierze nade mną górę, a przecież nie mogę się poddać. Muszę być silna. 
Co ja mam ze sobą zrobić?  Nie umiem leżeć na kanapie i gapić się w telewizor. Tym bardziej, że co chwilę podają jakieś plotkarskie wiadomości. Nienawidzę plotek. 
Ethan na obozie, Jack z Christopherem w wesołym miasteczku, a ja siedzę od godziny i nie robię nic. 
Muszę się przejść. Ta. Pójdę się przejść, spotkam dziennikarzy i znów pojawią się plotki. Mam gdzieś ich wszystkich. Nie mogę siedzieć zamknięta w czterech ścianach, to jeszcze gorzej na mnie działa. 
Zadzwonił mój telefon. 
- Halo? 
- Czy tu pani Paulina Smith? - Zapytał mężczyzna.
- Tak. O co chodzi?
- Dzwonię ze szpitala w sprawie pani wyników badań.
- Tak, są fatalne. Nie idę do szpitala. - Od razu zapowiedziałam.
- Nie, tu nie o to chodzi. W recepcji był błąd. Nie dostała pani swoich wyników, tylko pani Amandy Smith. Bardzo przepraszam za ten błąd. Czy mogłaby pani odebrać swoje wyniki, a te nam przywieźć? 
- Tak, oczywiści. Za jakąś godzinę powinnam być.
- Dobrze, dziękuję.
- Do widzenia. - Rozłączyłam się. Przez trzy dni, żyłam w strachu, że moja ciąża jest zagrożona, a tu się okazuje, że to był błąd? Porządny opieprz by się przydał recepcjonistce. Nigdy więcej takiego stresu. 
Podniosłam się z sofy i udałam do kuchni, aby zabrać swoje wyniki. Wzięłam kartki i udałam się do samochodu. 
- Widzicie skarby, jednak nic wam nie jest. Jesteście cali i zdrowi. - Dotknęłam brzucha. Wsiadłam do swojego mustanga i powoli udałam się do szpitala.
Miałam nadzieję, że moja ciąża przebiega prawidłowo. Albo nie chcę wiedzieć. Tak byłoby lepiej dla mnie. Nie denerwowałabym się. 
Dwadzieścia minut później byłam już na miejscu. Zabrałam wyniki i udałam się do recepcji. 
- Dzień dobry, jestem umówiona z doktorem Harrisem. 
- Pani nazwisko? - Zapytała pielęgniarka. Była to starsza kobieta, która widocznie lubiła swój zawód.
- Smith. Paulina Smith. - Dopowiedziałam dla jasności. Miałam dosyć pomyłek.
- Tak. Doktor czeka. Gabinet osiemnasty.
- Dziękuję. - Poszłam pod wskazany gabinet. Zapukałam, a następnie weszłam. 
- Witam. Mam wyniki. - Podałam papier.
- Cóż, pani Smith przepraszamy za zamieszanie. - Spojrzał na moje badania i na mnie. Pokręcił głową z rezygnacją. - Musimy panią zatrzymać na obserwacjach. Badania pani Amandy były złe, ale pani są o wiele gorsze. Ma pani przemęczony organizm, za mało witamin. I chcemy zrobić nowe badania. Na tę chwilę, potrzebuje pani ciągłej opieki lekarskiej. 
Łzy zakręciły się w moich oczach.
- Jak długo musiałabym zostać? 
- Tydzień, to minimum. Chce pani narazić te dwie istoty, które nosisz pod sercem? Jeśli nie chcesz tu zostawać dla swojego dobra, to zrób to dla bliźniaków. Tak będzie dla was najlepiej.
- Dobrze, w sobotę rano pojawię się w szpitalu. 
- Rozumiem. Cieszę się, że pani wreszcie zmądrzała i chce zawalczyć o siebie i dzieci. Na dziś to wszystko.
- Dziękuję, do widzenia. - Podałam dłoń lekarzowi, a później wyszłam. Świat stał się zamazany. Łzy przysłaniały mi wszystko. Tak cholernie boję się o swoje dzieci. Co jeśli będę musiała je usunąć? Co się wtedy ze mną stanie, ja przecież nie dam rady. Jak ja to wytłumaczę Chesterowi? Boże, przecież nie możesz mnie tak karać. Ja też mam prawo aby być szczęśliwym. 
Kiedy już się uspokoiłam, pojechałam do domu. Najchętniej zakopałabym się w ciepłym kocu i odizolowała od wszelkich problemów. Gdzie się podziałam dawna ja? Przecież zawsze umiałam walczyć, a teraz? Teraz chcę powiesić białą flagę. Mam dosyć. Chociaż, zapewne jeszcze więcej spieprzy się w moim życiu.  Zawsze tak jest. 
Panie, jeśli tu jesteś, spraw, abym zaznała chociaż odrobiny spokoju. Pomóż mi to wszystko przetrwać. - Posłałam cichą modlitwę, ale ona i tak zapewne nie przyniesie mi ukojenia
Podjechałam pod mieszkanie. Wzięłam głęboki oddech i weszłam do środka. Postanowiłam się spakować już na sobotę, aby później się ze wszystkim nie śpieszyć.
Zegarek wskazywał czwartą. 
- Dlaczego Christopher jeszcze nie przywiózł Jacka? 
Wybrałam jego numer, a po chwili odebrał.
- Tak?
- Cześć Chris, kiedy przywieziesz Jacka? Chester ma po niego za dwie godziny przyjechać. 
- Paula, już za chwilę będziemy. Twoja mama nie chciała nas wypuścić z domu, dopóki nie zjedliśmy obiadu. Uparta baba. - Zaśmiał się. 
- Okej. Czekam. - Rozłączyłam się. 
O tak, moja mama jest uparta. Nie zjesz - nie wyjdziesz. Przez tyle lat się nic nie zmieniła. 
Wzięłam z szafy małą walizkę i spakowałam podstawowe rzeczy, które mi się przydadzą. 
Christopher przywiózł Jacka, który był niezmiernie zadowolony z zabawy. 
- Kochana, Jack to aniołek. Evelin kazała cię zaprosić do nas na obiad. Po za tym, mogłabyś u nas zamieszkać przez kilka dni, abyś nie siedziała sama.
- To bardzo miło, ale ja już mam plany na ten tydzień. Powiedz, że na pewno przyjadę do was.
- Coś się dzieje? - Popatrzył na mnie troskliwym wzrokiem. Patrzył prawdziwie ojcowskim wzrokiem. Nigdy takiego nie spotkałam w swoim życiu. Ojciec nigdy tak na mnie nie spojrzał, ani nie spytał czy wszystko dobrze. Był dupkiem.
- Nie. Po prostu umówiłam się ze znajomymi, że spędzimy trochę czasu razem. Przeproś ją ode mnie.
- Dobrze, że chcesz gdzieś wyjść. Wracasz do siebie.
- Tak. - Skłamałam mu prosto w oczy. Nie wracam do siebie. Jest ze mną coraz gorzej. Boli mnie serce, a dusza jest rozbita na małe kawałeczki.
- To dobrze. Ja muszę już wracać. Dzwonili z wydawnictwa. No nawet dnia z rodziną nie można spokojnie spędzić. - Pokręcił głową z aprobatą. Na pożegnanie mocno mnie do siebie przytulił i odjechał. 
Jack był widocznie zmęczony bo zasnął w moich ramionach. Nie mogę go budzić, a po niego ma przyjechać Chester. Będę musiała z nim porozmawiać. Jeśli się nie zgodzi zająć Jackiem przez tydzień, będę musiała zostać w domu. Nie powiem mamie, że muszę iść do szpitala. 
W kuchni zrobiłam sobie herbatę, którą bardzo szybko wypiłam. Byłam załamana. Wszystko zaczęło mnie przytłaczać. Zostałam z tym sama.
Nie jesteś sama, masz mnie. Zawsze jestem z tobą.
Usłyszałam głos, bardzo delikatny głos. Był wszechogarniający. Przeszył mnie dreszcz.
Dlaczego się mnie boisz? Nie skrzywdzę cię. Jesteś cząstką mnie.
Kolejne zdanie. Zwariowałam. Jeszcze tego mi brakowało. 
Możesz mi zawierzyć swoje problemy. Musisz się odprężyć. Niech twoje problemy przeją na mnie. Ja będę je o wiele lepiej znosić i dawkować ci je tak, abyś się nie przemęczała. Chestera zostawię ci już teraz.
Poczułam coś. Poczułam się lekko. Pierwszy raz od kilku dni mogłam spokojnie odetchnąć. Myśli nie kotłowały się w mojej głowie. Wszystko było na swoim miejscu.
- Dziękuję. - Szepnęłam, chociaż nie wiedziałam do kogo to mówię. Straszne.  Rozmawiam sama ze sobą. 
Przeraźliwy dzwonek wyrwał mnie z zamyślenia. Zapewne Chester przyjechał po swojego syna.
Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Nie myliłam się. Zobaczyłam go. Był taki zmęczony, ale chował to wszystko pod maską.
- Cześć. Wejdź. - Powiedziałam cicho. Nie chciałam obudzić swojego syna, a i mój głos nie pozwalał mi na głośniejszy ton.
- Cześć. - Przeszliśmy do kuchni.
- Jack przed chwilą zasnął, nie chcę go na razie budzić, a ja muszę z tobą porozmawiać. - Wrócił mi już normalny głos. Usiedliśmy. -  Napijesz się czegoś?
- Nie. Jak się czujesz? 
- Dobrze, a ty?
- Też. - Nieszczerze się uśmiechnął, zresztą ja też. 
- Chez, wiem, że uzgadnialiśmy iż weźmiesz Jacka na weekend, ale czy byłoby problemem, aby został u ciebie do przyszłej niedzieli? Niespodziewanie wyskoczyło mi kilka spraw do załatwienia. Ale jeśli nie, to rozumiem. 
- Nie. Może być u mnie przez cały tydzień. Coś się stało?
- Nie. Przepraszam, że mówię to dopiero dziś. - Znów posłałam mu uśmiech, ale nadal unikałam jego spojrzenia. Dopóki nie spojrzałam w jego oczy, udawałam silną. Ale tylko do czasu. Kiedy wyjdzie, zaleję się łzami. 
- Nic się nie stało. Paula, co się z nami stało? Kiedyś mogliśmy rozmawiać ciągle, nikt się nie martwił, że powie coś nie tak, a teraz?
- Teraz się zmieniliśmy. Nie umiem mówić o czymkolwiek z tobą otwarcie. 
- A jeśli dałabyś mi jeszcze jedną szansę? 
- Nie jestem już zainteresowana taką opcją. Mam kogoś. - Wypaliłam. Kłamałam. Przelotnie spojrzałam na niego i zobaczyłam ból. Nie poczułam się z tym lepiej, ale nie chciałam drążyć tematu przebaczenia.
- Masz kogoś? - Zapytał, nie rozumiejąc.
- Mam. 
- Nie możesz mieć nikogo. - Powiedział ze złością.
- Mamy takie same prawa. Skoro ty możesz pieprzyć Sam, ja mogę mieć faceta.
- Nie chcę aby on wychowywał mojego syna. Zabieram Jacka do siebie. - Tym zdaniem wyprowadził mnie z równowagi. Nie ważne, że go kochałam. On nie ma prawa mi zabierać Jacka.
- I co zrobisz później? Kto się zajmie Jackiem, kiedy będziesz w pracy, kiedy pojedziesz w trasę? Ona będzie się nim zajmować? Jak długo? Ty odejdziesz z Linkinów? I kim będziesz? Jack i Ethan, są dla mnie kimś ważnym. Nie pozwolę ci zabrać Jacka.
- On jest moim synem, a ty dla niego jesteś obca. 
- Skoro jestem dla niego obca, to dlaczego pozwalałeś mi z nim zostawać, kiedy wychodziłeś? Dlaczego nie zabrałeś go do Samanthy, skoro ona nie jest dla ciebie obca. Powiem ci dlaczego, bo ona go nie będzie chciała. Ona liczy tylko na seks z tobą. Nic więcej od niej nie dostaniesz. 
- Nie jestem z nią. To się skończyło. Jeśli będzie trzeba odejdę od Linkinów. Chyba, że do mnie wrócisz.
- Popieprzyło cię do reszty. To już było i nie wróci. Sam do tego doprowadziłeś. 
- Wiem, nie jest mi z tym dobrze. Wciąż cię kurwa kocham, ale do ciebie to nie dociera. 
- Zbyt wiele razy mnie zwodziłeś. Zrozumiesz to kiedyś. Ja mam dosyć tego, że zawsze kiedy coś spieprzysz mówisz, że to naprawisz, że już nigdy nie będę przez ciebie krzywdzona i co? Znów dajesz ponieś się swoim żądzą! 
Naszą kłótnię przerwał płacz Jacka. Poszłam do niego. 
- Kochanie, tata po ciebie przyjechał. Cieszysz się, że spędzisz z nim cały tydzień? - Zapytałam synka. Nie byłam teraz pewna, czy to dobry pomysł, aby on pojechał do Chestera. Co jeśli nie będzie chciał mi go oddać?
- Tak. Tata. - Chłopiec się uśmiechnął i momentalnie przestał płakać. Podał mi rączkę, którą ujęłam i razem poszliśmy powoli do kuchni. 
Chester już się uspokoił. Wiedział, że mam rację, a każde sprzeciwienie się mi, działa na jego niekorzyść. Nie jest w stanie się opiekować Jackiem tak samo jak nie będzie umiał odejść z zespołu. Już to przerabialiśmy.  
Nakarmiłam syna, pożegnałam się z nim i pojechał do Chestera. Było mi ciężko, kiedy musiałam go pożegnać, chociaż wiedziałam, że tylko na kilka dni. Jednak mimo wszystko, to był dla mnie cios nożem i przekręcenie go o trzysta sześćdziesiąt stopni. 
Wzięłam prysznic, położyłam się w łóżku i z bezsilności zaczęłam płakać. Nic mi nie pozostało. 

_____
Cześć i czołem,
Przeczytałam wasz sugestie w komentarzach i postanowiłam z nich skorzystać:) 
Będzie coś z depresją Chestera, a w sumie już jest i tu uwaga: PANI CIEMNOŚCI TO NAPISAŁA...
Jako, że ja kompletnie nie mam pojęcia o stanach depresyjnych, więc się do tego nie garnęłam zbyt chętnie. Ale już rozdział jest.
Kolejna sprawa Jason. Jego też umieścimy w kilku fragmentach. Będzie taką czarną owcą, którą będzie zazdrosny facet chciał zabić. (Muahahaha)
W dalszej lub bliższej przyszłości idealny synek coś namąci, coś nielegalnego. Zbyt idealizują Ethana...
Jak już mogliście zobaczyć pojawił się tajemniczy głos... Będzie go więcej. Będzie strasznie, chociaż z tym powinnam poczekać do Halloween. 
U państwa Shinodów też się coś zadzieje. 
I chyba to są moje najbliższe plany na kolejne rozdziały.

A tak na koniec, założyli mi usztywnienie, dali zastrzyki i normalnie boli mnie brzuch. Co to za diabelskie wynalazki tych lekarzy O.o ?!
Wracam do Polski już 18 sierpnia. Tym razem lot bez przesiadek. Przy sprzyjających warunkach to około dziewiętnastu godzin ciągłego lotu. 

Rozmyślałam nad Chesterem seksoholikiem i muszę przyznać, że pisanie scenariuszy porno mi nie idzie. Chociaż gdybym tak bardzo się w sobie spięła to bym coś napisała. A może jakaś dobra znajoma mi pomoże?

Jeszcze coś. Czytam wasze opowiadania, ale nie nadążam komentować. 
Zobaczyłam jakąś Bennode i Bourdonne. Co tu się wyprawia podczas mojej nieobecności? No nie spodziewałam się ;D

Pozdrawiam was ze słonecznego LA,
Lilith.

7 komentarzy:

  1. Super, czekam na następny.
    Weny. ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. No ten no... Hmm, ciekawe co się stanie u Shinodów? Powiadacie, że zazdrosny Chester. Nie wiem jak reszta, ale ja od zawsze nie lubiłam Ethana. Jak Paula mogła tak okłamać Czesia? Jak? Troszkę denerwuję mnie Chez, taki jakiś dziwny się zrobił. I na koniec, niech Sam spada na drzewo. Weny:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Naprawdę nie lubię Chestera w tym opowiadaniu! Taaa Paula jest obca dla Jacka, wcale go nie zna, wcale go nie wychowuje, nieeee. Depresja? Coś u Shinodów? Ethan coś namęci? Jason, tajemniczy głos? Hmmm... ciekawie się będzie działo. Widzę, że coraz więcej bohaterów będzie miało swoje poboczne wątki. Fajnie! ;)
    Udanego powrotu do Polski i weny. ;* Czekam na ciąg dalszy. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja pierdolę (;____;)
    Nosz kurwa jak ja nienawidzę Chestera w tym opowiadaniu. Pieprzony egoista, seksocholik i nie wiem co jeszcze. Fajnie, że będzie coś z jego depresją. Niech kurwa cierpi. Cierpi bardziej niż Paula.
    W końcu pojawił sie wątek z tą lalką. Bo to raczej jej głos? "Coś tam daj mi przejąć Twoje smutki" XD
    Coś stanie się u Shinodów? Czyżby Mike się w końcu oświadczył?
    Jason...hmm...Skoro Paula okłamała Chester'a, że ma faceta, to on pomyśli, że Smith jest z Dżejsonem. I będzie usiłował go zabić xD
    Jeszcze jakby zobaczył, że na przykład Jason obejmuje Paulę, to ohoho. Już widzę jak rzuca się na Jasona i łamie mu nos XD
    Ogólnie to Chessy jest dziwną postacią. Zachowuje się jakby nie rozumiał swoich błędów albo udawał, że ich nie ma. A kiedy Paula udaje, że ma kogoś, to ma do niej pretensje. Fuck logic... Plus jeszcze powiedział, że Paula jest obca dla Jacka. NO JA PIERKURWADOLE. Jak on tak w ogóle może? Nie rozumiem tego faceta. Paula go wychowuje, kocha go, traktuje jak rodzonego syna, a Chez wygaduje takie rzeczy.
    Po tym wszystkim jakoś tak nie widzę Cheyzza i Pauli razem. No poprostu nie widzę ich razem. Za dużo niewypowiedzianych słów, za dużo złamanych obietnic, za dużo wydarzeń, które oddaliły ich od siebie.
    A Smith(czy jak tam ona ma na nazwisko XD) powinna się wziąć za siebie.
    Boże, oby nie poroniła. Ciekawe ile jej w ogóle zostało do porodu...
    Rozdział znowu skończył się tak cholernie smutno. Paula płakała. ZNOWU. Ostatnio ciągle to robi, przez tego dupka. Ej przecież ona nie może się denerwować, bo naprawdę poroni!
    Nawet nie wiesz, jak bardzo podobał mi się ten rozdział. Naprawdę. Świetny. Tak cholernie się w niego wczułam, że czułam wszystkie emocje PAULI.
    Próbowałam w jakiś sposób wcielić się w Chestera i spróbować zrozumieć go i jego postepowanie...No ale kurwa nie potrafiłam.
    On jest dla mnie taką pojebaną i niezrozumiałą postacią, że no kurde...Brrr. Nie mam słów.
    Dobra, to ja pozdrawiam i życzę weny!
    PS. Współczuję, że będziesz tak długo lecieć do Polski.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak, Bourdonna, masz problem? B| Ale się podobało? :D
    Nie wiem czemu, ale to opowiadanie zaczyna się robić troszkę nudnawe. Albo ja zmieniłam gust, albo ty robisz coś źle. Choć uważam, że to ja zmieniłam, ale ok.
    W końcu syn doskonały coś zrobi! Nie wiem, ale denerwuje mnie jego postać... U Shinodów? Hm, ciekawe, ciekawe. Ja na razie tylko tyle. Jeśli uważasz, że to negatywny komentarz to usuń, ale napisałam co sądzę. Zmień coś, niech Paula zrobi coś głupiego, a nie robi to i jedno w kółko Macieja. Eh, pieprzę nie od rzeczy. Nie wiem czy czytałaś na Andrew Shinji Shinoda, jeśli nie, to zapraszam :) Pozdrowienia i weny :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale sobie powrzeszczeli :D
    Ale taki mini spoiler na końcu mnie zaniepokoił. Depresja, dziwne głosy, problemy.. Uh. Tylko niech ona tak się nad sobą nie użala, to będzie super :D
    Spokojnego lotu i weny :)

    OdpowiedzUsuń