sobota, 17 maja 2014

Rozdział X

Nadszedł dzień, w którym spotkam się z Chesterem. Za dwie godziny dojedzie do swojego domu, a za trzy się z nim spotkam.
Będąc w tak szampańskim humorze, stworzyłam nowy bit, który był tak wesoły jak ja. Po prostu zrobiłam to z czystej nudy.
Mama pojechała do swojego szefa Christophera, a ja siedzę sobie w studiu i odrabiam lekcje. Na wydziale psychologicznym, mamy masę nauki i bardzo dużo lekcji, co nie oznacza, że nie mam na nic czasu. Codziennie znajduję czas na godzinne rozmowy z Chesterem, ploteczki z mamą, tworzenie nowych bitów i tekstów piosenek, dodawanie postów na bloga i porządne wyspanie się. Jeszcze co sobotę chodzę na karate i już w najbliższym czasie, jadę na czterodniowe zawody mistrzów. Będę partnerką mojego senseja. Jeśli pokonamy konkurencje, pojadę do Japonii na cały miesiąc. Jednak to dopiero w wakacje, ale i ta jestem dobrej myśli. Cóż związki na odległość nie są czymś dobrym, bo strasznie tęsknie za jego uśmiechem, czułym dotykiem i spojrzeniem, a od kilku dni wiem, że coś jest nie tak. Rozmawiając ze mną, chce mi coś powiedzieć, ale nie wie jak to zrobić. Osobiście nie nalegam, bo nie lubię jak ktoś naciska na mnie. Mimo wszystko, staramy się naprawić nasze błędy. 
Praca domowa została skończona, z czego byłam bardzo dumna, bo cały weekend miałam naukę z głowy. Jest dopiero wrzesień, a oni tak kładą nacisk na naszą wiedzę. Cóż, może dlatego, że wybrałam jedno z najlepszych liceum w LA? Nieważne. 
Jeszcze tylko dwie godzinki i po mnie przyjedzie...
D W I E  G O D Z I N Y ! ? - Boże nie zdążę się ogarnąć! 
Szybko wybiegłam ze studia i ruszyłam do swojego pokoju.
Sukienka, spódnica czy spodnie? 
Hmm, sukienka.
Klasyczna granatowa, czy seksowna czarna?
Czarna.
Szpilki, glany, botki, baletki czy jakieś obcasy?
Najwygodniejsze będą baletki. 
Włosy w koka, rozpuszczone, wysoki kucyk?
Rozpuszczone. 
Szybko wybrałam jeszcze biżuterie oraz kosmetyki i pobiegłam pod prysznic. Dwadzieścia minut i już jestem wykąpana. 
Teraz tylko makijaż, nie za mocny, bo on nie lubi takiego. Czarna sukienka, którą postanowiłam założyć miała odkryte plecy i rozkloszowany dół. Idealnie pokazywała mój tatuaż, który był rewelacyjny. Na nogi założyłam baletki, a na ramiona czarną skórę. Wyglądałam idealnie. Niezbyt wyzywająco, delikatnie kusząco i tak niewinnie. Muszę być kobietą, ale i małą dziewczynką. Nie mogę się zmieniać. 
Stojąc przed lustrem, usłyszałam parkowanie samochodu, a po chwili dzwonek do drzwi. Otworzyłam drzwi, a tam stał on. Zaparło mi dech na jego widok. Idealne, czarne jansy, niebieska koszula i ten piękny uśmiech.
- Tęskniłam. - Mocno wtuliłam się w niego i pocałowałam. 
- Ja również tęskniłem. Boże, jesteś jeszcze piękniejsza niż przed naszym ostatnim spotkaniem. - Powiedział tuląc mnie i okręcają wokół własnej osi.
- Odliczałem każdą sekundę, aż cię wreszcie zobaczę. Kochana, jesteś taka piękna. Kocham cię. - Powiedział i znów mnie pocałował.
- Też cię kocham, Chester. 
-Teraz pozwoli pani, że pojedziemy na wspólną kolację. - Podał mi ramię, a ja je ujęłam i poszliśmy do samochodu. Chester otworzył mi drzwi, a później sam zajął miejsce za kierownicą. Ruszyliśmy.
- Jak było w trasie? - Zapytałam, a on się uśmiechnął.
- Było ciekawie. Szkoda, że nie byłaś z nami.
- Wiesz, ja mam pewne obowiązki, szkołę, pracę. 
- Mogłabyś zrezygnować z pracy, spędzalibyśmy więcej czasu razem.
- Nie. Ja kocham pisać o muzyce, spotykać się z ciekawymi osobami. Chcę być samodzielna, dlatego muszę się ustatkować.
- Jesteś taka młoda, masz przed sobą całe lata, a ty chcesz się ustatkować?
- Tak, czy jest w tym coś złego? Każdy od czegoś zaczyna.
- Masz rację. - Powiedział i ujął moją dłoń. Jego dotyk był taki delikatny. 
Zajechaliśmy pod jakąś restaurację, wysiedliśmy i udaliśmy się do zarezerwowanego stolika. Chester był bardzo uprzejmy.
Kiedy już siedzieliśmy, nie mogłam oderwać od niego oczu. Tak bardzo brakowało mi jego widoku, tych oczu i uśmiechu. Przez ten miesiąc stałam się bardzo ckliwa i często miałam wizję idealnych randek, na których zawsze by mnie szokował. 
- Wiesz, twoje oczy są smutne. Co się dzieje? - Zapytałam wyciągając do niego dłoń, kiedy ją ujął, zaczęłam kreślić kółka kciukiem.
- Ponad cztery miesiące temu byłem z pewną dziewczyną, Kate. Nic do nie nie czułem i nadal nie czuję. Byłem z nią tylko dlatego, że była dobra w łóżku. Ona mnie zdradzała, ale nie o tym. Miesiąc temu w Las Vegas spotkał ją Mike. Powiedziała mu, że jest w ciąży ze mną. - Powiedział, a mnie zatkało. Mój wymarzony facet będzie miał dziecko z inną kobietą? Boże, czym ja zawiniłam, że nie mogę mieć normalnego życia?
- Nie mam stuprocentowej pewności, że dziecko jest moje, ale jeśli tak jest... 
- Co zamierzasz z tym zrobić? Dziecko musi mieć obydwoje rodziców. Nie jestem w stanie stanąć między wami. 
- Wiem, że kochasz dzieci i nie pozwolisz, aby jakiemuś działa się krzywda, dlatego nie zrzeknę się ojcostwa, ale też nie będę z tą kobietą. Zapewnię mu wszystko, to co najlepsze i obdaruje miłością, ale tylko dziecko. 
- Co będzie z nami? 
- Jeśli twoje uczucia są prawdziwe, to zrozumiesz. Wiesz, że kilka miesięcy temu byłem inny, a przy tobie się zmieniłem. 
- Wiem o tym Chester. Ufam, że podejmiesz słuszną decyzję. - Uśmiechnęłam się do niego. 
- Nie jesteś na mnie zła?
- Jak sam powiedziałeś, było to ponad cztery miesiące temu, jeszcze się nie znaliśmy i nie byliśmy parą. Cenię sobie to, że zebrałeś się na odwagę i powiedziałeś mi to teraz. Na pewno moja reakcja byłaby inna, gdybym dowiedziała się o tym od niej, albo z prasy. 
- Kocham cię. Jesteś najlepszym, co spotkało mnie w życiu. 
Przyszło nasze zamówienie i zaczęliśmy konsumpcje w milczeniu. Później zaczęliśmy rozmawiać o mojej szkole i tak zleciał nam przyjemy wieczór.
Wsiedliśmy do auta Chestera, pojechaliśmy do niego do domu. Kiedy znaleźliśmy się w korytarzu, zaczęłam całować mojego faceta. On oczywiście musiał mnie podnieść, aby było nam wygodniej. W zawrotnym tempie pozbyliśmy się ubrań i znaleźliśmy się w jego sypialni. Chester delikatnie położył mnie na łóżku, zaczynając coraz intensywniej mnie całować. Byłam już rozgrzana do maksimum, a on dalej się ze mną droczył i podkręcał mnie. Później była już tylko przyjemność. 
- Jesteś taka piękna. - Szepnął mi do ucha, przytrzymując moje ręce ponad głową. Dalej mnie całował, co dawało mi podwójną rozkosz z bliskości naszych ciał.
Spędziliśmy bardzo upojną noc, która była najlepszą w moim życiu. Nie był to szybki numerek, tylko wyrafinowane uniesienie. 
Obudziłam się w objęciach faceta, z którym wiązałam przyszłość. Był dla mnie bardzo ważny.
- Kocham cię. - Powiedziałam do jego ucha i złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach. Po chwili zaczął odwzajemniać moją pieszczotę, wtedy nabrałam pewności, że nie śpi.
- I tak kocham cię bardziej. - Szepnął i wtulił się w moje piersi. Zaczęłam głaskać go po głowie, na co zaczął mruczeć i mocniej mnie przytulać.
- Chester, muszę wstawać.
- Zostań ze mną, muszę się tobą nacieszyć.
- Jeszcze będziesz miał czas. Dziś sobota, a ja mam zajęcia z karate. 
- Jak się nie mylę, masz je dopiero na trzecią, więc cały ranek jesteś moja. 
- Tak jestem twoja i nie tylko przez ranek, ale przez najbliższy czas. 
- Podoba mi się to. Tak w ogóle chłopaki chcieli wpaść coś koło południa. 
- Nie znudziliście się sobie mieszkając cały miesiąc w busie?
- Nie. Przyzwyczailiśmy się do siebie. Od poniedziałku zaczynamy nagrywać nową płytę. 
- Czyli całe dnie będziesz spędzał w studiu? - Zapytałam z lekko smutnym uśmiechem. Praca przy piosenkach jest pracochłonna, co oznacza, że będziemy mieli dla siebie bardzo mało czasu.
- Nie. Dla ciebie zawsze znajdę czas. Będziesz mogła przychodzić do nas, z czego chłopaki się ucieszą.
- Ty nie będziesz się cieszył? - Podniósł na mnie oczy i zobaczył ten smutek, który tak doskonale udawałam. 
- Ja będę cieszył się najbardziej z nich wszystkich. Przepraszam. - Pocałował mnie w usta, a ja nie oddawałam tego pocałunku. Chciałam pokazać, że jestem twarda i idę w zaparte. 
- Kochanie, przepraszam. Nie gniewaj się na mnie. - Znów mnie pocałował, teraz już nie umiałam się na niego gniewać, dlatego odwzajemniłam jego pocałunek. 
- Lubię jak mnie przepraszasz. - Powiedziałam po chwili. On popatrzył na mnie i po chwili zrozumiał, że żartowałam, iż się na niego obraziłam. 
- Ja ci dam takie udawanie... - Zaczął mnie łaskotać. Cholera to był mój słaby punkt. Zawsze miałam piekielna łaskotki. 
- Prze...praszam. Proszę, przestań. - Mówiłam ze łzami w oczach. Już nie dawałam sobie rady. Traciłam siły i dech w płucach. Przestał, a ja ledwo co łapałam oddech. 
- Nienawidzę cię, Bennington. - Wydyszałam i wstałam z łóżka, ściągając za sobą satynowa pościel. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam jedną z jego koszul, którą narzuciłam na siebie i wyszłam z sypialni. Nawet nie spodziewałam się, że tak będę się dobrze czuła po takiej nocy. Schodząc na dół zobaczyłam nasze porozrzucane ubrania, które ciągnęły się ścieżką do samych drzwi. Zaczęłam je zbierać, a później poszłam do kuchni by zrobić sobie śniadanie. Chociaż znów nie byłam głodna, ale musiałam coś zjeść. Zrobiłam sobie kawę oraz kanapkę z serem i usiadłam przy wyspie. 
-  Kochanie, dlaczego uciekłaś? - Powiedział Chester obejmując mnie od tyłu ramionami i całując w kark. 
- Jeśli zostałabym dłużej, rzuciłabym się na ciebie. - Powiedziałam zgodnie z prawdą. 
- Nie miałbym nic przeciwko takiemu obrotowi sprawy. 
- Wiesz, jest już po jedenastej, a twoi kumple mają wpaść po południu, nie chciałaby, aby zastali nas w takiej sytuacji. 
- Kto powiedział, że muszę ich wpuścić?
-  Mike ma klucze, zapomniałeś? 
- Fakt. - Pocałował mnie jeszcze raz, a później poszedł robić sobie śniadanie.
- Kotku, zawieziesz mnie do domu?
- Po co?
- Muszę wziąć trochę ubrań. Wczoraj powiedziałeś, że nie wypuścisz mnie przez cały weekend, a ja nie mam zamiaru chodzić w tych samych ubraniach. 
- Jak dla mnie możesz chodzić bez nich. Nie widzę żadnych przeciw wskazań.
- Niedosekszony rockmen. - Powiedziała na tyle cicho, aby nie usłyszał - jednak zrobił to.
- Niedosekszony? - Uniósł śmiesznie brew.
- Tak. No weź, co to za tekst; "Jak dla mnie możesz chodzić bez nich"?
- Wiesz, nie byłem z żadną kobietą od czasu, kiedy rozstałem się z Kate. To był cholernie długi okres czasu. Jestem facetem, mam pragnienia.
- Hmm, ja nie byłam z nikim od  czasu odejścia Roberta i jakoś przeżyłam. 
- Jak tak długo wytrzymałaś? Obiecuję ci, że teraz nie będziesz musiała tak pościć. - Podszedł do mnie i przekręcił w swoją stronę. Pocałował mnie kolejny raz w ciągu tego dnia. Był taki delikatny i czuły, a jednocześnie stanowczy. Cholera, ja na prawdę bardzo go kocham. 
- Zawiozę cię do domu, weźmiesz potrzebne rzeczy i znów wracamy do mnie. Od poniedziałku ty idziesz do szkoły, a ja do pracy, więc będziemy widywali się bardzo rzadko. 
- Dobrze. Daj mi piętnaście minut. - Wstałam od wyspy i zabierając swoje ubrania poszłam się ubrać. Spieszyłam się, bo chciałam pobyć z Chesterem o wiele dłużej niż tylko ten weekend. On nie zrezygnuje z pracy, a ja ze szkoły. Szkoda, że będziemy mięli dla siebie tak mało czasu, jednak nadrobimy to w weekendy. 
Zeszłam na dół, a Chez stał już ubrany przy drzwiach.
- Możemy już jechać. - Wyszliśmy, wsiedliśmy do jego auta i ruszyliśmy do mojego domu. Jechaliśmy w totalnej ciszy, ale nam to nie przeszkadzało. W radiu leciała jakaś spokojna muzyka, która diametralnie różniła się od tej, której słucham. Po chwili zaczęła lecieć nowa piosenka, która wywołała tak dużo wspomnień i emocji. Przypominała bardzo dużo fascynujących chwil, które spędziłam z Robertem. Kochałam tę piosenkę, jednocześnie jej nienawidząc.
- Przełącz tę piosenkę, proszę. - Powiedziałam, ledwo powstrzymując się przed płaczem. Musiałam intensywnie mrugać, aby nie zacząć płakać. Nienawidzę się za to, że tak łatwo się wzruszam i podchodzę do wszystkiego bardzo emocjonalnie. Uspokoiłam się już i uśmiechnęłam do Chestera, który wydawał się być zmartwiony.
- Już dobrze, po prostu za dużo wspomnień, które mnie bolą. - Ujął moją dłoń, delikatnie się uśmiechając.
- Jesteś bardzo emocjonalna.
- Wiem. Uwierz, że nie lubię taka być. Wszystkie wspomnienia uderzają w najmniej oczekiwanym momencie i ranią mnie kolejny raz. Postaram się zacząć panować nad uczuciami i nie wybuchać płaczem.
- Nie musisz się zmieniać. Pokochałem cię taką, jaką jesteś. Nie chcę, abyś zmieniała się dla mnie, bo to nie byłoby sprawiedliwe, gdybym ja się nie zmienił dla ciebie.
- Jeśli podoba ci się rozhisteryzowana małolata z kompleksami, to na prawdę musiałeś osiągnąć szczyt cierpliwości. - Zaśmialiśmy się i Chester zahamował. Byliśmy już pod moim domem.
- Wejdziesz? - Zapytałam, a on przytaknął. Podeszliśmy do drzwi, a one się otworzyły i wyszła moja mama.
- Cześć dzieciaki. - Powiedziała i przytuliła nas. Określenie dzieciaki, nie koniecznie pasowało do Cheza. Była w bardzo dobrym humorze, co oznacza udaną randkę z Christopherem. 
- Cześć. Gdzie się tak śpieszysz?
- Do pracy. Zaspałam, a zapomniałam, że mam papierkową robotę. Cholera. Porozmawiałabym dłużej, ale muszę pędzić. Porozmawiamy w poniedziałek po południu, pa. - Zbiegła ze schodów i szybko wsiadła do swojego auta. 
- Randka musiała jej się udać. - Wyjaśniłam zszokowanemu Chesterowi. 
- Okej. - Weszliśmy do środka i poszliśmy do mojego pokoju.
- Porywasz mnie na cały weekend?
- W poniedziałek odwiozę cię do szkoły. - Uśmiechnęłam się i wyciągnęłam z szafy torbę. 
- Co by tu zabrać? - Zapytałam samą siebie, otwierając szafę na oścież. Z faktu, że mam iść w poniedziałek do szkoły, spakowałam czarną spódnicę,  koszulę i krawat. Po jaką cholerę trzeba chodzić w tych mundurkach? Na szczęście można było dokładać swoje detale oraz mieć buty, takie jakie się zachce. Postanowiłam, że ubiorę się w zakolanówki oraz conversy. 
- Ta spódnica jest za krótka. - Powiedział wymownie mój chłopak. Boże, jak to określenie do niego nie pasowało. 
- To jest mój mundurek szklony, więc musisz to przetrawić. 
- Będzie ciężko. - Powiedział z uśmiechem i błyskiem w oczach, których udałam, że nie zauważyłam. Wybrałam jeszcze kilka koszulek oraz par spodni, jestem cholernie niezdecydowana, to dlatego. Włożyłam jeszcze sukienkę, która była mega seksowna i wyzywająca. Niekoniecznie ją ubiorę, ale warto takową mieć. Na koniec spakowałam bieliznę i wszystkie dodatki oraz wzięłam torbę z książkami. 
- Już się spakowałam. - Charles wziął moje torby i ruszył do swojego auta. Ja postanowiłam wziąć prysznic i przebrać się w coś wygodniejszego. Postanowiłam go pod rajcować, więc ubrałam się w biustonosz wysadzany ćwiekami, a na to koszulę w moro. Postanowiłam nie zapinać koszuli, aby dać piorunujący efekt - "Jak dla mnie możesz chodzić bez nich." - Proszę bardzo, ciekawe co powiesz, kiedy mnie tak zobaczysz. Ubrałam jeszcze krótkie, czarne spodenki, a na nogi wysokie trampki. Włosy spięłam w wysokiego kucyka oraz nałożyłam delikatny makijaż. Byłam zadowolona z efektu. Weszłam do salonu, gdzie siedział mój facet. Seksownie oparłam się o framugę drzwi i chrząknęłam - odwrócił się natychmiastowo.
- Jak ci się podoba? - Powiedziałam, przygryzając dolną wargę. 
- Kobieto, nie pokażesz się tak chłopakom. Jestem zazdrosny.
- Powiedziałeś, że jak dla ciebie mogę chodzić bez ubrań, więc w czym problem kotku? 
- Mówiłem to w przenośni. - Zapięłam koszulę, zostawiając tylko dwa odpięte guziki. - Teraz jest idealnie. 
Podeszłam do niego i usiadłam mu na kolanach, później złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach.
- Możemy już jechać, chłopaki czekają. - Powiedział. Wstaliśmy, wsiedliśmy do jego auta i  pojechaliśmy do niego. Tak jak mówił Chester - Linkini czekali już na nas.
- Kogo my tu mamy? - Zapytał Joe z radością w oczach. 
- Hej wszystkim! - Przywitałam się z nimi. Przytuliłam się do każdego z osobna, a przy Miku się zawiesiłam na dłużej.
- Dziękuję Mike. - Szepnęłam mu do ucha. On doskonal wiedział za co mu dziękuję, gdyby wtedy nie wszedł, przespałabym się z Chesterem, a teraz zapewne nie byłabym z nim. On zawsze we mnie wierzył i wspierał.
- Nie ma za co, mała. - Oderwałam się od niego i podeszłam do Chestera, wtulając się w jego bok.
-  To już tak na poważnie? - Powiedział Rob, który właśnie otwierał piwo.
- Nie, robimy sobie z was tylko takie żarty. - Powiedział Chez, a ja podjęłam jego grę. Biedny Rob się zachłysnął.
- Ale wy tak dobrze wyglądacie. Zabolał wasz żart. No co wam w sobie nie pasuje? 
- Miałabym być z takim staruszkiem? Rob, on niedługo nie będzie sprawny w łóżku, chcesz mnie na takie coś skazać?
- Ja z taką małolatą, która ma jeszcze różne zajawki? Przyjacielu, ona dopiero z pieluch wyrosła. - Mike, już nie mógł sobie poradzić, dlatego udał, że ma ważny telefon i wyszedł z domu.
- Nie podoba mi się to. Stary, myślałem, że się ustatkowałeś, a ty odwalasz takie rzeczy. Jesteś beznadziejny. - Robert się zbulwersował.
- Ale ona nie zrobi już takiego dobrego curry. Dla samego gotowania powinieneś z nią być. - Joe, jak zwykle o gotowaniu.
- Joe, ty też dobrze gotujesz, a jakoś nie jestem z tobą w związku. - Powiedział poważnie Chester. Brad już się zaczaił, że wkręcamy Roba i również wyszedł.
 - Jesteście nienormalni. Ja tam bym się zajął Paulą. - Podeszłam do niego i przytuliłam.
- Jestem wolna, możesz się mną zająć jak prawdziwy mężczyzna. - Zszokowałam go, a Chez już nie wytrzymał i zaczął się śmiać. Ja po chwili dołączyłam do niego i pocałowałam go w policzek.
- Zidiociałe dzieci. - Rzucił Bourdon, opadając na kanapę. 
______
Hej, wszystkim. Rozdział pojawił się już dziś. 
Jednak mam takiego kaca moralnego, że makabra. Pogoda jest beznadziejna, ciągle pada i pada, a w moim sercu panuje kompleta burza uczuć i emocji. 
Nie lubię takich stanów w moim życiu. 

Przepraszam, za ten rozdział, który nie jest jakimś wybitnym dziełem, ale mam nadzieję, że dało się go przeczytać. 
Zapraszam do komentowania, opiniowania i pisania różnych swoich zastrzeżeń - dawka odpowiedniej krytyki podziała na mnie motywująco i zapewne, kolejne etapy tej historii będą ciekawsze.
Z poważaniem, Pani Ciemności.

5 komentarzy:

  1. Ej! Przeczytałam to całe! Pisz! Masz talent! i to wielki! I to wkręcanie Roba.. Bezcenne :D Przy okazji zapraszam do siebie. Pozdrowienia i życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miły komentarz, który podnosi na duchu oraz motywuje do dalszego tworzenia.
      Pozdrawiam, Pani Ciemności.

      Usuń
    2. Uuuu ale goooooorący rozdział zdecydowanie mój ulubiony Powodzonka życzę i polecam też wattpada pod tytułem The Messenger

      Usuń
  2. Ok. Ogarnęłam całość. Po pierwsze dopilnuj lat. W sensie momenty z ojcem, karate itd. Pilnuj aby to się zgadzało bo różnie bywa. Po drugie jakoś szybko to poszło i pisałaś o dwukrotnej różnicy wieku, a 8 lat to nie jest tak dużo. Ale chwała Ci - nie popełniasz błędów! Raz czy dwa zauważyłam jakieś stylistyczne, ale poza tym ok. Ciekawie, pobudza wyobraźnię i czekam na dalej. Publikuj szybko, więc weny życzę. Jutro dodam Cię do linków :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że zwróciłaś mi uwagę na popełnione błędy i napisałaś o tym, postaram się poprawić w przyszłości.
      Bardzo dziękuję, za dodanie mnie do linków:)
      Pozdrawiam, Pani Ciemności.

      Usuń