piątek, 30 maja 2014

WAŻNE INFORMACJE 2!

Witam wszystkich,
Zajrzałam tu tylko na chwilę, aby powiedzieć, że od prawdopodobnie, przyszłego tygodnia posty będzie pisała Lilith
Proszę o wsparcie dla niej, gdyż dziewczyna ma talent. 
Po dyskusjach, które przeprowadziłyśmy, postanowiłyśmy, że Lilith będzie prowadziła dalej tego bloga i z konsultacjami ze mną będzie dodawała kolejne rozdziały. Z tego co się orientuję, to już zaczęła pisać kolejny fragment. 
Lilith jest osobą, która przyjmuje krytykę na klatę, ale jest strasznie nieśmiała i niezdecydowana. Może wesprzecie ją nowymi pomysłami oraz miłymi komentarzami?

Osobiście czuję się już lepiej i może pod koniec wakacji do was wrócę. Jednak, jeżeli Lilith będzie zadowolona z prowadzenia tego opowiadania i będzie miała ciekawe pomysły na kontynuacje, to ona zostanie właścicielką. Ja będę występowała tylko gościnnie.
Pozdrawiam, życzę weny,
Pani Ciemności.

niedziela, 25 maja 2014

WAŻNE INFORMACJE!

Z pewnych przyczyn, czuję się nie najlepiej i stwierdzam, iż nie jestem w stanie dalej tworzyć.
Postaram się wrócić do formy najszybciej jak to tylko będzie możliwe.
Nie wiem, może zajmie mi to tydzień, miesiąc, a może już więcej tu nie zawitam.
Przepraszam wszystkich, którzy tu zaglądali, pisali pokrzepiające komentarze, ale chwilowo przeżywam kryzys życiowy.
W szczególności dziękuję Shinodowej, która zostawiała jakiś ślad obecności w postaci miłych komentarzy.
Osobiście nie przestanę czytać waszej twórczości i chętnie będę powracać do tych wspaniałych opowiadań zawsze, kiedy będę miała na to siłę.

Na blogu raczej chwilowo nie będę aktywna, ale możecie się ze mną kontaktować mailowo na adres:
paniciemnosci98@gmail.com - informujcie mnie o nowych postach, o ważnych wydarzeniach.

Jeśli uda mi się przekonać moją dobrą znajomą, aby to ona przejęła bloga na czas nieokreślony, to on nadal będzie aktywny. Lilith, często podpowiada mi tematy i wspiera w twórczości, więc jest obeznana z tym opowiadaniem.
Jeśli tak się stanie, proszę abyście przyjęli ją z otwartymi ramionami.

Jeszcze raz przepraszam.
Życzę wszystkim weny i dobrego samopoczucia,
z poważaniem, Pani Ciemności.

sobota, 24 maja 2014

Rozdział XII

Co to był za wieczór. Chez jest wspaniały. Nasza randka była wyjątkowa. Boże, jak jak chciałam, aby ta noc się nie kończyła. Niestety, dziś do szkoły i dlatego wcześniej się rozstaliśmy. 
Teraz siedzę w kuchni, pijąc kawę i zastanawiając się jak mi minie dzisiaj dzień. Tak bardzo bym chciała, aby Linkini znów odwiedzili szkołę.
- Paula, dziś wrócę później. - Powiedziała mama schodząc po schodach.
- Mamuś, mogłabym się zerwać ze szkoły? Z ostatnich dwóch godzinek?
- Co masz? - Wyjęłam plan i szybko sprawdziłam.
- Zajęcia artystyczne i wychowanie fizyczne. 
- Dziś i tak kończysz jakoś wcześniej.
- Po pięciu. Mamuś, nigdy więcej randki w poniedziałek. Tak bardzo chciałabym go zobaczyć.
- Następnym razem ci zabronię. Okej, zadzwonię i cię zwolnię z ostatnich dwóch lekcji.
- Dziękuję, kocham cię!
- Ale ty zrobisz zakupy.
- Okej. Jakaś lista?
- Wyśle ci sms'em. Dziś ja idę na randkę z Chrisem. 
- Bardzo się cieszę. Wiesz, wydaje się być spoko facetem. 
- Cieszę się. W sumie liczę na coś więcej, ale nie chcę abyś ty była nieszczęśliwa.
- Będę szczęśliwa, kiedy ty znajdziesz odpowiedniego faceta.
Chwilę jeszcze pogadałyśmy, a później każda poszła w swoją stronę. Dziś cholernie nie chciało mi się siedzieć na wykładach. Modliłam się tylko o to, aby już był koniec, ale lekcje wlekły mi się w nieskończoność. 
- Paula, coś ty taka nieswoja? 
- Av, po prostu jestem zmęczona. Przydałoby mi się spotkanie z moim facetem.
- Jak wczorajsza randka? 
- Dobrze, nawet bardzo dobrze. Szkoda, że dziś musiałam przyjść do szkoły i nie mogłam z nim sędzić trochę czasu. Nadrobię to po szkole.
- Czym się zaskoczył?
- Romantyczna kolacja nad morzem przy blasku świec i zachodzie słońca. Cudowny spacer, przy którym jeszcze zatańczyliśmy przy muzyce artystów ulicznych. - Rozmarzyłam się, przypominając sobie wczorajsze spotkanie.
- Romantycznie. Jak ja bym chciała, aby Jackob mnie zabrał na takie coś. Zazdroszczę ci. Jak ma na imię ten szczęściarz? - Nie chciałam kłamać. W stanach jest dużo Chesterów?
- Chez. 
- Nie kojarzę żadnego ze szkoły i okolic.
- Jest starszy, dużo starszy. 
- Przybliżony wiek?
- Czy to ważne? Wiek to tylko nic nie znaczące cyfry. 
- W sumie. Chodź musimy to powiedzieć Carli. - Złapała mnie za dłoń i pociągnęła w stronę boiska, gdzie Car trenowała koszykówkę z chłopakami.
- Znalazłam Paulę! Carla, musisz usłyszeć o jej randce! - Krzyczała przez połowę boiska, a ludzie się na nas gapili. Car szybko przybiegła do nas i zaczęła się rozmowa o mojej randce. 
- Słuchaj, moja siostra wczoraj szła do klubu i mówiła, że widziała Linkina z jakąś laską, którzy tańczyli właśnie na ulicy. Czas i miejsce się zgadza. Cholera, to ty z nim kręcisz! - Wrzasnęła. Nic nie odpowiedziałam, bo wiedziałam, że poznali prawdę.
- Nie chciałaś mi powiedzieć o jego wieku, ale zdradziłaś imię, czy to na prawdę on?
- Tak, kręcę z Chesterem. 
- Dlaczego nam nie powiedziałaś? - Oburzyła się Ava. 
- A jak to sobie wyobrażasz? Miałam się tym chwalić, aby gościć za sobą wianuszek napalonych fanek, które chcą go poznać? Jak ja wam miałam to powiedzieć? Tym bardziej, że doskonale wiedziałam, iż Car się w nim podkochuje i zrobiłaby wszystko, aby zwrócił na nią uwagę. Nie chciałam rozgłosu, nadal go nie chcę. 
- Mogłaś powiedzieć. Na pewno nie wzdychałabym do niego wiedząc, że jest z tobą. Okłamałaś nas.
- Nie, Carla. Nie okłamałam was, bo nic nie wspominałam, że ich nie znam. Powiedziała wam, że przeprowadziłam z nim wywiad i stamtąd go znam i to była prawda. Nie mówiłam wam z kim się spotykam i kim on jest. Więc nie zarzucaj mi, że was okłamałam. 
- Masz rację. Oficjalnie ogłaszam, że nie zdradzę tego nikomu. Będzie to nasz mały sekret. Nawet chłopaki się o tym nie dowiedzą. - Oświadczyła Car, a później mnie przytuliła. Widziałam w jej oczach szczerość.
- Ja też nikomu nic nie powiem. Będę strzegła tej tajemnicy jak swojego dziewictwa. 
- Przepraszam, że na was naskoczyłam oraz dziękuję, że dotrzymacie tajemnicy. 
- Dlaczego tego nie zauważyłam, kiedy przyjechali do szkoły. Cholera, przecież jest masa szkół, do których mogli pojechać. Chez usiadł obok ciebie i normalnie rozmawiał. Jego spojrzenie było czułe. Z Bradem przekomarzałaś się jak ze znajomym. No dlaczego ja nie skojarzyłam?
- Av, faktycznie przyjechali dlatego, że bardzo mi się nudziło i potrzebowałam rozrywki. Z Bradem normalnie się przekomarzałam, bo to normalny człowiek, tylko tyle, że sławny. Oni wszyscy są normalnymi ludźmi.
- Tylko sławnymi, z kupą kasy i wszystkim, czego sobie zapragną.
- To nie prawda, Car. Nie mają wszystkiego czego pragną. Owszem rzeczy materialne jak najbardziej, ale nie potrzeby duchowe. Pieniądze to nie wszystko, potrzeba jeszcze drugiej połówki oraz miłości.
- Jak zaczęła się wasza przygoda?
- Wpadłam na niego na koncercie Greenów. Wcześniej nie słuchałam ich muzyki, wolałam klasykę metalu i ostrych brzmień. Przedstawił się jako Charles.
- To jego drugie imię. - Spostrzegawczość Av, bezcenna.
- Skąd miałam wiedzieć? Nazwał mnie "małą kobietką"! Później przeprosił i zaprosił na drinka. Następnie spotykaliśmy się co jakiś czas, a później coraz częściej i tak dotrwaliśmy do ich wywiadu w Vegas. Pojechałam w umówione miejsce, a tam oni. Szóstka facetów, których bardzo dobrze znam. To był szok. Nie tylko dla mnie, ale i dla nich. Kiedy wywiad się skończył, postanowiłam udać się do hotelu, spakować i wyjechać. Nie chciałam go widzieć. Wiedział, że dla mnie najważniejsza jest prawda i tylko prawda, a on mnie okłamywał. Jednak mnie dogonił i wszystko wyjaśnił, a później zostaliśmy parą. 
- Historia jak z romansidła. - Uśmiechnęła się Car.
- To samo myślałam na początku. 
- Takiej to dobrze. Ma faceta gwiazdora.
- Dla mnie jest tylko facetem, a nie gwiazdą rocka. Mike, Joe, Brad, David i Rob są tylko przyjaciółmi, a nie gwiazdami rocka. Nigdy tak na nich nie patrzyłam. Zawsze widziałam facetów, którzy mają marzenia i do nich dążą. Jednak nie rozmawiajmy o tym.
I tak zakończyłyśmy temat o Linkinach. Później urwałam się z zajęć, bo miałam dosyć siedzenia i gapienia się w nauczycieli. Postanowiłam pojechać do wytwórni. 
Zadzwoniłam do Cheza, który już po chwili był na dole. Ostatnio narzekał na brak kondycji, a tu taka niespodzianka. 
- Kochanie, jesteś dla mnie zbawieniem. Mike się na wszystkich wydziera, bo nie możemy nagrać kolejnego tracku. Weź go ogarnij, okej?
- Miłe powitanie. Ja tu się zrywam z zajęć, aby się z tobą spotkać, a ty wyjeżdżasz mi z tekstem, że mam ogarnąć Mika? Sam sobie z nim nie radzisz?
- Przepraszam. Na co masz ochotę?
- Na spanie. Jestem niewyspana mam w chuj lekcji i w ogóle coś jest ze mną nie tak. Jeszcze dziś dziewczyny dowiedziały się, że się spotykamy. 
- Mam to gdzieś. Ważne, że jesteś ze mną. - Złożył na moich ustach pocałunek. Od razu poczułam się o wiele lepiej i dostałam dawkę energii. 
Wtulona w jego bok, ruszyliśmy do studia. Wstyd się przyznać, ale nigdy nie byłam w ich studiu. W sumie wnętrze było bardzo męskie, masa kartek porozrzucanych po całym pomieszczeniu. 
- Joł, chłopaki. - Przywitałam się grzecznie.
- Spadłaś mi z nieba... - Powiedział Mike.
- Raczej weszłam drzwiami.
- Okej. Weź ogarnij swojego faceta, bo on się w ogóle nie przykłada do pracy.
- Jest taki doskonały sposób na wyładowanie napięcia.
- Jaki? - Zapytali chórem.
- Idźcie się przejść. Każdy w inną stronę, za pół godziny chcę was widzieć z powrotem.
- Co ty pieprzysz?
- Idź się przejdź, Rob. Wszyscy idźcie się przejść. Liczę do trzech i was nie ma. Raz... dwa... - i wyszli. Usiadłam na kanapie. Postanowiłam poświęcić te pół godziny na odrobienie zadań domowych. Cholera, co mnie podkusiło, aby pójść na psychologię. Kurwa, tu jest tyle nauki i jakiś niepotrzebnych zajęć. Mam dosyć, ale się nie poddam, bo ja nigdy się nie poddaję. Odrobiłam jakieś dwa zadania z matmy, napisałam notkę z biologii i nie chciało mi się robić dalej lekcji, dlatego postanowiłam zabawić się konsoletą. Odsłuchałam ich nagrane tracki i w jednym zredukowałam ścieżkę dźwiękową, co dodało powera bitowi. Znalazłam jakiś tekst Linkinów, a raczej fragmenty kilku tekstów. Mogłam z tych fragmentów zrobić ideały hit. Wyjęłam czystą kartkę i nucąc mocny bit, zaczęłam poprawiać według swojego gustu. Właśnie sobie śpiewałam stworzone dzieło, kiedy weszli chłopaki.
- I jak? - Odwróciłam się do nich. Byli już w miarę spokojni.
- Dobrze. Potrzebowałem powietrza. Zacznijmy nagrywać. - Zeszłam z fotela, zostawiając swój tekst. Mike odtworzył track, który poprawiłam. 
- Czy mi się wydaje, czy to jest na prawdę dobra nuta. Cholera, spacer poprawił mi słuch. - Miny chłopaków były zadowolone. 
- Teraz możemy dokończyć tekst i kończymy na dziś. - Wzięli kartkę z moimi gryzmołami. Rzuciłam się na Joego jak tygrysica i wyrwałam mu kartkę. 
- To moje. - Podniosłam tekst do góry, a Chez mi go zabrał. - To jest moje, Chester. 
- Kurwa połączyłaś te wersy, których za nic nie mogliśmy złączyć w spójną całość. Mike, zobacz. - Kartka zrobiła kółeczko wokół mnie i każdy przeczytał moje wypociny.
- Jeszcze dobra oprawa muzyczna i jest hit.
- Spoko, róbcie z tym co chcecie. Ja jestem zmęczona.
- To wracamy do domu, kochanie. 
- Tylko nie rozpieprzcie domu Cheza, gdzie biedak będzie mieszkał.
- Mike, wprowadzi się do ciebie. Nie widzę problemu, czy ktoś go widzi? Nie, to świetnie. 
- Jesteś złośliwa i jędzowata.
- Takie podobno żyją najdłużej i zapewne przeżyją ciebie. - Wyszłam ze studia. 
***
Dni mijały nadzwyczaj szybko i sprawnie. Codziennie ten sam rytuał.
Szkoła. Chez. Dom. Sierociniec. Studio. Zakupy. Lekcje. Spanie. W sumie było strasznie monotonnie, ale nie narzekałam. Lubiłam ten spokój i swoje życie. 
Minął wrzesień, październik, listopad, nadszedł grudzień i święta.
Święta, okres, w którym czuję się lepszym człowiekiem, a mimo to nie było tej magii. Wszytko było dziwne.


____
Przepraszam, za przeskok w czasie o prawie trzy miesiące, ale coś się chyba wypaliłam i nie miałam pomysłu na te kilka miesięcy. 

Dziękuję za komentarze, które są mobilizacją do dalszej pracy.
Pozdrawiam, Pani Ciemności.

czwartek, 22 maja 2014

Rozdział XI

Weekend minął mi bardzo przyjemnie oraz nadzwyczaj ciekawie. Miłe, sobotnie popołudnie z Linkinami, którego nie idzie zapomnieć dało mi dużo energii na poniedziałkowy dzień. 
Teraz siedzę sobie w sali lekcyjnej, na drugiej dziś matmie i zastanawiam się - co ja tu robię? Mogłam skorzystać z propozycji Chestera i nie iść dziś do szkoły. Na szczęście za pięć minut dzwonek i lunch. 
Jeszcze dwie minuty.
Ostatnie dziesięć sekund... i zadzwonił upragniony dzwonek. Ja tego nie wytrzymuje, a co mają powiedzieć nauczyciele, którzy mówią to samo od dwudziestu lat? Cholera, muszą mieć cierpliwość.
- Paula, idziesz z nami? - Zapytał Brian. To właśnie przed nim siedzę na matmie, a on usilnie próbuje ze mnie ściągać na testach. Nie przeszkadza mi to, bo matma jest dla mnie łatwa, no może nie wszystko, ale jednak jest łatwa i zrozumiała.
- Kto będzie? - Mało mnie to obchodziło, ale pewnych osób w szczególności nie toleruję, więc lepiej wiedzieć w co się pakuje.
- Tom, Ava, ja, Logan, Carla, Daniel, Lukas. Wbijamy do pizzerii naprzeciwko szkoły. Chodź z nami będzie fajnie. 
- Okej. - Poszłam z nimi. W sumie znałam ich wszystkich z jakiś zajęć. Logan, Tom i Ava chodzą ze mną na angielski. Carla na hiszpański, nie wiem po co ona na niego chodzi, skoro ma ten język we krwi, ale nie wnikam. Brian na matmę. Daniela poznałam na zajęciach ze sztuki, a Lukas jest ze mną w parze na zajęciach artystycznych. Wszyscy mamy razem zajęcia na chemii, gdzie moim partnerem jest Luk. Są zgraną paczką i często razem wychodzą, ja też w sumie mogłabym do nich należeć, ale wolę samotność. 
Po drodze, która była bardzo krótka śmialiśmy się z Lukasa, który zrobił jakiś przypał na fizie, ale nie interesowało mnie to zbytnio, jednak słuchałam i sama coś wtrącałam, aby nie było, że jestem inna. Tutaj nikt mnie nie znał, więc mogłam poudawać w szkole, iż lubię towarzystwo.
Zadzwonił mój telefon, kiedy wchodziliśmy właśnie do knajpy.
- Przepraszam, muszę odebrać. Dla mnie sałatka wegetariańska bez pieczywa. - Powiedziałam Brianowi, który poszedł złożyć zamówienie. 
- Halo? 
- Cześć skarbie. - Powitał mnie ciepły głos Cheza.
- Cześć. Co słychać?
- W sumie to nic ciekawego. Nudzi nam się.
- To przyjedźcie do mnie do szkoły, na pewno nie będziecie się nudzić. Pani Allen, ma zamiar zrobić doświadczenie na chemii, które niekoniecznie pójdzie po jej myśli i będzie dużo śmiechu. Na angielskim będziemy przerabiać "Romeo i Julia", będziemy improwizować. Wychowanie fizyczne minie nam w rytmach zumby oraz jakiś ćwiczeń z aerobiku. Będę się strasznie nudzić. 
- Nie idę do szkoły! - Krzyknął Joe.
- Skoro się nudzicie to przyjdźcie. Zrobicie zamieszanie i lekcje mi szybciej miną. 
- Zrobimy wejście smoka. - Powiedział szczęśliwy Brad, który zapewne zrobił głupią minę, bo wszyscy wybuchli śmiechem.
- Paula, chodź do nas. Później poromansujesz! - Powiedział Brian, który wyszedł po mnie.
- Już, chwila. - Przytaknął i znów wrócił do reszty znajomych. Popatrzyłam na nich przez szybę i pomachałam.
- Kto to był?
- Kolega, obecnie jestem na lunchu ze znajomymi ze szkoły.
- To nie przeszkadzamy. Rozpatrzymy pozytywnie twoją propozycję. 
- Zajęcia zaczynają się za pół godziny. Ja mam je w sali numer dziewięć. 
- Dobrze wiedzieć. Pa, kochanie.
- Pa. - Rozłączyłam się i wreszcie dotarłam na lunch. 
- Wreszcie przyszłaś. - Powiedział Lukas i zaczął zajadać się pizzą.
- Słyszeliście, że Linkini mają grać w tę sobotę u nas? - Rzuciła Ava, która była ich gorącą fanką. 
- Nie dało się nie słyszeć. Wybieracie się? - Zapytałam, na co oni przytaknęli.
- Musimy jeszcze skombinować bilety, a ty idziesz? 
- Mam taki zamiar. Spróbuję wam załatwić owe bilety. Nie powinno być trudno. - Zaczęłam obmyślać plan działania. Mogłam pójść do któregoś z chłopaków i poprosić o bilety dla moich znajomych, ale nie pójdę. Bilety są drogie, a oni nie wezmą ode mnie kasy. Muszę załatwić jeszcze pięć biletów. Ja się wkręcę jako dziennikarka, albo fotograf, więc nie potrzebuję. 
- Chezzy kręci z jakąś laską. Podobno ma około dwudziestki. - Wypraszam sobie, mam dopiero siedemnaście. - Ktoś ich razem widział, ale olał sprawę. Ta laska to musi mieć dobrze. - Rozmarzył się Logan.
- Co ty pieprzysz, to jego siostra. - Rozwinęła się zacięta gadka między Loganem, a Tomem. 
- A wy jak uważacie? - Rzuciłam do reszty.
- Tak napisali w prasie. - Powiedział spokojny Brian.
- Co?! - Boże, jeśli jest tam moje zdjęcie i ktoś się o tym dowie to już po mnie. Wszyscy będą dla mnie cholernie mili tylko dlatego, że jestem jego "siostrą".
- Przeczytaj sobie. Cholera, ta dziewczyna mogła iść bez kaptura, byśmy wiedzieli jak wygląda. - Do rąk dostałam gazetę i od razu zobaczyłam siebie na pierwszej stronie. Dziękuję Bogu, że założyłam bluzę Cheza, bo było zimno i naciągnęłam kaptur. Jeszcze żyję w ukryciu. Szybko spojrzałam na autora zdjęcia i artykułu, a później oddałam gazetę. Te dwa nazwiska skądś kojarzyłam, ale nie wiem skąd. Mamuśka będzie je znała. 
Reszta lunchu minęła nam przy spokojnych rozmowach o Linkinach. Ci ludzie mają zajawkę na ich punkcie, a nie wiedzą, że zadają się z osobą, która zna ich osobiście. Postanowiłam, że zrobię im niespodziankę i powiem chłopakom, aby zagrali jedną piosenkę dla nich. W sumie, to z nimi spędzam dużo czasu i staje się częścią ich grupy, która dla wszystkich jest zamknięta. Nikt tu nie może dołączyć, ani wyjść. Ja jestem jedyną, która kręci się wokół nich. 
Weszliśmy do szkoły, a ja kątem oka zauważyłam Cheza, wchodzącego do sekretariatu. Oni na serio przyszli do szkoły! Teraz chemia, jeśli wejdą to wszyscy popadają z wrażenia. 
Oby nie zrobili czegoś głupiego. - Prosiłam w myślach, ale znając moje szczęście, to Joe coś zrobi. 
Zaczęły się zajęcia. Pani Allen przygotowywała się do doświadczenia, a ja ciągle patrzyłam na drzwi. Po pięciu minutach, usłyszałam rozmowę za nimi, a po chwili drzwi się otworzyły. Wszedł nasz dyrektor, który postanowił coś ogłosić. 
- Do naszej szkoły, zawitała pewna grupa osób, którzy są waszymi idolami. Ruszyli z projektem, który ma dotrzeć do młodzieży w waszym wieku, dlatego panowie chcą przyjść na te zajęcia i pobyć uczniami. Proszę, nie naróbcie mi wstydu. - Zakończył wypowiedź i otworzył drzwi. Tam byli oni. Wszyscy zamarli, a później zaczęli piszczeć. Uśmiechnęłam się do nich przepraszająco i zaczęłam zachowywać się jak fanka. Przez piętnaście minut Linkini rozdawali autografy oraz krótko rozmawiali z fanami, a później zaczęła się lekcja. Chłopcy mięli dosiąść się do wolnych stolików, albo zająć miejsce przy uczniach. Postanowiłam ich pokierować, aby usiedli z moimi znajomymi. Tak też się stało. Chez dosiadł się do mnie i Lukasa, który gdzieś poszedł. 
- Projekt? - Spojrzałam na niego i się uśmiechnęłam.
- To był pomysł...
- Joe. - Dokończyliśmy razem, na co się krótko zaśmialiśmy.
- Jak tam twoja siostra się miewa? 
- Nie mam siostry? 
- Czyżby? - Odkręciłam się do tyłu i poprosiłam o gazetę od Av, a następnie mu ją dałam.
- Myślę, że dziennikarze wpieprzają się w nieswoje sprawy. 
- Jednak ta dziewczyna miała szczęście, że założyła kaptur, nie miałaby spokoju. 
- Postaram się, aby nie było takich niespodzianek.
- Miło. Jak długo zostaniecie?
- Jeszcze dwie lekcje i spadamy. Nasz menadżer się wkurzy, bo wyszliśmy tylko na chwilę. - Zaśmiałam się razem z nim. O tak, Mark lubił się denerwować. 
- Chez, mogę prosić cię o drobną przysługę?
- Oczywiście.
- Czy na sobotnim koncercie, moglibyście zagrać jedną piosenkę dla pewnych osób? 
- Myślę, że tak. Czyżby to ci, z którymi byłaś na lunchu?
- Tak. Oni są waszymi gorącymi fanami. Ich całe życie kręci się wokół was. To taki prezent dla nich ode mnie, ale nie mogą tego wiedzieć. Jeszcze nie powinni wiedzieć. 
- Okej, jakoś to rozegramy. - Naszą rozmowę przerwał wybuch. Moja pikawa, mało co nie stanęła. Spojrzeliśmy w stronę stanowiska nauczycielki i zobaczyliśmy Phoenix i Brada, którzy razem z nią stworzyli wybuch. Chłopakom podobało się mieszanie różnych mikstur. 
- Jestem jak Slughorn. Mistrz eliksirów! - Dumnie ogłosił Delson. Cała klasa zaczęła się śmiać.
- Brad, jeszcze dużo ci brakuje, aby być taki jak on. No wiesz, z wiekiem też musisz jeszcze poczekać. Chociaż zauważyłam już u ciebie siwe włosy. - Odezwałam się na co cała klasa na mnie popatrzyła. Cholera, powiedziałam to zbyt bez skrępowania.
- Siwe włosy?! Rob, powiedz, że ona żartuje. 
- Przykro mi. - Grobowa mina Roberta rozwalała.
Brad podszedł do mnie i groźnie na mnie spojrzał.
- Nie jesteś straszny. Chociaż - nie, nie jesteś.
- Pożałujesz, nawet Chez ci nie pomoże. - Powiedział na tyle cicho, aby reszta nie usłyszała.
- Pan mi grozi?! Jestem oburzona pańskim zachowaniem. - Nie wytrzymał i zaczął mnie łaskotać. 
- Nie... Pro...szzzz...e. Przessssstań. 
- Nie dosłyszałem, coś mówiłaś? 
- Ludzie, pomocy! - Krzyknęłam ile sił w płucach. Już nie wytrzymywałam. 
- Brad, odpuść. Zbyt bliski kontakt, ktoś tu jest zazdrosny. - Czy Joe, nie może siedzieć cicho? 
- Coś sugerujesz? - Rzucił wściekły Chez. Na szczęście zadzwonił zbawczy dzwonek i wszyscy opuścili salę. 
- Może mam panów zaprowadzić na następną lekcje? 
- Chętnie. Zdaje się, że mamy angielski. - Powiedział Mike, który ledwo co panował nad śmiechem. Udawanie, że się nie znamy było męczące i bardzo dziwne.
- Wspaniale! Ja też mam tę lekcję. Proszę za mną. - Ludzie zaczęli za nami iść, a my rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Chłopcy jeszcze rozdali trochę autografów, następnie weszliśmy do sali. 
- Wolne ławki to ta, ta i ta. - Pokazałam na miejsca, gdzie mogą usiąść i nie zakłócać zajęć, następnie zajęłam swoje miejsce w ławce na samym końcu. Przede mną siedział Brad z urażoną miną oraz David, który ciągle się śmiał z jego postawy.
Z zeszytu wyrwałam kartkę i napisałam do Brada, kilka prostych zdań. Taki tam wierszyk na poczekaniu, który zdążyłam wymyślić. 
Podałam mu ją, a on przeczytał i uśmiechnął się pod nosem.
- Okej, nie gniewam się.  Kobieto skąd ty wzięłaś te rymy? - Do sali wszedł nauczyciel, który wszystkich uciszył. 
- Witam, jak dobrze widzieć nowe twarze w tej klasie. Teraz zaczniemy omawiać naszą lekturę. Pierwszy akt zagra nam... - Zrobił tę pieprzoną pauzę, przez którą byliśmy zestresowani. Osobiście nie miałam oporów przed występowaniem, ale nie przed nimi. Nie przed swoim facetem. Na szczęście wygrał Caroline i Josha. Reszta klasy odetchnęła z ulgą. Oni zagrali ten akt, który nie był czymś specjalnym. Teraz nadeszła zmiana i jeszcze jedna zmiana, po której ja miałam grać Julie. Ludzie, dlaczego ja? W tym akcie miałam się pocałować z Romeo, który jeszcze nie został wybrany. 
W duchu się modliłam, aby nie był to żaden, z którym jestem w jakiś sposób powiązana. 
Stanęłam na scenie w sali teatralnej i gapiłam się na ludzi i Whita, który nie mógł się zdecydować. Nie wiem co będzie gorsze, pocałować kogoś, czy zrobić to na oczach swojego chłopaka. 
- Ja nie mogę. - Szepnęłam do wykładowcy.
- Inni mogli, to i ty sobie poradzisz.
- Nie pasuję do roli. Julia miała jasne włosy.
- To improwizacja, więc nie robi różnicy.
- Ja nie...
- Oczywiście, że zrobisz to. Chodzisz na zajęcia teatralne, więc wiesz jak trzeba odegrać rolę. - Przegrałam. Ostatecznym pomysłem, jaki wpadł mi do głowy, było omdlenie. - Wstrzymałam oddech, a później upadłam. Słyszałam krzyki nad moją głową. Jednak dalej udawałam. Poczułam silne ręce, które podnoszą mnie do góry. Zaniosą mnie do pielęgniarki. Silne ramiona nie przypominały rąk ucznia, dlatego uchyliłam delikatnie oko. A później otworzyłam je szerzej. 
- Proszę mnie postawić. Już jest wszystko dobrze. - Zapewniałam nauczyciela. Dobrze, że nie zrobił sztucznego oddychania.
- Wystraszyła mnie panna. - Postawił mnie na ziemię. 
- Dziękuję. Myślę, że powinien pan wrócić do klasy. Ja zaraz dołączę.
- Dobrze. - Odwrócił się i poszedł, a ja odtańczyłam taniec radości i zaczęłam iść do klasy. Zadzwonił dzwonek. Pobiegłam do sali. Szybo się spakowałam i poszukałam wzrokiem Linkinów. Kierowali się do wyjścia ze szkoły, więc do niech podbiegłam, przepychając się między fanami.
- Chez, mogę cię przytulić? - Zapytałam z błyskiem w oku. 
- Pewnie. - Przyciągnął mnie do siebie, a ja tak ufnie się w niego wtuliłam.
- Zobaczymy się wieczorem?
- Tak. Przyjadę po ciebie i zabiorę cię gdzieś.
- Czyżby randka? 
- Chyba jestem na nie za stary. Jednak dla ciebie, wszystko. Bądź gotowa na siódmą.
- Okej. - Wymieniliśmy kilka zdań między sobą. Później podeszłam do reszty Linków których też przytuliłam.
- Dzięki za urozmaicenie dnia. - Powiedziałam Mikowi.
- Spodobało mi się w twojej szkole, może jeszcze kiedyś wpadniemy.
- Na to liczę. - Kiedy z każdym się pożegnałam, oni sobie poszli, a mnie obstąpił cały tłum ludzi.
- Na prawdę go przytuliłaś?! Jesteś taka odważna. - Zaczęła nawijać Sisi, która nagle mnie polubiła. Na ratunek przyszli znajomi z lunchu i porwali mnie. Poszliśmy za szkołę, gdzie byliśmy sami. Usiedliśmy na trawie pod drzewem, a oni zaczęli się na mnie patrzyć.
- Paula, czy ty spotkałaś ich już kiedyś? - Zapytał Luk.
- Wiesz, gadałaś z nimi tak normalnie i nie krępowałaś się jak wszyscy. - Dorzuciła Ava, która bardzo szybko wyłapuje takie szczegóły.
- Kiedyś przeprowadzałam z nimi wywiad do gazety. Wiecie, moja mama pracuje w "Gwieździe" i załatwiła mi pracę. Napisałam jeden artykuł w wakacje, jak byli w trasie w Vegas.
- Nic nie mówiłaś. W sumie, gdybyśmy się dowiedzieli, na pewno pół szkoły by cię celebrowało. - Brian był na prawdę spoko. Zawsze próbował zrozumieć też drugą stronę.
- Tak też by było, dlatego nie chcę by wyszło to na światło dzienne. 
- Dlatego Mike się tak na ciebie patrzył. Boże jaki z niego przystojniak! - Zapiszczała Carla. 
- Chez patrzył na nią "tym" wzrokiem. Wpadłaś mu w oko.
-  Tom, serio tak na mnie patrzył? - Zaciekawiłam się i tak zleciała nam ostatnie godzina zajęć. Oni mówili jak to, chłopaki na mnie patrzyli i jakie mają spostrzeżenia, a ja się tylko głupkowato uśmiechałam. 
- Dziewczyny, my spadamy grać w kosza. - Oznajmił Brian i chłopaki poszli.
- Dziewczyny dziś mam randkę i nie mam w czym iść. Która idzie ze mną na zakupy? - Carla i Ava zgodziły się od razu, więc pojechaliśmy autem Car. 
- Co twój facet lubi?
- Lubi kiedy jestem kobieca, ale i delikatna jak dziewczynka. Różowy odpada. - Od razu ich odwiodłam od głupiego pomysłu.
- Gdzie idziecie?
- Nie wiem, Av. Spojrzał na mnie tylko tajemniczymi oczami.
- Może noc sam na sam? - Ruszyła śmiesznie brwiami.
- Nie. Jesteśmy cywilizowani i nie pieprzymy się na każdym spotkaniu.
- Klasyczny wypad do kina, albo do kawiarni?
- Carla, on jest zapewne wyjątkowy. Postaraj się wymyślić coś lepszego. - Ava jak zwykle miała rację. On jest wyjątkowy, ale nie wiedzą w jaki sposób. Przecież facet jak facet, tylko artysta. Wygląda jak facet. Zachowuje się jak facet. Jest jak inni, ale całkiem odmienny. Dla mnie jest wymarzonym ideałem. Zapewne jego fanki też uważają go za ideał, ale mimo wszystko jest ze mną. 
- Dziewczyny, nie mamy czasu się kłócić. Pomóżcie mi coś znaleźć. - Zganiłam ich, a później poszłyśmy do sklepu z sukienkami. Cóż, ceny były zabójcze, ale kreacje ładne.
- Ta? 
- Nie, Av ona nie pasuje do niej. 
- Ta? 
- Byłaby dobra, ale ten kolor? Mówiłam, że różowy odpada. 
- Ta. - Powiedziałyśmy wszystkie razem. Była idealne. Kobieca, ale i miała coś z dziewczęcej niewinności. Góra była w panterkę na cienkich ramiączkach, a dół był czarny, wielowarstwowy. Odsłaniała mi nogi z przodu, za to tył był do samej ziemi. Szybko ją przymierzyłam i muszę powiedzieć, że leżała na mnie idealnie. 
- Dziewczęta, łowy się udały! - Oznajmiłam wychodząc z przymierzalni. 
- Boże, jakaś ty śliczna. - Zapiszczała Carla. - Jeszcze buty i jesteś gotowa. 
- Chcę dziś założyć szpilki. 
- Zaraz ci znajdę odpowiednie. - Ruszyła na żer. Ja poszłam się przebrać w swoje ubrania. Spojrzałam na cenę i pokręciłam głową z aprobatą - 90$, to nie była jakaś wygórowana cena, ale mimo wszystko była droga. Dziewczyny przyniosły mi czarne szpilki na prawie dwudziestocentymetrowym obcasie. Zamierzyłam i znów były idealne. Kolejne 50$ poszło na buty. A jeszcze wszystkie dodatki? Wydam na ten strój dwieście dolców. 
- Biorę. - Poszłam do kasy i zapłaciłam. Facetka dziwnie się na mnie patrzyła, kiedy podawałam jej złotą kartę. Nienawidzę takich spojrzeń, które są zazdrosne. Zapłaciłam i postanowiłam, że więcej do tego sklepu nie powrócę. Dziewczyny musiały się już zmywać do domu, a ja jeszcze pochodziłam po galerii i dokupiłam potrzebne mi drobiazgi. Zbliżała się godzina siedemnasta, kiedy wsiadałam w taryfę. Dojechanie do domu zajęło mi dwadzieścia minut, a później zaczęłam się szykować do spotkania. Jakie szczęście, że nic mi nie zadali i nie muszę ślęczeć nad książkami. 
Zamieniłam kilka słów z mamą, następnie poszłam po prysznic. Odświeżyłam się, zrobiłam bardzo delikatny makijaż, którego prawie nie było widać, ale czułam się w nim kobieco. Na koniec się ubrałam w sukienkę oraz szpilki. Nie zdążyłabym, gdyby mama nie uprasowała mi stroju i nie pomogła z upięciem włosów. Ona również miała gdzieś wyjść wieczorem z Christopherem. W sumie, lubiłam tego gościa. Był opiekuńczy i nie trzymał się sztywno zasad, jednak jeszcze nie powiedziałam mamie, że chciałabym by on stał się członkiem naszej rodziny. Nie chciałam zapeszyć. 
Zostało mi pięć minut do spotkania z Chezem. Cieszyłam się jak dziecko, że znów go zobaczę, chociaż widzieliśmy się dziś. Był jedyną osobą, z którą chciałam być, a nie tylko bywać. Było mi z nim naprawdę dobrze. Dziękować Bogu, że zesłał mi go na mojej drodze. Pomyśleć, że zderzyliśmy się na koncercie rockowym. Moje myśli; ''Co za palant, a ja już miałam ciche nadzieje na znajomość. We wszystkich romansach mamy, kończy się to wspólną przyszłością - cóż, to nie książka, ale prawdziwa rzeczywistość, gdzie jak przystojny to albo głupi, zajęty lub gej. Szlak.'' - do dziś nie dociera do mnie, że skończyło się jak w tych romansach. Przecież to tylko wymysły jakiejś niepoprawnej romantyczki, a tu okazuje się, że prawda. Oczywiście moja historia jest inna niż wszystkie. Dlaczego? Bo jest tylko moja i nikt nie włoży do niej swoich pięciu centów. 
Kiedy zegar wybił godzinę siódmą, narzuciłam na siebie płaszczyk i wyszłam z domu. Chez był punktualny, ja zresztą też. Nie lubiłam na kogoś czekać, nie lubiłam nawet czekać na samą siebie. Wszystko musiało być idealnie. Zeszłam po schodach werandy i stanęłam oko w oko z ukochanym. Znów czułam szybsze bicie serca - zupełnie jak na pierwszym spotkaniu. Za każdym razem, kiedy był blisko moje serce wariowało. Tak cholernie na mnie działał, a to powinno być stanowczo zabronione.
- Witam. - Przywitałam się bardzo grzecznie.
- Witam. - Pochylił się i pocałował mój policzek. - To dla ciebie. - Podał mi bukiet kwiatów. Moich ulubionych czerwonych róż.
- Dziękuję, są piękne. - Powąchałam ich delikatnego zapachu. Boże on jest idealny, zbyt idealny. - To ja może włożę je do wazonu.
- Oczywiście. - Szybkim krokiem, w który wkładałam tyle wdzięku, poszłam do mieszkania. Mama widocznie podglądała, bo już czekała na mnie z wazonem. Włożyłam kwiaty i poszłam do niego. 
- To gdzie mnie zabierasz? 
- Zobaczysz w swoim czasie. 
- Tajemniczość to twoja bardzo mocna strona. - Powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.
- Wiem. Bardzo pięknie wyglądasz. - Zarumieniłam się. Często mówi, że pięknie wyglądam, ale teraz podziałało z o wiele większą siłą.
- Dziękuję, ty również prezentujesz się dobrze.
Spojrzałam na jego z jednej strony prosty strój, a z drugiej tak idealny. Czarne jansy i koszula w kratę. Jak już mówiłam w myślach; idealny. 
Otworzył mi drzwi jak na dżentelmena przystało, kiedy wsiadłam on zajął miejsce za kierownicą. Ruszyliśmy.
- Jak podobał ci się dzisiejszy dzień w szkole? 
- Był ciekawy. Ludzie oszaleli na wasz widok. Jeszcze fakt, że otwarcie ze sobą rozmawialiśmy to już w ogóle dla nich szok. 
- Chyba zauważyłaś, że jesteśmy normalnymi ludźmi, no może nie zawsze. Każdy miewa jakieś swoje dziwactwa, więc co to za szok?
- Zdajesz sobie sprawę, że jesteście jedną z tych grup, które są znani wszystkim? Prawie wszystkim? - Poprawiłam się natychmiastowo, bo sama wcześniej ich nie znałam.
- Tak. Jednak sama przyznaj, że zachowuje się jak normalny facet. Wcześniej, kiedy nie wiedziałaś kim tak naprawę jestem, uważałaś mnie za gościa z marzeniami o karierze.
- Tak. Dla mnie nadal jesteś chłopakiem, który pragnie szczęścia. Jesteś dla mnie zwykłym facetem, a nie gwiazdą rocka. Jesteś moim szczęściem. Oczywiście, kiedy widzę cię na okładkach, albo w telewizji, czuję twój zawód, ale prywatnie jesteś dla mnie najważniejszy i nie jako mój idol, ale ktoś kogo pokochałam. - Popatrzyliśmy na siebie przez chwilę. On jął moją dłoń i w milczeniu dojechaliśmy do miejsca, w którym jeszcze nie byłam. Wysiedliśmy, a mnie owinęła morska bryza. 
- Zamknij oczy. - Zamknęłam je, a on ujął mnie pod ramię i zaczął prowadzić. Ufałam mu w stu procentach. 
- Twoja mama powiedziała, że bardzo lubisz takie miejsca. - Szepnął mi do ucha. Moja mama była w to zamieszana, nie wróżyło to niczego dobrego. Chociaż, ona zna mnie najlepiej, więc powinna wiedzieć i zapewne wie, co lubię i czego oczekuję. Teraz przypomniałam sobie naszą ostatnią rozmowę o wymarzonej randce. Podpuściła mnie.
- Musiałeś długo z nią współpracować. Teraz wiem, po co zadawała pytania o tym, jaką chcę mieć wymarzoną randkę. 
- Przynajmniej wpadnę w twoje gusta. - Pocałował mnie w kark, następni się zatrzymaliśmy. - Możesz otworzyć oczy. 
Delikatnie podniosłam powieki, a widok zaparł mi dech. 
- Jest pięknie. - Odwróciłam się do niego przodem i złożyłam namiętny pocałunek na jego ustach. 
Byliśmy na plaży gdzie przyszykowany był stolik dla dwojga i piękny zachód słońca. Wzdłuż ścieżki ułożone były lampiony oraz cała masa kwiatów. Było tak idealnie.
- W te przygotowania byli zaangażowani wszyscy Linkini. - Powiedział, kiedy usiedliśmy przy stoliku. Było moje ulubione jedzenie, mianowicie krewetki oraz homary. Jestem wegetarianką, ale nie jem tylko ssaków i ptaków, a to są owoce morza. 
Miło rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, aż zrobiło się chłodno oraz ciemno. Postanowiliśmy się przejść wzdłuż morza. Objęłam go i ruszyliśmy. Nagle usłyszałam śpiewy grajków ulicznych, więc postanowiłam z nimi zatańczyć. 
- Chez, miałbyś coś przeciwko, gdybym z nimi zatańczyła? 
- Nie. - Szybko zdjęłam buty i do nich dołączyłam. Zaczęli grać jakiś żywiołowy utwór, którego nigdy wcześniej nie słyszałam. Razem z nimi była mała dziewczynka, która tańczyła doskonale. Pokazała mi ruchy, byśmy mogły zatańczyć we dwie. Ludzie zaczęli się zbierać i klaskać, a my tańczyłyśmy. Chez patrzył na mnie z uśmiechem. Podeszłam w jego stronę i zatańczyłam dla niego, by później i on wirował ze mną na środku ulicy. Nie mogłam sobie wyobrazić lepszej randki. Była cudowna. 
- Dziękuję za tak udany wieczór. Dziękuję, że mogłam go spędzić z tobą. - Rzekłam, kiedy wymykaliśmy się z tłumu. 
- Zdecydowanie ten wieczór jest wspaniały. Jesteś dziś taka radosna. 
- Ty jesteś powodem mojej radości. - Przystanęliśmy i zaczęliśmy się namiętnie całować. We mnie szalał ogień. 

_____
Witam,
Rozdział udało mi się już skleić w jakąś logiczną całość. Mam nadzieję, że was nie zawiodłam.
Cóż, jestem z dumna z tego postu. Wydaje mi się, że jest jednym z lepszych, który kiedykolwiek udało mi się napisać.

Pozdrawiam,
Pani Ciemności.

sobota, 17 maja 2014

Rozdział X

Nadszedł dzień, w którym spotkam się z Chesterem. Za dwie godziny dojedzie do swojego domu, a za trzy się z nim spotkam.
Będąc w tak szampańskim humorze, stworzyłam nowy bit, który był tak wesoły jak ja. Po prostu zrobiłam to z czystej nudy.
Mama pojechała do swojego szefa Christophera, a ja siedzę sobie w studiu i odrabiam lekcje. Na wydziale psychologicznym, mamy masę nauki i bardzo dużo lekcji, co nie oznacza, że nie mam na nic czasu. Codziennie znajduję czas na godzinne rozmowy z Chesterem, ploteczki z mamą, tworzenie nowych bitów i tekstów piosenek, dodawanie postów na bloga i porządne wyspanie się. Jeszcze co sobotę chodzę na karate i już w najbliższym czasie, jadę na czterodniowe zawody mistrzów. Będę partnerką mojego senseja. Jeśli pokonamy konkurencje, pojadę do Japonii na cały miesiąc. Jednak to dopiero w wakacje, ale i ta jestem dobrej myśli. Cóż związki na odległość nie są czymś dobrym, bo strasznie tęsknie za jego uśmiechem, czułym dotykiem i spojrzeniem, a od kilku dni wiem, że coś jest nie tak. Rozmawiając ze mną, chce mi coś powiedzieć, ale nie wie jak to zrobić. Osobiście nie nalegam, bo nie lubię jak ktoś naciska na mnie. Mimo wszystko, staramy się naprawić nasze błędy. 
Praca domowa została skończona, z czego byłam bardzo dumna, bo cały weekend miałam naukę z głowy. Jest dopiero wrzesień, a oni tak kładą nacisk na naszą wiedzę. Cóż, może dlatego, że wybrałam jedno z najlepszych liceum w LA? Nieważne. 
Jeszcze tylko dwie godzinki i po mnie przyjedzie...
D W I E  G O D Z I N Y ! ? - Boże nie zdążę się ogarnąć! 
Szybko wybiegłam ze studia i ruszyłam do swojego pokoju.
Sukienka, spódnica czy spodnie? 
Hmm, sukienka.
Klasyczna granatowa, czy seksowna czarna?
Czarna.
Szpilki, glany, botki, baletki czy jakieś obcasy?
Najwygodniejsze będą baletki. 
Włosy w koka, rozpuszczone, wysoki kucyk?
Rozpuszczone. 
Szybko wybrałam jeszcze biżuterie oraz kosmetyki i pobiegłam pod prysznic. Dwadzieścia minut i już jestem wykąpana. 
Teraz tylko makijaż, nie za mocny, bo on nie lubi takiego. Czarna sukienka, którą postanowiłam założyć miała odkryte plecy i rozkloszowany dół. Idealnie pokazywała mój tatuaż, który był rewelacyjny. Na nogi założyłam baletki, a na ramiona czarną skórę. Wyglądałam idealnie. Niezbyt wyzywająco, delikatnie kusząco i tak niewinnie. Muszę być kobietą, ale i małą dziewczynką. Nie mogę się zmieniać. 
Stojąc przed lustrem, usłyszałam parkowanie samochodu, a po chwili dzwonek do drzwi. Otworzyłam drzwi, a tam stał on. Zaparło mi dech na jego widok. Idealne, czarne jansy, niebieska koszula i ten piękny uśmiech.
- Tęskniłam. - Mocno wtuliłam się w niego i pocałowałam. 
- Ja również tęskniłem. Boże, jesteś jeszcze piękniejsza niż przed naszym ostatnim spotkaniem. - Powiedział tuląc mnie i okręcają wokół własnej osi.
- Odliczałem każdą sekundę, aż cię wreszcie zobaczę. Kochana, jesteś taka piękna. Kocham cię. - Powiedział i znów mnie pocałował.
- Też cię kocham, Chester. 
-Teraz pozwoli pani, że pojedziemy na wspólną kolację. - Podał mi ramię, a ja je ujęłam i poszliśmy do samochodu. Chester otworzył mi drzwi, a później sam zajął miejsce za kierownicą. Ruszyliśmy.
- Jak było w trasie? - Zapytałam, a on się uśmiechnął.
- Było ciekawie. Szkoda, że nie byłaś z nami.
- Wiesz, ja mam pewne obowiązki, szkołę, pracę. 
- Mogłabyś zrezygnować z pracy, spędzalibyśmy więcej czasu razem.
- Nie. Ja kocham pisać o muzyce, spotykać się z ciekawymi osobami. Chcę być samodzielna, dlatego muszę się ustatkować.
- Jesteś taka młoda, masz przed sobą całe lata, a ty chcesz się ustatkować?
- Tak, czy jest w tym coś złego? Każdy od czegoś zaczyna.
- Masz rację. - Powiedział i ujął moją dłoń. Jego dotyk był taki delikatny. 
Zajechaliśmy pod jakąś restaurację, wysiedliśmy i udaliśmy się do zarezerwowanego stolika. Chester był bardzo uprzejmy.
Kiedy już siedzieliśmy, nie mogłam oderwać od niego oczu. Tak bardzo brakowało mi jego widoku, tych oczu i uśmiechu. Przez ten miesiąc stałam się bardzo ckliwa i często miałam wizję idealnych randek, na których zawsze by mnie szokował. 
- Wiesz, twoje oczy są smutne. Co się dzieje? - Zapytałam wyciągając do niego dłoń, kiedy ją ujął, zaczęłam kreślić kółka kciukiem.
- Ponad cztery miesiące temu byłem z pewną dziewczyną, Kate. Nic do nie nie czułem i nadal nie czuję. Byłem z nią tylko dlatego, że była dobra w łóżku. Ona mnie zdradzała, ale nie o tym. Miesiąc temu w Las Vegas spotkał ją Mike. Powiedziała mu, że jest w ciąży ze mną. - Powiedział, a mnie zatkało. Mój wymarzony facet będzie miał dziecko z inną kobietą? Boże, czym ja zawiniłam, że nie mogę mieć normalnego życia?
- Nie mam stuprocentowej pewności, że dziecko jest moje, ale jeśli tak jest... 
- Co zamierzasz z tym zrobić? Dziecko musi mieć obydwoje rodziców. Nie jestem w stanie stanąć między wami. 
- Wiem, że kochasz dzieci i nie pozwolisz, aby jakiemuś działa się krzywda, dlatego nie zrzeknę się ojcostwa, ale też nie będę z tą kobietą. Zapewnię mu wszystko, to co najlepsze i obdaruje miłością, ale tylko dziecko. 
- Co będzie z nami? 
- Jeśli twoje uczucia są prawdziwe, to zrozumiesz. Wiesz, że kilka miesięcy temu byłem inny, a przy tobie się zmieniłem. 
- Wiem o tym Chester. Ufam, że podejmiesz słuszną decyzję. - Uśmiechnęłam się do niego. 
- Nie jesteś na mnie zła?
- Jak sam powiedziałeś, było to ponad cztery miesiące temu, jeszcze się nie znaliśmy i nie byliśmy parą. Cenię sobie to, że zebrałeś się na odwagę i powiedziałeś mi to teraz. Na pewno moja reakcja byłaby inna, gdybym dowiedziała się o tym od niej, albo z prasy. 
- Kocham cię. Jesteś najlepszym, co spotkało mnie w życiu. 
Przyszło nasze zamówienie i zaczęliśmy konsumpcje w milczeniu. Później zaczęliśmy rozmawiać o mojej szkole i tak zleciał nam przyjemy wieczór.
Wsiedliśmy do auta Chestera, pojechaliśmy do niego do domu. Kiedy znaleźliśmy się w korytarzu, zaczęłam całować mojego faceta. On oczywiście musiał mnie podnieść, aby było nam wygodniej. W zawrotnym tempie pozbyliśmy się ubrań i znaleźliśmy się w jego sypialni. Chester delikatnie położył mnie na łóżku, zaczynając coraz intensywniej mnie całować. Byłam już rozgrzana do maksimum, a on dalej się ze mną droczył i podkręcał mnie. Później była już tylko przyjemność. 
- Jesteś taka piękna. - Szepnął mi do ucha, przytrzymując moje ręce ponad głową. Dalej mnie całował, co dawało mi podwójną rozkosz z bliskości naszych ciał.
Spędziliśmy bardzo upojną noc, która była najlepszą w moim życiu. Nie był to szybki numerek, tylko wyrafinowane uniesienie. 
Obudziłam się w objęciach faceta, z którym wiązałam przyszłość. Był dla mnie bardzo ważny.
- Kocham cię. - Powiedziałam do jego ucha i złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach. Po chwili zaczął odwzajemniać moją pieszczotę, wtedy nabrałam pewności, że nie śpi.
- I tak kocham cię bardziej. - Szepnął i wtulił się w moje piersi. Zaczęłam głaskać go po głowie, na co zaczął mruczeć i mocniej mnie przytulać.
- Chester, muszę wstawać.
- Zostań ze mną, muszę się tobą nacieszyć.
- Jeszcze będziesz miał czas. Dziś sobota, a ja mam zajęcia z karate. 
- Jak się nie mylę, masz je dopiero na trzecią, więc cały ranek jesteś moja. 
- Tak jestem twoja i nie tylko przez ranek, ale przez najbliższy czas. 
- Podoba mi się to. Tak w ogóle chłopaki chcieli wpaść coś koło południa. 
- Nie znudziliście się sobie mieszkając cały miesiąc w busie?
- Nie. Przyzwyczailiśmy się do siebie. Od poniedziałku zaczynamy nagrywać nową płytę. 
- Czyli całe dnie będziesz spędzał w studiu? - Zapytałam z lekko smutnym uśmiechem. Praca przy piosenkach jest pracochłonna, co oznacza, że będziemy mieli dla siebie bardzo mało czasu.
- Nie. Dla ciebie zawsze znajdę czas. Będziesz mogła przychodzić do nas, z czego chłopaki się ucieszą.
- Ty nie będziesz się cieszył? - Podniósł na mnie oczy i zobaczył ten smutek, który tak doskonale udawałam. 
- Ja będę cieszył się najbardziej z nich wszystkich. Przepraszam. - Pocałował mnie w usta, a ja nie oddawałam tego pocałunku. Chciałam pokazać, że jestem twarda i idę w zaparte. 
- Kochanie, przepraszam. Nie gniewaj się na mnie. - Znów mnie pocałował, teraz już nie umiałam się na niego gniewać, dlatego odwzajemniłam jego pocałunek. 
- Lubię jak mnie przepraszasz. - Powiedziałam po chwili. On popatrzył na mnie i po chwili zrozumiał, że żartowałam, iż się na niego obraziłam. 
- Ja ci dam takie udawanie... - Zaczął mnie łaskotać. Cholera to był mój słaby punkt. Zawsze miałam piekielna łaskotki. 
- Prze...praszam. Proszę, przestań. - Mówiłam ze łzami w oczach. Już nie dawałam sobie rady. Traciłam siły i dech w płucach. Przestał, a ja ledwo co łapałam oddech. 
- Nienawidzę cię, Bennington. - Wydyszałam i wstałam z łóżka, ściągając za sobą satynowa pościel. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam jedną z jego koszul, którą narzuciłam na siebie i wyszłam z sypialni. Nawet nie spodziewałam się, że tak będę się dobrze czuła po takiej nocy. Schodząc na dół zobaczyłam nasze porozrzucane ubrania, które ciągnęły się ścieżką do samych drzwi. Zaczęłam je zbierać, a później poszłam do kuchni by zrobić sobie śniadanie. Chociaż znów nie byłam głodna, ale musiałam coś zjeść. Zrobiłam sobie kawę oraz kanapkę z serem i usiadłam przy wyspie. 
-  Kochanie, dlaczego uciekłaś? - Powiedział Chester obejmując mnie od tyłu ramionami i całując w kark. 
- Jeśli zostałabym dłużej, rzuciłabym się na ciebie. - Powiedziałam zgodnie z prawdą. 
- Nie miałbym nic przeciwko takiemu obrotowi sprawy. 
- Wiesz, jest już po jedenastej, a twoi kumple mają wpaść po południu, nie chciałaby, aby zastali nas w takiej sytuacji. 
- Kto powiedział, że muszę ich wpuścić?
-  Mike ma klucze, zapomniałeś? 
- Fakt. - Pocałował mnie jeszcze raz, a później poszedł robić sobie śniadanie.
- Kotku, zawieziesz mnie do domu?
- Po co?
- Muszę wziąć trochę ubrań. Wczoraj powiedziałeś, że nie wypuścisz mnie przez cały weekend, a ja nie mam zamiaru chodzić w tych samych ubraniach. 
- Jak dla mnie możesz chodzić bez nich. Nie widzę żadnych przeciw wskazań.
- Niedosekszony rockmen. - Powiedziała na tyle cicho, aby nie usłyszał - jednak zrobił to.
- Niedosekszony? - Uniósł śmiesznie brew.
- Tak. No weź, co to za tekst; "Jak dla mnie możesz chodzić bez nich"?
- Wiesz, nie byłem z żadną kobietą od czasu, kiedy rozstałem się z Kate. To był cholernie długi okres czasu. Jestem facetem, mam pragnienia.
- Hmm, ja nie byłam z nikim od  czasu odejścia Roberta i jakoś przeżyłam. 
- Jak tak długo wytrzymałaś? Obiecuję ci, że teraz nie będziesz musiała tak pościć. - Podszedł do mnie i przekręcił w swoją stronę. Pocałował mnie kolejny raz w ciągu tego dnia. Był taki delikatny i czuły, a jednocześnie stanowczy. Cholera, ja na prawdę bardzo go kocham. 
- Zawiozę cię do domu, weźmiesz potrzebne rzeczy i znów wracamy do mnie. Od poniedziałku ty idziesz do szkoły, a ja do pracy, więc będziemy widywali się bardzo rzadko. 
- Dobrze. Daj mi piętnaście minut. - Wstałam od wyspy i zabierając swoje ubrania poszłam się ubrać. Spieszyłam się, bo chciałam pobyć z Chesterem o wiele dłużej niż tylko ten weekend. On nie zrezygnuje z pracy, a ja ze szkoły. Szkoda, że będziemy mięli dla siebie tak mało czasu, jednak nadrobimy to w weekendy. 
Zeszłam na dół, a Chez stał już ubrany przy drzwiach.
- Możemy już jechać. - Wyszliśmy, wsiedliśmy do jego auta i ruszyliśmy do mojego domu. Jechaliśmy w totalnej ciszy, ale nam to nie przeszkadzało. W radiu leciała jakaś spokojna muzyka, która diametralnie różniła się od tej, której słucham. Po chwili zaczęła lecieć nowa piosenka, która wywołała tak dużo wspomnień i emocji. Przypominała bardzo dużo fascynujących chwil, które spędziłam z Robertem. Kochałam tę piosenkę, jednocześnie jej nienawidząc.
- Przełącz tę piosenkę, proszę. - Powiedziałam, ledwo powstrzymując się przed płaczem. Musiałam intensywnie mrugać, aby nie zacząć płakać. Nienawidzę się za to, że tak łatwo się wzruszam i podchodzę do wszystkiego bardzo emocjonalnie. Uspokoiłam się już i uśmiechnęłam do Chestera, który wydawał się być zmartwiony.
- Już dobrze, po prostu za dużo wspomnień, które mnie bolą. - Ujął moją dłoń, delikatnie się uśmiechając.
- Jesteś bardzo emocjonalna.
- Wiem. Uwierz, że nie lubię taka być. Wszystkie wspomnienia uderzają w najmniej oczekiwanym momencie i ranią mnie kolejny raz. Postaram się zacząć panować nad uczuciami i nie wybuchać płaczem.
- Nie musisz się zmieniać. Pokochałem cię taką, jaką jesteś. Nie chcę, abyś zmieniała się dla mnie, bo to nie byłoby sprawiedliwe, gdybym ja się nie zmienił dla ciebie.
- Jeśli podoba ci się rozhisteryzowana małolata z kompleksami, to na prawdę musiałeś osiągnąć szczyt cierpliwości. - Zaśmialiśmy się i Chester zahamował. Byliśmy już pod moim domem.
- Wejdziesz? - Zapytałam, a on przytaknął. Podeszliśmy do drzwi, a one się otworzyły i wyszła moja mama.
- Cześć dzieciaki. - Powiedziała i przytuliła nas. Określenie dzieciaki, nie koniecznie pasowało do Cheza. Była w bardzo dobrym humorze, co oznacza udaną randkę z Christopherem. 
- Cześć. Gdzie się tak śpieszysz?
- Do pracy. Zaspałam, a zapomniałam, że mam papierkową robotę. Cholera. Porozmawiałabym dłużej, ale muszę pędzić. Porozmawiamy w poniedziałek po południu, pa. - Zbiegła ze schodów i szybko wsiadła do swojego auta. 
- Randka musiała jej się udać. - Wyjaśniłam zszokowanemu Chesterowi. 
- Okej. - Weszliśmy do środka i poszliśmy do mojego pokoju.
- Porywasz mnie na cały weekend?
- W poniedziałek odwiozę cię do szkoły. - Uśmiechnęłam się i wyciągnęłam z szafy torbę. 
- Co by tu zabrać? - Zapytałam samą siebie, otwierając szafę na oścież. Z faktu, że mam iść w poniedziałek do szkoły, spakowałam czarną spódnicę,  koszulę i krawat. Po jaką cholerę trzeba chodzić w tych mundurkach? Na szczęście można było dokładać swoje detale oraz mieć buty, takie jakie się zachce. Postanowiłam, że ubiorę się w zakolanówki oraz conversy. 
- Ta spódnica jest za krótka. - Powiedział wymownie mój chłopak. Boże, jak to określenie do niego nie pasowało. 
- To jest mój mundurek szklony, więc musisz to przetrawić. 
- Będzie ciężko. - Powiedział z uśmiechem i błyskiem w oczach, których udałam, że nie zauważyłam. Wybrałam jeszcze kilka koszulek oraz par spodni, jestem cholernie niezdecydowana, to dlatego. Włożyłam jeszcze sukienkę, która była mega seksowna i wyzywająca. Niekoniecznie ją ubiorę, ale warto takową mieć. Na koniec spakowałam bieliznę i wszystkie dodatki oraz wzięłam torbę z książkami. 
- Już się spakowałam. - Charles wziął moje torby i ruszył do swojego auta. Ja postanowiłam wziąć prysznic i przebrać się w coś wygodniejszego. Postanowiłam go pod rajcować, więc ubrałam się w biustonosz wysadzany ćwiekami, a na to koszulę w moro. Postanowiłam nie zapinać koszuli, aby dać piorunujący efekt - "Jak dla mnie możesz chodzić bez nich." - Proszę bardzo, ciekawe co powiesz, kiedy mnie tak zobaczysz. Ubrałam jeszcze krótkie, czarne spodenki, a na nogi wysokie trampki. Włosy spięłam w wysokiego kucyka oraz nałożyłam delikatny makijaż. Byłam zadowolona z efektu. Weszłam do salonu, gdzie siedział mój facet. Seksownie oparłam się o framugę drzwi i chrząknęłam - odwrócił się natychmiastowo.
- Jak ci się podoba? - Powiedziałam, przygryzając dolną wargę. 
- Kobieto, nie pokażesz się tak chłopakom. Jestem zazdrosny.
- Powiedziałeś, że jak dla ciebie mogę chodzić bez ubrań, więc w czym problem kotku? 
- Mówiłem to w przenośni. - Zapięłam koszulę, zostawiając tylko dwa odpięte guziki. - Teraz jest idealnie. 
Podeszłam do niego i usiadłam mu na kolanach, później złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach.
- Możemy już jechać, chłopaki czekają. - Powiedział. Wstaliśmy, wsiedliśmy do jego auta i  pojechaliśmy do niego. Tak jak mówił Chester - Linkini czekali już na nas.
- Kogo my tu mamy? - Zapytał Joe z radością w oczach. 
- Hej wszystkim! - Przywitałam się z nimi. Przytuliłam się do każdego z osobna, a przy Miku się zawiesiłam na dłużej.
- Dziękuję Mike. - Szepnęłam mu do ucha. On doskonal wiedział za co mu dziękuję, gdyby wtedy nie wszedł, przespałabym się z Chesterem, a teraz zapewne nie byłabym z nim. On zawsze we mnie wierzył i wspierał.
- Nie ma za co, mała. - Oderwałam się od niego i podeszłam do Chestera, wtulając się w jego bok.
-  To już tak na poważnie? - Powiedział Rob, który właśnie otwierał piwo.
- Nie, robimy sobie z was tylko takie żarty. - Powiedział Chez, a ja podjęłam jego grę. Biedny Rob się zachłysnął.
- Ale wy tak dobrze wyglądacie. Zabolał wasz żart. No co wam w sobie nie pasuje? 
- Miałabym być z takim staruszkiem? Rob, on niedługo nie będzie sprawny w łóżku, chcesz mnie na takie coś skazać?
- Ja z taką małolatą, która ma jeszcze różne zajawki? Przyjacielu, ona dopiero z pieluch wyrosła. - Mike, już nie mógł sobie poradzić, dlatego udał, że ma ważny telefon i wyszedł z domu.
- Nie podoba mi się to. Stary, myślałem, że się ustatkowałeś, a ty odwalasz takie rzeczy. Jesteś beznadziejny. - Robert się zbulwersował.
- Ale ona nie zrobi już takiego dobrego curry. Dla samego gotowania powinieneś z nią być. - Joe, jak zwykle o gotowaniu.
- Joe, ty też dobrze gotujesz, a jakoś nie jestem z tobą w związku. - Powiedział poważnie Chester. Brad już się zaczaił, że wkręcamy Roba i również wyszedł.
 - Jesteście nienormalni. Ja tam bym się zajął Paulą. - Podeszłam do niego i przytuliłam.
- Jestem wolna, możesz się mną zająć jak prawdziwy mężczyzna. - Zszokowałam go, a Chez już nie wytrzymał i zaczął się śmiać. Ja po chwili dołączyłam do niego i pocałowałam go w policzek.
- Zidiociałe dzieci. - Rzucił Bourdon, opadając na kanapę. 
______
Hej, wszystkim. Rozdział pojawił się już dziś. 
Jednak mam takiego kaca moralnego, że makabra. Pogoda jest beznadziejna, ciągle pada i pada, a w moim sercu panuje kompleta burza uczuć i emocji. 
Nie lubię takich stanów w moim życiu. 

Przepraszam, za ten rozdział, który nie jest jakimś wybitnym dziełem, ale mam nadzieję, że dało się go przeczytać. 
Zapraszam do komentowania, opiniowania i pisania różnych swoich zastrzeżeń - dawka odpowiedniej krytyki podziała na mnie motywująco i zapewne, kolejne etapy tej historii będą ciekawsze.
Z poważaniem, Pani Ciemności.

poniedziałek, 12 maja 2014

Rozdział IX

Oczami Chestera;
Dziękuję ci Boże, za to, że mi wybaczyła. - Szeptałem w myślach.  Cały w skowronkach wbiegłem do hotelu i skierowałem się do pokoju Mika. Bez pukanie wszedłem, a kiedy on zobaczył mnie w takim dobrym nastroju, był bardzo zdziwiony.
- Laska, w której się kochasz, dowiedziała się, że jest okłamywana, a ty idioto się cieszysz? Tak jak jej obiecałem, skopie ci dupę. - Powiedział bardzo poważnie. 
- Niepotrzebnie, Paula mi wybaczyła i dała kredyt zaufania. Nie spieprzę tego, nie ma takiej opcji.
- Wybaczyła ci? Będąc na jej miejscu, wykończył bym nie tylko siebie, ale i ciebie. 
- Ona mnie kocha. Przyznała to po miesiącu naszej znajomości. Jestem taki szczęśliwy z tego powodu. Paula mnie kocha, a ja kocham ją. Razem będziemy szczęśliwi. 
- Będziecie szczęśliwi, dopóki twoja ex cię nie powie ci, że będziesz miał z nią dzieciaka. - Zamarłem. Kate jest w ciąży ze mną?
- Pieprzysz. Zerwałem z nią trzy miesiące temu.
- A ona jest w trzecim miesiącu ciąży.
- Wiesz, że nie była wierna, skąd podejrzenie, że ja muszę być ojcem?
- Nie wiem, po prostu chcę abyś wiedział. 
- Jak ja powiem Pauli, że mam dzieciaka? Dopiero ją odzyskałem, a już za chwilę stracę. - Usiadłem zrezygnowany i schowałem twarz w dłoniach. Nie mogę jej znów okłamać. Powiem jej prawdę, przy najbliższym spotkaniu. 

Ja;
Samolot wylądował, a na lotnisku czekała moja mama. Pędem się do niej rzuciłam i mocno ją przytuliłam. Brakowało mi jej przez te dni, kiedy ojciec siedział u nas w domu. Na szczęście już za tydzień wylatują, co oznacza, że wprowadzę się do swojego pokoju. 
- Paula, jak ci poszedł wywiad?
- Bardzo dobrze. Wiem już kim jest Linkin  Park.
- Jacy są?
- Jednego z nich znasz osobiście. Mika widziałaś. 
- Kim są?
- Charles, to tak na prawdę Chester. Chłopaki, z którymi spędziłam miły miesiąc są członkami zespołu. - Zszokowałam ją. Jej spojrzenie było takie puste, co oznaczało, że nad czymś myślała.
- To nie możliwe. - Szepnęła dalej zaszokowana.
- Co jest niemożliwe, to że mnie okłamywał, czy to, że jestem jego dziewczyna? Na razie to taki czas próbny, ale za jakiś czas, może być coś poważniejszego. 
- Wybaczyłaś mu?! Jaka ja jestem z ciebie dumna. Moja dziewczynka wreszcie wydoroślała i znalazła sobie odpowiedniego mężczyznę. Tylko jednego nie mogę pojąć. Dlaczego cię okłamywał?
- Jego byłe leciały na jego kasę i sławę, to był taki test, czy pokocham go za to jaki jest, a nie kim jest. - Ruszyliśmy po mój bagaż i wyszliśmy z lotniska. 
Mama przyjechała po mnie swoim autem, które było zadziwiająco czyste i zadbane.
- Mamo, mogę zadać ci pytanie? 
- Oczywiście, pytaj o co chcesz.
- Czy nie przeszkadza ci, że Chester jest starszy ode mnie o osiem lat? 
- Wiek to tylko liczba, nic nie znaczący znak. Jeśli będziecie szczęśliwi, to nie mam nic przeciwko. Tylko pamiętaj, że musisz skończyć szkołę. Wiesz, że bez niej nic w życiu nie osiągniesz. Zawsze bądź niezależna, ale też nie bądź suką, która jest wszystkiemu przeciwna. Bądź dla niego wsparciem, ostoją. Bądź małą dziewczynką i prawdziwą kobietą. Kochanie, czytałaś jego życiorys, wiesz, że miał ciężkie życie i często się gubił, pomóż mu znaleźć odpowiednia drogę, którą będziecie razem kroczyć.
Jej słowa były takie mądre i dały mi inne spojrzenie na naszą sytuację. Miała rację, że wiek dla nas nic nie znaczy. Muszę po prostu szybciej dorosnąć, ale nie zmieniać się. Właśnie to we mnie pokochał przez te kilka tygodni. Widział dziewczynkę, która potrafi być prawdziwą kobietą. 
- A teraz tak szczerze, spaliście ze sobą? - Zapytała z uśmiechem.
- W sensie, że w jednym łóżku to tak. W sensie, że uprawialiśmy seks, nie. Wyznaczyłam pewne granice, których nie próbował złamać. Nie był ze mną ze względu na nockę z kochanką. On zrozumiał, że potrzebuję prawdziwego mężczyzny, który nie przeleci mnie i zostawi. Kiedyś powiedział, że nigdy nie chciał mnie przelecieć, chciał mi dać to co najlepsze, chciał mnie zaspokoić. - Powiedziałam szczerze, przypominając sobie naszą rozmowę w ten pamiętny dzień, kiedy pokłócił się o mnie z Mikiem. 
- Taki z niego romantyk. Boże, zazdroszczę ci takiego faceta. Wiesz, że ostatnio spotkałam się z moim szefem i było bardzo ciekawie. Byliśmy na bardzo miłej kolacji, a później na długim spacerze i odprowadził mnie do domu. Zaczyna między nami iskrzyć, nawet bardzo. Można powiedzieć, że już płonie. 
- Nie zaprosiłaś go do domu? 
- Joseph i Nikki są w domu. Jak ty sobie wyobrażasz takie spotkanie? 
- Masz rację, to byłoby dziwne. - Zajechałyśmy pod hotel, w którym tymczasowo mieszkam. - Wejdziesz?
- Nie. Muszę wracać do domu. Już za tydzień będziesz mieszkała razem ze mną. A propo mieszkania, był u nas pan Cooper i powiedział, że mogliby ruszyć z remontem. Zajedź do jego biura i ustalcie wszystkie szczegóły do studia, on zrobi plan i szybciej zaczną remontować. 
- Okej. Jutro kończę pracę w sierocińcu, umowa mi się skończyła. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, to nad ranem wyśle ci wywiad. 
- Okej. Do zobaczenia. - Przytuliłam się do niej i wysiadłam. Zabrałam walizkę, a później poszłam do swojego mieszkania. Postanowiłam się odświeżyć i jeszcze dziś pojechać do Coopera. Miałam już wizję, którą chciałabym zrealizować. Szybko wskoczyłam pod prysznic, ogarnęłam się i popędziłam do biura. Bycie właścicielką złotej karty oznaczało, że moje zlecenie będzie realizowane w bardzo krótkim terminie. Sama nie wiem, kiedy ja się jej dorobiłam.  Wszystko zaczęło się od jakiegoś nagrania rzuconego na bloga, a później napisanie kolejnego tekstu i kolejnego. Mama załatwiła mi spotkanie z menażerem jakiejś gwiazdy. Zaczęliśmy rozmawiać, spodobały mu się moje teksty, których jeszcze nikomu nie pokazałam i sprzedałam je. Mama też ma dobrze opłacalną pracę, więc i ona dorzuca pewne sumy na moje konta. Nie jestem zbyt rozrzutnym człowiekiem, ale skąpcem też nie jestem. Po prostu jakoś tak wyszło. 
Dojechanie do biura zajęło mi niecałe półgodziny. Weszłam do gabinetu, przedstawiłam się, a on miło mnie przyjął. Obmówiliśmy wszystkie szczegóły wystroju oraz sprzętu jaki ma tam zagościć. Moje królestwo będzie w odcieniach czerni, bieli i szkarłatu. Projekt wyszedł według mojej myśli, z czego byłam zadowolona. 
Po skończeniu, wróciłam do hotelu i poszłam spać. 
Następnego dnia obudziłam się bardzo wcześnie, bo miałam pracowity dzień. 
Znów nic nie zjadłam na śniadanie, tylko od razu zabrałam się za pisane wywiadu. Mówiąc szczerze, to od dobrych kilku dni mało co jem. Może to stres i nerwy, albo powinnam zrobić badania. Nie czas na takie zastanawiania.
Cztery godziny, zajęła mi korekta mojej pracy, którą wysłałam mamie. Następnie udałam się do sierocińca i ostatni raz prowadziłam zajęcia muzyczne. Będzie mi tego brakować, cały miesiąc spędziłam z nimi. To doświadczenie bardzo dużo mi dało. Teraz muszę załatwić szkołę, a później prowadzić zwykłe życie. Cały miesiąc zwykłego życia. Na szczęście szybko minie i zobaczę się z Charlesem. Wróć. Zobaczę się z Chesterem. Muszę się przyzwyczaić do jego nowego imienia. 

____
Udało mi się napisać kolejny, krótki rozdział, ale na prawdę się przy nim namęczyłam. Cóż, nie jestem zadowolona. Muszę się bardziej postarać na przyszłość. 
Aj, jak to jest ciężko kończyć szkołę. 
Te poprawki wykańczają. 

sobota, 3 maja 2014

Rozdział VIII

Ojciec z Nikki nadal mieszkają u nas w domu. Na szczęście nie spotykam się z nimi. Mama załatwiła mi wywiad, z którego się bardzo cieszę. Praca w sierocińcu pochłania mnie całkowicie, a z Charlesem jesteśmy bardzo dobrymi przyjaciółmi. Nie kłócimy się, nie okazujemy czułości zakochanych, po prostu jesteśmy ze sobą jak prawdziwi przyjaciele, którzy znają się od zawsze. Nawet z Mikem jest już dobrze. Rozmawiamy razem, śmiejemy się, chociaż widać, że ma jakieś obawy, ale ta ostatnia sytuacja się nie powtórzyła. Nie pocałowałam go od ponad dwóch tygodni. Teraz też nie mam szans, bo musiał gdzieś wyjechać z chłopakami i wróci dopiero za miesiąc. Może to i lepiej, bo mogę wszystko przemyśleć w samotności. Nawet moja mama się z tym zgadza i cieszy się, że znalazłam kogoś. Nawet nie ma nic przeciwko wiekowi Charlesa. Jak ona to powiedziała? Już wiem, "Dojrzały jest zawsze lepszy od dzieciaka i w łóżku, i w przyjaźni, i w związku.'' - Ma stuprocentową rację. Z nikim nie było mi tak dobrze od kiedy zerwałam z Robertem. Teraz jestem pewna swoich uczuć i jeśli wszystko pójdzie dobrze, to powiem mu to przy najbliższej okazji. Razem będzie nam lepiej. Widzę jego wzrok na mnie, który wyraża troskę i szczęście. Każde jego słowo skierowane do mnie jest przepełnione pozytywnymi uczuciami. Osobiście oświadczam, że ja Paulina Anna Smith, zakochałam się w Charlesie. 
***
Wreszcie nadszedł dzień, kiedy miałam na żywo spotkać Linkin Park. Czytałam ich biografie, przesłuchałam wszystkie piosenki, które były śpiewane tak znajomymi głosami. Czasami myślałam, że śpiewa to Charles z Maikiem, ale to przecież nie możliwe. Nie widziałam ich zdjęć, bo chciałam mieć miłą niespodziankę. To głupie, aby tak się przejmować spotkanie z gwiazdami sceny muzycznej, którą już dobrze znałam. Nigdy nie interesowałam się twórczością innych, zawsze byłam zafascynowana swoją muzyką oraz tekstami, które tydzień temu sprzedałam. 
Ubrałam się w czarne spodnie oraz białą bluzkę ze stójką, która była seksowna, ale jakże prosta i skromna. Na to założyłam marynarkę od kompletu ze spodniami i buty na dwudziestocentymetrowym obcasie - o dziwo nie sprawiły mi trudności w chodzeniu. Swoje czarne włosy spięłam w wysokiego kucyka, a w uszy powkładałam bardzo delikatne kolczyki. Dobrałam jeszcze biżuterie i małą torebkę. Zrobiłam bardzo delikatny makijaż, aby w miarę przyzwoicie wyglądać. Ruszyłam do umówionego miejsca w Las Vegas. Byłam tu już dwa dni, a nadal nie mogłam się przyzwyczaić. Moje miasto aniołów było o wiele ładniejsze. 
Na oczach miałam czarne okulary, bo słońce niesamowicie dawało po oczach, a nie chciałam oślepnąć w tak młodym wieku.
Kiedy weszłam do kawiarni, zobaczyłam sześciu mężczyzn, siedzących do mnie plecami. Głęboki wdech i idę pracować.
Podeszłam do nich i to co zobaczyłam zszokowało nie tylko mnie, ale i moich rozmówców. Tym pieprzonym zespołem byli moi znajomi, a raczej znajomi Charlesa. Nie chciałam dać się wyprowadzić z równowagi, więc zaczęłam rozmawiać, tak jak kazał mi szef.
- Dzień dobry. Nazywam się Paulina Anna Smith i to ja przeprowadzę z panami wywiad do "Gwiazdy". - Powiedziałam, maskując swoje emocje. Oni po kolei się przedstawili i podali mi dłonie. Najgorzej było, kiedy przedstawiał się Charles. Było mi smutno, że mnie okłamywał, ale miałam to gdzieś. Zarobię kasę i wyjeżdżam, zakończę tę znajomość, która była kompletną fikcją.
- Miło mi, was poznać. Wasz menadżer zarezerwował na ten wywiad dwie godziny. Chciałabym się również zapytać, czy mogę zadać pytania od waszych fanów, które napływają masami. - Rzekłam siadając na krześle na przeciwko.
- Oczywiście. - Powiedział nadal zdziwiony Shinoda.
- Chciałabym wiedzieć, co planujecie w najbliższym czasie? Czy wyruszy kolejna trasa i gdzie? - Zapytałam, a już lekko ogarnięty Chester zaczął opowiadać. Ciągle n mnie patrzył, a ja czułam ten wzrok. Czułam ból w jego spojrzeniu. Smith - weź się w garść.
Rozsądnie wykorzystałam czas, który mogłam z nimi rozmawiać i po pożegnaniu, udałam się do swojego hotelu, raczej miałam taki zamiar, bo ktoś złapał mnie za rękę.
- Nie chcę cię widzieć, więc odpuść. Okej? - Wyrwałam dłoń i znów ruszyłam.
- Porozmawiaj ze mną. - Błagał Chester.
- Nie mamy o czym. Śpieszę się. 
- Daj mi to wszystko wytłumaczyć.
- Kłamałeś we wszystkim, co mi mówiłeś. Nie uwierzę już w twoje słowa. Doskonale wiedziałeś, że nienawidzę kłamstw. Wiedziałeś, że nie zależy mi na dobrach materialnych, tylko na uczuciach, a mimo to okłamywałeś mnie przez miesiąc. 
- Porozmawiajmy, proszę. - Padł przede mną na kolana, a ludzie zaczęli się zatrzymywać obok nas.
- Nie tutaj. Chodź do hotelu. Masz dosłownie pięć minut. - Wysyczałam i ruszyłam do siebie. On podążył za mną. W recepcji odebrałam klucze do apartamentu i tam się udaliśmy. Kiedy już siedzieliśmy na sofie, spojrzałam na zegarek.
- Pięć minut, a później znikaj. - Nie patrzyłam mu w oczy, bo nie chciałam, aby zobaczył jak bardzo cierpię.
- Kłamałem, bo nie chciałem, abyś była ze mną tylko dla tego, że jestem gwiazdą. Chciałem, abyś była za to jaki jestem, a nie kim jestem. Wiele razy chciałem ci wszystko powiedzieć, ale bałem się twojej reakcji. Brnąłem dalej w to kłamstwo, aż wciągnąłem w nie chłopaków, aby się nie wygadali. Masz prawo mnie nienawidzić, ale zrozum mnie. Byłem z masą dziewczyn, które rzekomo kochały mnie, a tak na prawdę moje pieniądze. Nie chciałem się sparzyć kolejny raz. Jednak ty byłaś inna. - Łzy płynęły po moim policzku, a ja dalej słuchałam tego, co chce mi powiedzieć. 
- Podobałem ci się jako zwykły chłopak z ambicjami. Nigdy nie patrzyłaś na to jak wyglądam, tylko jaki jestem. Chłonęłaś jak gąbka to, co ci mówiłem. Ty mi wierzyłaś, a ja wszystko schrzaniłem. - Zamilkł. Nie byłam w stanie nic powiedzieć, ale musiałam.
- Zawsze podkreślałam, że najgorsza prawda jest lepsza niż kłamstwo. Nie posłuchałeś mnie. Najgorsze jest jednak to, że zakochałam się w tobie. Nie mówię tu o przelotnym związku na jedną noc i spadaj. Ja poczułam bezpieczeństwo i miłość. Teraz, kiedy się nad tym zastanawiam dostrzegam, że to co do ciebie czuję jest śmieszne. Jak można kochać kogoś, kogo się nie zna? Ja nadal cię kocham, nie zależnie, czy masz na imię Charles czy Chester. - Wreszcie spojrzałam mu w oczy. Widziałam ból i wszelkie pogubienie się w życiu. Widziałam jak miliony uczuć przelatują przez jego oczy.
- Wiem, że żądam zbyt wiele, ale czy mogłabyś dać mi ostatnią szansę? Już nigdy cię nie okłamię. - Upadł znów na kolana i dotknął mojej dłoni.
- W głębi serca już to zrobiłam. Jednak zaufanie, które straciłeś, będziesz odbudowywał latami, a i tak nie będzie na takim samym poziomie jak kiedyś. 
- Dziękuję. - Pocałował moje dłonie, a później się do niego przytuliłam.
- Kocham cię Bennington. - Szepnęłam, bo głos odmawiał mi posłuszeństwa.
- Kocham cię Paulino. To, co mówiłem o uczuciach do ciebie było stuprocentową prawdą.
- Wiem. Ja doskonale wyczuwam uczucia. Powinieneś to wiedzieć. - Pocałowałam go w policzek, a później w usta. Nie mogłam się powstrzymać, ale i on nie okazywał, żadnych hamulców. Pociągnął mnie w swoją stronę, a ja na niego upadłam i dalej się z nim całowałam. Było nam bardzo dobrze, ale ja za dwie godziny musiałam być na lotnisku. Przerwałam te pieszczoty.
- Muszę się spakować. Wracam do Los Angeles. - Powiedziałam.
- Dlaczego? Zostań z nami.
- Muszę napisać artykuł, a później zabrać się za nowe teksty, podciągnąć bloga i wyremontować całą górę. - Uśmiechnęłam się.
- Zostań, praca nie ucieknie. 
- Jeśli miałbyś koncert, to też powiedziałbyś, że praca nie ucieknie? - Nic nie odpowiedział. Dobrze wiedziałam, że dla niego muzyka jest bardzo ważna.
- Spotkamy się za miesiąc. Dopiero zaczęliśmy ze sobą być, a już nie możemy być razem.
- Los jest okrutny. - Podnieśliśmy się z podłogi. Wyjęłam walizkę i zaczęłam się pakować. Chester mi ciągle pomagał, a kiedy przyszła kolej na bieliznę, zaczęło robić się gorąco.
- Same koronki, teraz też masz taką na sobie. - W jego oczach zabłysły niebezpieczne ogniki.
- Tak. Zawsze w takich chodzę, bo nigdy nie wiadomo, kiedy z kimś będę w łóżku i nie mówię tu o spaniu. - Rzuciłam zgryźliwie. Podszedł do mnie i pocałował moją szyję, później delikatnie przeszedł do ust.
- Teraz będzie taka chwila? 
- Nie. Teraz będziesz grzeczny, a kiedy przyjedziesz z trasy - dokończymy naszą zabawę. - Wyszeptałam mu uwodzicielsko do ucha i przygryzłam je.
- Cały, okrągły miesiąc. Wiesz ile to sekund? - Zawsze umiałam dobrze mnożyć w pamięci.
- Dwa miliony sześćset siedemdziesiąt osiem tysięcy czterysta. - Powiedziałam z uśmiechem. Jak już wspominałam, mam bardzo dobrą głowę do liczb, a zresztą kiedyś na matmie musieliśmy to policzyć.
- Mówiłem to w przenośni. Jednak dobrze wiedzieć, od ilu muszę odliczać. 
- Szybko minie. - Próbowałam sama w to uwierzyć. Przez ostatni miesiąc widywaliśmy się codziennie, a teraz nie będziemy mogli. 
- Jak cholera. - Pocałowałam go przelotnie w usta i zaczęłam dalej się pakować. Do mojego lotu zostało mi zaledwie pół godziny. Na szczęście zamówiłam wcześniej swoją taxi.
- Muszę iść. - Wyszliśmy. Wymeldowałam się i wsiadłam do samochodu, który czekał przed hotelem. Pomachałam mu na odchodne i odjechałam. Może to dobrze, że nie będę go widziała przez najbliższy raz. Nie jestem pewna, czy dobrze zrobiłam wybaczając mu. Okłamywał mnie, a ja byłam z nim szczera. Jednak, co do jednego miał rację - darzył mnie większym uczuciem niż tylko znajomość. Zawsze kiedy na mnie patrzył, odczuwałam coś, dzięki czemu czułam się bezpieczna w jego ramionach. Jednak nadal nie jestem niczego pewna. Boję się, że zostanę zraniona. Robert mnie zranił, aż za bardzo mnie zranił puszczając się z innymi, a ja głupia mu wierzyłam. Teraz czuję, że to coś innego i prawdopodobnie bardziej trwałego niż przygoda na kilka miesięcy.


___
Kolejny rozdział został dodany. Mam cichą nadzieję, że się podobał.
Pozdrawiam, Pani Ciemności.