czwartek, 2 października 2014

Rozdział XXXVIII

Siedziałam sobie na werandzie i obserwowałam moje szkraby. Moje wspaniałe dzieci, które dały mi tyle szczęścia. 
One były dla mnie wszystkim, kiedy miałam złe samopoczucie, kiedy Chester wyjeżdżał na długie trasy koncertowe. Wtedy czułam, że nie jestem sama i to, że zawsze mam przy sobie jego cząstkę. 
Teraz widzę, ile radości dostałam od losu. Z biegiem lat dostrzegam, że warto było wybaczyć i dać się ponieść chwili. Co bym zrobiła, gdybym mu nie wybaczyła? Co by się teraz ze mną działo? Jak daleko bym zaszła bez Chestera? 
W mojej głowie pojawiały się coraz to nowsze pytania oraz coraz mniej odpowiedzi. Nie umiałam wyobrazić sobie przyszłości bez niego. On jest dla mnie wszystkim. To on jest moją pasją, która pochłania mnie doszczętnie. 
- Sophia, ostrożnie. Nie biegajcie na kamykach. - Słodka dziewczynka mnie posłuchała i zaczęła uciekać przed Jackiem w moją stronę.
- Mama. - Powiedziała Liv, która urwała dla mnie kwiatuszek. 
- Dziękuję słonko. - Pocałowałam ją w blond czuprynkę. Po chwili dołączyła do nas Lily. Próbowała wdrapać się na moje kolana, więc jej w tym pomogłam, a następnie wzięłam do siebie Liv.
- Mamo! Gdzie jesteś? - Usłyszałam głos Ethana.
- Na werandzie! - Po chwili do nas dołączył najstarszy podopieczny.
- Mogę iść z kumplami pograć w kosza?
- Tak, tylko proszę, abyś wrócił wcześniej. Nie chcę się o ciebie zamartwiać.
- Okej. Dasz mi kilka dolców?
- Weź sobie z portfela. Tylko zero alkoholu.
- Tak jest. 
- Ethan. - Lily wyciągnęła do niego dłoń. Chłopak wziął ją na ręce.
- Gdybyś nie była moją siostrą, to byłbym skłonny się z tobą umówić. - Zażartował, a później oddał mi małą. 
- Ethan, zachowuj się. Baw się dobrze. - Uśmiechnęłam się do niego, a on wyszedł. Ethan jest wspaniałym przyjacielem. W sumie nie różni nas jakaś specjalnie duża różnica wiekowa. 
Posiedziałam jeszcze trochę z dziećmi na dworze i udaliśmy się do domu. Postanowiłam coś ugotować. 
Lili i Liv były zmęczone, więc ułożyłam je do snu. Jack bawił się w salonie klockami, a Sophia rysowała. Ma wrodzony talent do rysowania. Aiden, mój daleki mały kuzyn, który przyjechał do LA do szkoły, uczył się do klasówki z matematyki. On jest zamkniętym w sobie chłopcem, ale widzę w nim bardzo duży potencjał. Rozumiemy się prawie, że bez słów. Oboje mięliśmy trudną przeszłość. On jest takim promyczkiem nadziei.
Zabrałam się za gotowanie. Dziś postawiłam na moje ulubione curry. Ah, gdyby Joe tu był. On uwielbia moje curry. 
Kiedy już miałam naszykowane wszystkie produkty, rozległ się dzwonek do drzwi. 
Poszłam otworzyć, a osobę, którą tam zobaczyłam wprawiła mnie w osłupienie. 
- Sam, co ty tutaj robisz? 
- Możemy porozmawiać, to jest dla mnie bardzo ważne. 
- Tak, wejdź. - Zaprosiłam ją do środka. Nie wiem dlaczego, ale czułam, że tak będzie lepiej.
- Sophia, Jack, Aiden idźcie do swoich pokoi. Aiden, miej na nich oko, dobrze?
- Dobrze. Muszę zrobić sobie przerwę. Zagramy w coś? - Zapytał dzieciaki, a one ucieszone poszły za nim na górę. 
- Przepraszam za bałagan, ale nie spodziewałam się dziś gości. Proszę, usiądź. - Wskazałam sofę, a ona tam spoczęła. Zebrałam szybko zabawki do wiklinowego kosza i usiadłam obok niej.
- Napijesz się czegoś?
- Nie, dzięki. - Przytaknęłam. - Ja nie powinnam była w ogóle do ciebie przychodzić, ale nie umiem sobie z tym poradzić. Wszyscy dawni znajomi się ode mnie odwrócili przez to, że przespałam się z twoim facetem. Ja na prawdę nie myślałam, że to może tak bardzo cię boleć i brnęłam w to dalej. - Zaczęła płakać. Te wspomnienia bolały i mnie, ale nauczyłam się znosić ten ból. Wiedziałam, że tak będzie lepiej.
- Nie wracajmy do tego. Było, minęło.
- Właśnie nie minęło. Ja go kocham, nadal go kocham. Nie chcę z tobą walczyć, bo i tak przegram. On nic do mnie nie czuje, ale ja.... Ja nie daję sobie sama rady. Zawsze, kiedy was widzę czuję taki cholerny żal do samej siebie, że wtedy go zdradziłam. Nie chcę już cierpieć.
- Dlaczego mi o tym mówisz?
- Bo wiem, że mnie zrozumiesz. Jesteś dla niego naprawdę idealną drugą połówką. - Teraz już płakała na dobre. Mnie też było ciężko, kiedy dowiedziałam się, że nadal do niego coś czuje. 
Przytuliłam ją do siebie. Wiem jak to jest kochać kogoś, kto nie kocha ciebie. Płakałyśmy oboje.
- Sam, ja go nie zostawię. Nie mogę zniszczyć tego, co budowałam z nim przez tyle lat. Gdyby to było wcześniej, gdybym go nie poznała, ale nie teraz. Nie mogę, po prostu nie mogę. 
- To tak cholernie boli. 
- Wiem, oddychaj spokojnie. Zaparzę herbatę, to spokojnie porozmawiamy. Przykro mi, że nieszczęśliwie się zakochałaś. - Wstałam i skierowałam się do kuchni. Nastawiłam wodę i przygotowałam dwa kubki z herbatą, do jednego dodatkowo dosypałam melissy, aby choć trochę się uspokoiła. Po niecałych pięciu minutach wróciłam do salonu. Podałam jej napar. 
- Dlaczego w ogóle ze mną rozmawiasz? Jestem kochanką twojego faceta.
- Wina nie leży tylko po twojej stronie. Gdyby Chez tego nie chciał, nie zdradziłby mnie. Nie mogę obwiniać tylko ciebie. Ja czuję do was tylko żal, że tak mnie potraktowaliście. Chesterowi już wybaczyłam, tobie zresztą też. 
- Jesteś na prawdę wspaniałą dziewczyną. Zawsze, kiedy się spotykaliśmy, on miał cholerne wyrzuty sumienia. Nawet mówił o tobie jak o największym skarbie. Właśnie dlatego chciałam cię zniszczyć. To zawsze ja zaczynałam i to ja kończyłam. Chciałam poczuć, że zależy mu na mnie, że nie łączy nas tylko seks, ale coś więcej. Jednak się myliłam. Ty byłaś nie do zniszczenia. Wybaczałaś za każdym razem, za każdym razem do siebie wracaliście, a mnie odstawiał na bok. Tego dnia, kiedy nas zobaczyłaś, zrobiłam to specjalnie. Zobaczyłam, że zajeżdżasz pod dom samochodem i zaczęłam go całować. Uległ mi kolejny raz. Tego dnia, przyszłam powiedzieć, żeby wybrał między tobą a mną, a on wybrał ciebie. Nie wytrzymałam, nie potrafiłam odejść obojętnie od niego. Chciałam widzieć jak cierpisz. Chciałam, żebyś cierpiała tak samo jak ja. 
- Nie wracajmy do tego. 
- Jeśli teraz tego nie powiem, będę męczyła się do końca życia. - Przytaknęłam. - Z jakiejś gazety udało mi się przeczytać, że wasz związek legł w gruzach. Cieszyłam się tak cholernie, bo wiedziałam, że do mnie przyjdzie, a on nie przyszedł. Nie odbierał, nie odpisywał. Zerwał ze mną kontakt. Widziałam, że cierpi. Na tym koncercie, na którym cię przepraszał, ja stałam w tłumie. Patrzyłam z szyderczym uśmiechem na jego porażkę i twoją obojętność. Cieszyłam się, że rozdzieliłam was na zawsze. Sala opustoszała. Tłumy zaczęły wychodzić, a ja do niego podeszłam i chciałam go fałszywie pocieszać. Odtrącił mnie i zarządził kategoryczny koniec. Od tamtego czasu cierpię, że mu nie powiedziałam, że coś do niego czuję. Byłam skłonna wymyślić ciążę. Powiedzieć, że to on jest ojcem, przecież tak zrobiła Kate. Bo miała nadzieję, że do niej wróci, kiedy się dowie. A on nie odszedł od ciebie. Ona umarła, zostawiając mu niespodziankę, a ty przygarnęłaś Jacka.  
- Chwila, chcesz powiedzieć, że Jack nie jest jego synem?
- Tak. Kate była podobna do Cheza, znalazła kogoś podobnego do siebie i zrobiła sobie dziecko. Jakbyście byli bardziej uważni, zobaczylibyście, że on urodził się później niż powinien. Powiedziała Mikowi, że ukrywała przed Chesterem ciążę miesiąc, kiedy jeszcze byli w związku, prawda? Ona nie umiała dochować tajemnicy. Powiedziałaby mu od razu.
- Skąd o tym wiesz? 
- Szukałam wielu sposobów na popsucie waszego związku, aż natrafiłam na nią. Kiedyś się z nią przyjaźniłam, a później Chez wybrał ją, a nie mnie. Znienawidziłam Kate.
- Musiałaś czuć się okropnie. 
- Tak. Wiesz, że po rozmowie z tobą, zrozumiałam coś bardzo ważnego. Chester nigdy nie był dla mnie odpowiednim facetem. Zmarnowałam wiele lat na uzyskanie u niego jakichkolwiek względów. Nadal go kocham, ale nie mogę was rozdzielić. Jesteście sobie przeznaczeni i tak powinno pozostać już na zawsze.
- Dziękuję, za tę rozmowę. Ona dużo wniosła nie tylko w twoje życie, ale również i w moje. Mam nadzieję, że znajdziesz kogoś odpowiedniego i będziesz z nim szczęśliwa.
- Dziękuję. - Z naszych oczu popłynęły łzy. Płakałyśmy obydwie wtulone w siebie. Kochałyśmy jednego faceta, ale na różne sposoby. 
- Ja już muszę wracać, Chester zapewne zaraz wróci z trasy, a nie chcę go widzieć. 
- Przyjdź jeszcze kiedyś. Mimo, że był to bolesny temat, to miło mi się z tobą rozmawiało.
- Czas pokaże, czy będę miała na tyle odwagi by tu przyjść. Do zobaczenia. - Wstała z kanapy, a ja ją odprowadziłam do drzwi. 
Mimo, że na początku ją nienawidziłam, to teraz poczułam coś więcej. Chciała się tylko odegrać za to, że jej nie wyszło. 
Wróciłam do kuchni i dokończyłam curry. 
Następnie nakarmiłam dzieciaki, które teraz usiadły na kanapie, a ja zaczęłam grać na fortepianie. 
Muzyka mnie pochłonęła. Kiedy przyszedł Ethan, również dołączył się do mnie i zagraliśmy. Dzieci są uzdolnione muzycznie. Grając, zapomniałam o całym świecie. Dopiero, kiedy poczułam dłonie, które zasłaniają mi obraz, wróciłam do świata.
- Zgadnij, kto to? 
- Chez. - Odwrócił mnie na stołku w swoją stronę. Brakowało mi go przez te dwa miesiące. Podniósł mnie i mocno do siebie przytulił. Poczułam się wyśmienicie w jego objęciach.
- Tak bardzo za tobą tęskniłam. - Łzy popłynęły po moich policzkach. Zawsze płakałam, kiedy odjeżdżał i kiedy wracał do mnie. Różnica tylko w tym, że raz ze smutku, a drugi raz ze szczęścia.
- Odpoczęłaś ode mnie.
- Nie lubię takiego odpoczynku. Mięliście wrócić dopiero jutro.
- Nie cieszysz się?
- Cieszę, ale nie zdążyłam ugotować czegoś specjalnego. Boże, dziękuję, że wróciłeś cały i zdrowy. 
- Tak. - Uśmiechnął się smutno. Coś się stało, coś poważnego. Wyswobodziłam się z jego objęć. Po chwili rzuciły się na nas dzieciaki. Byliśmy naprawdę szczęśliwą rodzinką po przejściach. Cieszę się, że wszystkie złe wspomnienia odeszły.
Miło nam minął cały wieczór. Chester mimo zmęczenia położył dzieciaki spać. Przeczytał im kolejny fragment ''Opowieści 1000 i jednej nocy''. Oni to uwielbiają, chociaż już znają tę książkę na pamięć. 
Leżałam w swoim łóżku i czekałam na mojego narzeczonego. Chciałam z nim porozmawiać o trasie i o spotkaniu z Sam. Nie mam zamiaru przed nim niczego ukrywać. 
Wreszcie przyszedł do mnie.
- Kochanie, wiesz, że ta trasa była tak bardzo męcząca, bo nie było cię przy mnie?
- Wiem. Jak udały się koncerty?
- Bardzo wyczerpujące, ale mam bardzo dużo energii, aby zająć się tobą. - Złożył pocałunek na moim obojczyku. Później zaczął wędrować w górę i dotarł do moich ust, a ja zaczęłam chichotać. 
- Chez, nie dzisiaj. Musimy poważnie porozmawiać.
- Źle się czujesz? - Zapytał z troską.
- Nie. Dziś jest duże prawdopodobieństwo, że mogę zajść w ciążę, a nie jestem jeszcze na to gotowa. Przepraszam.
- Nie przepraszaj. Gdybyś znów była taka słaba jak po ostatniej ciąży, byłoby mi ciężko. Rozumiem i doceniam, że mi o tym powiedziałaś. 
- Dlaczego byłeś smutny, kiedy wspomniałam o powrocie do domu w dobrej formie? Jest coś, co powinnam wiedzieć?
- Podczas ostatnich koncertów za bardzo zaszalałem z chłopakami i znalazłem się w szpitalu, ale już nic mi nie jest. Muszę się tylko oszczędzać.
- To coś poważnego? Dlaczego mi nie powiedziałeś?
- Nie chciałem, abyś się o mnie martwiła. Wiem jak bardzo emocjonalnie podchodzisz do stanu mojego zdrowia. Jak już mówiłem, za mną jest lepiej. Mam tylko odpocząć, nie przemęczać się i chwilowo nie powinienem śpiewać. 
- Tak mi przykro. - Pocałowałam go. Śpiewanie jest dla niego wszystkim, a co jeśli już nigdy nie będzie mógł śpiewać? On się przecież załamie. 
- Chciałaś o czymś porozmawiać.
- Tak. Dziś była u nas Samantha. Rozmawiałyśmy trochę o tobie, o niej, o mnie.
- Czego ona od ciebie chciała?! Kurwa, przecież miała się już więcej nie wpieprzać w nasze życie!
- Nie krzycz, my tylko rozmawiałyśmy. Wiesz, że ona cię kocha? 
- Nie, nigdy tego od niej nie usłyszałem, ani nie odczuwałam.
- Jednak to prawda Chaz, ona cię kocha. Wiem, że nic do niej nie czujesz.
- Tylko to przyszła ci powiedzieć? 
Skłam. On nie może wiedzieć. To go dobije. - Powiedziała moja podświadomość. Serce też się z nią zgodziło. To chyba pierwszy raz.
- Tak. Nie bądź na nią zły. Ona została sama.
- Była suką.
- A ty się z nią pieprzyłeś. Proszę, więc nie mów, kto tu się źle zachował. Przecież to z nią mnie zdradzałeś. 
- Żałuję tego. 
- Wiem. Nie wracajmy do przeszłości. Chcę, abyś wiedział, że z Sam mam zamiar się kolegować i nic tego nie zmieni. 
- Jesteś dla wszystkich taka dobra. Kocham cię.
- Ja ciebie też, ja ciebie też. - Wtulona w jego tors, odpłynęłam do krainy Morfeusza.

_____
Kolejne rozdziały pojawią się: 4 i 5 października.

3 komentarze:

  1. Ojej *-*
    Moje oczy coś szwankują, ale przeczytałam! Juhu! I co? I nic. Samantha się tu znalazła, okej. Za mało Mike'a :c Nie będę się rozpisywać, bo mam mało czasu. Rozdział fajny. Jack nie jest synem Chestera? o.o
    Przy okazji nowy na UIG ;) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Się działo! ☻
    Cofnijmy się najpierw dwa rozdziały do tyłu: Pojawił się były Pauli? O ja cie i to jeszcze jaki natręt. Mam nadzieję, że jeszcze czegoś tu nie namiesza. Biedny Brad fryzura mu się zniszczyła. Haha poczuł ten ból jaki przeżywa dużo dziewczyn.
    Ooo proszę Ethan jest w moim wieku. W sumie od zawsze go lubiłam. Niech mu się jakoś fajnie ułoży z Meggie. Fajnie, że Paula pomaga mu spełniać jego marzenia. Cudowna z niej matka.
    I dotarliśmy do tego rozdziału. Bardzo interesującego rozdziału. Wizyta Sam mnie strasznie zaskoczyła. A to co powiedziała to już całkiem. Jack nie jest synem Chestera. No to nieźle. Nie dziwię się Pauli, że ma opory przed powiedzeniem mu tego. To byłby straszny cios, ale prędzej czy później i tak się o tym dowie...
    To niesamowite, że do końca zostały tylko dwa rozdziały. Pamiętam jak w wakacje czytałam wszystkie twoje(wasze) rozdziały i byłam zachwycona. Ach, ale tak jak pisałam wcześniej: lepiej coś zakończyć, jeśli się tego już nie czuje.
    Ze tego co przeczytałam, w środę wyjeżdżasz do Rosji. Miłego wyjazdu.
    Czekam na następny rozdział :'( i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. dobra dziewczyna z Pauli ja bym nie wybaczyła Chesterowi zdrady bo jakby zrobił to nawet raz to bym już nie mogła z Nim dalej być i to by znaczyło że nie jestem dla Chestera odpowiednią uprragnioną i wymarzoną kobietą

    OdpowiedzUsuń