piątek, 11 lipca 2014

Rozdział XXIII

Od świąt minęły już dwa miesiące. Bardzo dużo tego czasu spędziłam na dyskusjach z Chesterem. Postanowiliśmy, że adoptujemy Ethana. Nie, to źle powiedziane. Mięliśmy go zabrać pod swój dach, a kiedy będzie tylko taka możliwość - zaadoptować. Na początku Chester patrzył na t sprawę bardzo krytycznie. Obawiał się, że nie dam rady, a jednak udało się nam. Ethan to złoty chłopak. Pomocny, pracowity, solidny i uzdolniony. Był zaszokowany, kiedy dowiedział się, że będzie należał do naszej rodziny. Pokochałam go już kilka lat temu, kiedy pracowałam w sierocińcu. A teraz jest moim synem. Chociaż nie różni nas wcale taka duża różnica wiekowa, to i tak zwraca się do mnie "Mamo", to słowo jest zawsze wypowiadane z szacunkiem. Myślę, że cieszy się iż mieszka z nami. 
Miesiące mijały szybko, nadzwyczaj szybko. A ja czułam się spełnioną matką, bo miałam przy sobie wszystkich. Ethan z nami mieszka i jest moim kolejnym, przybranym synem. Podoba mi się rola matki i kochającej kobiety.
Chez wrócił zadziwiająco wcześnie ze studia, ale to i dobrze. Lubię, kiedy tak wraca i ma czas dla mnie i dla dzieci. Dzieci, kurczę dobrze to brzmi. Cieszę się, że Ethan mieszka z nami i miewa się dobrze. Chester go polubił, zresztą jak reszta Linkinów. Miły z niego chłopak. 
- Cześć kochanie. - Podeszłam do swojego narzeczonego, a już w bliższym czasie i męża, aby go pocałować na przywitanie, ale on odwrócił twarz. Coś było nie tak.
- Coś się stało? 
- Gdzie dzieciaki? - Zmienił temat. Coś się stało i to coś poważnego.
- Jack uciął sobie drzemkę, Ethan w szkole, bliźniaki na swoim miejscu. - Dotknęłam swojego, ogromnego brzucha.
- Musimy porozmawiać i to poważnie. 
- Rozmawiajmy. - Poszliśmy do salonu i usiedliśmy na fotelach na przeciwko siebie.
- Gdzie byłaś wczoraj i dziś?
- Wczoraj byłam u Av, a później z nią i jej bratem na spacerze. Jack wyszedł z taką propozycją, więc poszliśmy. Dziś byłam z Shinodą w kawiarni. Coś się stało?
- Dlaczego mnie okłamujesz? - To pytanie zbiło mnie z pantałyku
- Nie rozumiem. 
- Z kim byłaś tak naprawdę wczoraj? 
- Z Av i Carlsem do południa, a później siedziałam w domu i pomagałam Ethanowi w lekcjach. 
- Rob widział cię z jakimś facetem i nie wyglądaliście jak znajomi. On cię obejmował. Jak długo to trwa?
- O co ci chodzi? 
- Nie udawaj. Zdradzasz mnie z kimś? Chcę wiedzieć. 
- Nie zdradzam cię. 
- Mike stanął po twojej stronie, kiedy wysunąłem taki pomysł. A może i z nim się bzyknęłaś? 
- Nigdy ci czegoś takiego nie zrobiłam. Chcę ci przypomnieć, że to nie ja kłamię od początku znajomości i to nie ja miałam romans z jakąś lalą. Ty się pieprzyłeś z Sam, kiedy cię potrzebowałam. Co drugi wieczór spędzałam płacząc, bo byłam samotna. Miałeś gdzieś mnie i swojego syna. Poszedłeś do innej. Do dziś mnie to boli, ale staram się tego nie okazywać. Nie pokazuję, tego. Nie wiesz jak to jest, kiedy pomyślę, że tak samo zabawiałeś się z nią, a teraz dotykasz mnie. Ja ci wybaczyłam i nigdy nie wyciągnęłam przeszłości. - Łzy napłynęły mi do oczu. - Wiesz, jest mi przykro, że o coś mnie posądzasz, chociaż nie masz do tego podstaw. To, że Rob zobaczył jak Carls objął mnie w pasie, bo się słabo poczułam, nie świadczy o tym, że z nim sypiam. Od kiedy jestem z tobą, na żadnego faceta nie patrzę. Nie zawracam sobie nimi myśli, bo mam w głowie tylko ciebie i dzieci. 
Wstałam z fotela i udałam się do sypialni. Nie do naszej wspólnej, ale tej, która znajduje się najdalej od niej. Kiedy tylko przekroczyłam próg i zakluczyłam drzwi - osunęłam się po nich, płacząc. Cierpiałam. Moje serce pękło i nie miało zamiaru się poskładać. Nie byłam w stanie przestać płakać, a obiecałam sobie, że już nigdy nie uronię łzy przez Chestera. Nie powinnam płakać. Nie powinnam, ale nadal to robię.
Miałabym go zdradzić? - Jak on mógł mi wbić nóż w plecy. Żyję jak zakonnica. Nigdzie praktycznie nie wychodzę. Zajmuję się dzieciakami i całym domem. Uczę się i próbuję zakończyć studia z dyplomem. Zawsze znajduję czas, aby zadzwonić do Chestera i zapytać jak mu mija dzień, a on oskarża mnie o zdradę? Zawiodłam się na nim, bardzo się zawiodłam. 
Kiedy po ponad dwóch godzinach się uspokoiłam, wyszłam z pokoju. Swoje kroki skierowałam do pokoju Jacka, aby sprawdzić, czy się już nie obudził. On jednak słodko spał. Wejściowe drzwi się otworzyły i usłyszałam rzut plecaka o ścianę. Zeszłam na dół. Cheza nigdzie nie było. Może to i dobrze, bo potrzebuję wszystko przemyśleć. Jeśli jest mu ze mną źle - odejdę. 
- Hej, mamo. 
- Cześć Ethan, jak minął dzień w szkole?
- Dobrze. Nie pisaliśmy jednego sprawdzianu i w przyszłą sobotę mam zawody w koszykówkę. Przyjdziesz z tatą?
- Ja będę na pewno. W końcu to twój debiut. Jesteś głodny? Zrobiłam lazanie.
- To ja chętnie zjem. - Poszedł do łazienki umyć ręce, a ja podgrzałam obiad. Kolejny raz otworzyły się drzwi. Tym razem do domu wszedł Chez. Wszedł do kuchni i usiadł przy stole.
- Odgrzewam obiad. Jesteś głodny? - Mimo, że udawałam niewzruszoną, to cholernie cierpiałam. 
- Nie, nie jestem głodny. - Przytaknęłam. Wrócił Ethan i on również usiadł, zaczynając rozmowę z Chezem. Nie chciałam się odzywać. Potrzebowałam spokoju. 
Podałam obiad, a sama poszłam do Jacka, bo wydawało mi się, że już się obudził. Miałam racje, siedział w łóżeczku i bawił się misiami. 
- Już się słonko wyspało? 
- Tak. - Odpowiedział grzecznie. Wyjęłam go z łóżeczka i usiadłam z nim na dywanie. Zaczęłam się z nim bawić, tak jak miałam to w zwyczaju. 
Do pokoju wszedł Ethan. 
- Mamo, pomożesz mi z matmą?
- Tak. Jack, chodź pomożemy bratu odrobić zadania domowe. - Podałam chłopcu dłoń, a on ją ujął i razem poszliśmy na dół. Mimo wszystko, najlepiej matmę odrabia się przy wyspie kuchennej. 
- Co masz ciekawego?
- Pierwiastki. 
- To jest zło w czystej postaci. Nigdy ich nie lubiłam.
- To mi się nigdy nie przyda. 
- Jednak to, co masz w głowie jest twoje i nikt ci tego nie zabierze. Trzeba się uczyć, aby zajść wysoko. 
-Okej. - Jack bawił się samochodzikami, a ja próbowałam wytłumaczyć Ethanowi pierwiastki. Na początku szło nam bardzo opornie, ale później już rozumiał i robił sam. 
- Jack, zrobiłam ci obiad. - Chłopiec wstał i zaczął iść w moją stronę. Podziwiałam go za determinację. Podszedł do mnie, a później razem udaliśmy się do kuchni. Jack zaczął jeść zupkę, która po części wylądowała na jego śliniaczku. 
Drzwi znów się otworzyły. Pewnie Chezy wrócił, swoją drogą mógłby powiedzieć gdzie idzie, chyba, że nie chce mnie widzieć. 
Nie zwracałam na niego uwagi. Zabrałam się za gotowanie kolacji. Gotowanie to jedyna pasja, której sobie nie odmówiłam. Wcześniej karate było dla mnie ważne, a teraz nie ćwiczyłam już ponad pół roku. Zawsze interesowałam się muzyką, tworzeniem tekstów i śpiewaniu, a teraz nie mam czasu. Było tyle zajawek, które chciałam realizować przez całe życie, a zostało mi tak niewiele. 
- Cześć Jack. - Przywitał się Chez z swoim synem. Jego obecność zaczęła sprawiać, że znów poczułam ból w okolicy serca. Chociaż, gdyby mnie przeprosił, zapewne znów bym mu wybaczyła. On jest mi potrzebny do życia jak tlen, a kiedy go nie ma - umieram. Teraz też tak się czuję. Dusza ze mnie uleciała, serce jest w kawałkach. Mój umysł nie przyjmuje do wiadomości, że mogłoby go zabraknąć. Nie lubię takich dni. W ogóle nie lubię Chestera, bo jest pieprzonym egoistą i dupkiem, ale kocham go za wszystko. Za jego wady i zalety. Jest jak najlepszy towar w mieście. Jest moją własną heroiną.
Ocknęłam się z myśli i zaczęłam robić ciasto na pizzerinki. Chłopaki je uwielbiają. 
Po kilku minutach odłożyłam je do wyrośnięcia i podeszłam do Jacka. 
- Kochanie, bardzo ładnie zjadłeś obiad, teraz czeka cię pyszna nagroda. - Uśmiechnął się i razem z nim podeszłam do pudełeczka z ciasteczkami. Otworzyłam je, a chłopczyk wziął ciasteczko-samochodzik z czekoladą. 
- Co my tu mamy? Samochód? - Przytaknął i ugryzł biszkopt. 
- Mama pić. Sok chce. 
- Dobrze. Napijemy się soku. Dziś masz ochotę na pomarańczowy, brzoskwiniowy, czy jabłkowy?
- Ten. - Wskazał brzoskwiniowy, a ja nalałam mu go do jego kubeczka. Chłopiec się napił, a później oddał mi kubek.
- Jack, jaki ty jesteś grzeczny i duży. - Postawiłam go na ziemię, bo mimo wszystko, nie mogłam zbyt długo niczego dźwigać. 
Spojrzałam na pozostałą cześć rodzinki. Chester rozmawiał z Ethanem o najbliższym meczu koszykówki. Widziałam zaangażowanie obydwóch panów, co bardzo mnie ucieszyło. Jednak mimo wszystko czułam w sercu pustkę. Miałam dosyć wszystkiego, nawet to co zawsze sprawiało mi przyjemność, teraz mnie nie cieszyło. 
- Chcesz się Jack pobawić?
- Ja się nim zajmę! - Oznajmił trzynastolatek. Podał dłoń swojemu młodszemu bratu i razem poszli do salonu. Zostałam sama z Chezem. Przelotnie na niego spojrzałam, a później odwróciłam się, bo łzy napłynęły mi do oczu. Starłam je wierzchem dłoni, a one uparcie napływały mi do oczu. 
Było mi najzwyczajniej w świecie źle. Chciałam uciec, ale nie mogłam zachować się jak małolata. Powinnam być silna. Muszę być silna. - Wyszłam z pomieszczenia i udałam się do sypialni. Kolejny raz tego dnia osunęłam się po drzwiach i zaczęłam płakać. 
W głowie kłębiło mi się od różnych myśli. Pragnęłam tak dużo, a nadal nic nie dostałam. Za każdym razem, kiedy znajdowałam się na wyżynach, spadałam z głośnym hukiem. 

Oczami Chestera;
Spieprzyłam wszystko kolejny raz. Nie powinienem jej o nic osądzać, tym bardziej, że ja zdradziłem ją pierwszy. Jestem kompletnym idiotą, ale nie mogę znaleźć w sobie tyle siły, aby iść i ją przeprosić. Nawet jeśli to zrobię, to i tak mi nie wybaczy tych słów. Za mocno ją zraniłem. Jedynym wyjściem jest odejść, ale nie chcę jej zostawiać. W takich chwilach zawsze rozmawiałem z Mikiem, a teraz nie mogę się do niego odezwać. Po jaką cholerę, powiedziałem te kilka niepotrzebnych słów? Muszę z nim porozmawiać, nawet jeśli nie będzie mnie chciał słuchać, to powinienem z nim wyjaśnić wszystko.
- Ethan, powiesz mamie, że pojechałem do Mika. 
- Okej. - Wziąłem klucze do auta i wyszedłem. Kiedy siedziałem już w samochodzie, próbowałem poskładać myśli, a później odpaliłem silnik. 
Zaparkowałem pod jego domem. Głęboki wdech i zadzwoniłem do drzwi. Otworzyła mi Anna.
- Cześć, jest Mike?
- Jest w swoim gabinecie, wejdź. - Chwilę zamieniłem z nią kilka słów, a później poszedłem do przyjaciela. Zapukałem, aby nie pogorszyć jeszcze bardziej sytuacji, a kiedy powiedział "wejść", wszedłem. 
- An, mówiłem, żebyś mi nie przeszkadzała. - Rzekł, zawzięcie coś rysując.
- To nie Anna. 
- Co ty tutaj robisz? - Widziałem zawód na jego twarzy. Patrzył tak samo jak Paula. 
- Stary, przepraszam. Byłem zdenerwowany i powiedziałem za dużo. Wiem, że nie zrobiłbyś mi czegoś takiego. 
- Spoko. Co cię sprowadza?
- Spieprzyłem sprawę. Gadałem z Paulą.
- Powiedziałeś jej?! - Zrobił wielkie oczy. Wiedziałem, że źle zrobiłem. Cholera - po rak kolejny. 
- Tak. Byłem zdenerwowany. Cholera, ona traktuje mnie jak powietrze. 
- Dziwisz się jej? To ty przespałeś się z laską, a nie ona. Ty ją okłamywałeś, a nie ona. Nie dała ci żadnego powodu, dla którego miałby teraz cierpieć.
- Powiedziała mi to samo. Ona mi nie wybaczy.
- Wyprowadziła się? - Zapytał z żalem. Mike, nigdy nie chciał dla mnie źle. Zawsze starał się mnie wyciągnąć z najgorszych bagien w jakie kiedykolwiek wpadałem. 
- Nie. 
- Próbowałeś z nią rozmawiać? - Pokręciłem głową.
- Co ja mam jej powiedzieć? Sorry, głupio wyszło, obiecuję się poprawić?
-Wiesz, że tym razem sama obietnica poprawy i przeprosiny mogą nie wystarczyć? Paula słyszy to za każdym razem, kiedy coś spieprzysz. Jest już na to odporna. Może musisz zrobić coś wyjątkowego i błagać ją o wybaczenie, a kiedy to zrobi - już nigdy jej nie zawieść.
- Co mogę zrobić? Mike, pomóż mi. - Zakryłam twarz dłońmi. Chciałem, aby wszystko wróciło do normy. Gdybym mógł cofnąć czas o te kilka godzin, to na pewno nie oskarżyłbym jej o coś takiego.

Moimi oczami;
Razem z Ethanem zrobiłam pizzerinki. W sumie, dobrze, że mam na kim polegać. Chester rzekomo pojechał do Mika, ale nie byłam tego tak stu procentowo pewna. W dzień, kiedy dowiedziałam się o zdradzie, też niby był u niego. Nie to, że mu nie ufam, ale on sam zasiał jakieś ziarenko niepewności w naszym związku. Może oskarżył mnie o zdradę, bo sam ma coś jeszcze na sumieniu? A może to są tyko moje wyobrażenia. 
Uśpiłam Jacka, bajką na dobranoc, którą tak bardzo uwielbiał. Znałam ją już na pamięć, bo prawie codziennie przy niej usypia. 
Ethan również poszedł spać. A ja poszłam wziąć szybki prysznic. Spojrzałam w lustro i zobaczyłam całkiem inną osobę. W moich oczach nie było już blasku, ale smutek i ten pieprzony żal.
Znów napłynęły mi do oczu łzy, a przecież obiecałam, że już nigdy nie będę przez niego płakać. Moja silna wola, widocznie ma mnie w wysokim poważaniu. 
Ciepła woda koiła moje zmysły i odprężała ciało, ale robiła to tylko pozornie. Tak na prawdę to nic się nie zmieniło.
Weszłam do swojej nowej sypialni i otworzyłam pamiętnik.

Wiesz, to dziwne, że wracam do ciebie, kiedy mam doła i kryzys życiowy. Ostatni wpis zrobiłam przed swoją próbą samobójczą, a może powinnam wtedy ze sobą skończyć? Dziś byłabym po Tamtej stronie Raju i nie miałabym żadnych zmartwień. Przecież było tak blisko. Wystarczyła silna wola i już bym cię nie zamęczała problemami. 
Ja już umarłam.
Straciłam człowieka, którego tak cholernie kocham. Dziś przyszło mi do głowy, że poszedł znów do Sam. Może znów się pieprzą, a ja zalewam się łzami. Jestem beznadziejna w tym, co robię. Oczywiście w moim życiu pojawiły się osoby wyjątkowe. Taką osobą jest Jack - syn Cheza i Kate, która zmarła przy porodzie. Taką osobą jest Ethan, którego adoptowaliśmy z sierocińca. Takimi osobami są bliźniaki, które noszę pod sercem. Prawdopodobnie tylko moje dzieci zostały mi z związku z Chesterem. Jeśli on mi nie ufa, to jak możemy zbudować solidny dom na tak kruchym fundamencie. Przecież nie dałam mu powodów do żadnych podejrzeń, a jednak je ma. 
O co ja walczę od niespełna dwóch lat, skoro los nam nie sprzyja? Może powinnam się poddać. Może tamtego dnia powinnam oddychać ostatni raz? Ja nie mam już siły, aby dalej walczyć. Skoro Chez nie chce tego związku ja też nie powinnam chcieć. Powinnam zniknąć i już nigdy więcej nie powrócić, ale nadal coś mnie tu trzyma. To on mnie trzyma przy sobie, mimo zadawanego bólu. To bez niego umieram. Jednak ja już nie chcę walczyć, dlatego muszę się poddać. 
Wyprowadzę się stąd i zamieszkam w Vancouver. Tak chyba będzie najlepiej dla wszystkich. Przecież nie można być z kimś, kto cię nie chce, prawda? 
Boże, ja nadal go kocham mimo bólu i cierpienia. Niech pozwoli mi żyć, albo zginąć. Bóg nigdy nie wysłuchał mojej prośby o szczęście. Widział, że walczę, a mimo to kładł mi kłody pod nogi i sprawił, że znów zaczynałam od niczego. Dlatego to się zmieni. A jeśli nie, to ja skończę ze sobą. 

Zamknęłam pamiętnik i odłożyłam go na szafkę nocną. Przykryłam się kołdrą i zasnęłam z wiarą, że jutro będzie lepiej, a to jest tylko koszmar.

Oczami Chestera;
Około dziesiątej wszedłem do domu. Było bardzo cicho, co oznacza, że wszyscy śpią. Po cichu poszedłem na górę do naszej sypialni z nadzieją, że zobaczę Paulę. Chciałem ją przeprosić, ale jej tam nie było. Łóżko było idealnie zaścielone, tak jakby tam nikt nie spał. Zajrzałem do kolejnej sypialni i znów nic. W kolejnej widziałem postać na łóżku, która spała. Podszedłem do łóżka i ją zobaczyłem. Księżyc oświetlał jej twarz, na której był smutek. Opuchnięte oczy, świadczyły, że płakała kolejny raz przeze mnie. Usiadłem w fotelu i się jej przyglądałem. Nie byłem zmęczony, więc tak postanowiłem spędzić noc. Na szafce zobaczyłem jakiś gruby i bardzo poniszczony zeszyt, bezwstydnie po niego sięgnąłem i otworzyłem na jakiejś stronie.

Moje myśli, mnie przytłaczają. W domu jest coraz gorzej, jedyne czego pragnę to śmierć. Tak, dobrze napisałam. Chcę śmierci, bo nie mam życia. Nie chcę nikogo zranić, ale to najlepsze wyjście. Ojciec zapewne będzie się cieszył, kiedy będzie rzucał grudki ziemi na moją trumnę. On mnie tak cholernie nienawidzi, a przecież nic złego nie zrobiłam...

Przekręciłem kilka kartek dalej.

Dziś mam zamiar ze sobą skończyć. Nie chcę żyć. Pragnę odejść i już nigdy nie wrócić. Ja już sobie z niczym nie radzę. Nie mam z kim porozmawiać, a ja potrzebuję kogoś. Dlaczego to wszystko uderzyło z tak mocną siłą? Kim byłam w przeszłości, że od początku mam przejebane? 
Tak więc, żegnaj.

Czytając jej słowa, byłem zdruzgotany. W każdym słowie było mnóstwo cierpienia. A ja jej dokopałem nawet dziś. Ma rację, kiedy mówi o mnie EGOISTA. Jestem nim i już na zawsze pozostanę. Robię to wszystko, bo chcę się zemścić za przeszłość? A może nie potrafię być z kimś, kto kocha mnie, a nie moją kasę?
Otworzyłem na kolejnej stronie, a tam zobaczyłem następny wpis. 
To co przeczytałem, bardzo mną wstrząsnęło. Czyli to dziś ma takie myśli. Nie pozwolę jej ze sobą skończyć. Nie może zostawić mnie. Nie może ode mnie odejść.
Jak to - skończy ze sobą? Przecież obiecała, że nigdy więcej nie będzie targać się na własne życie. Obiecała mi to.
Ja też obiecywałem, że nigdy więcej nie będzie przeze mnie płakała, a ciągle daje jej powody. Jednak ona mnie kocha. Kocha mnie mimo wszytko i to dla tej wiadomości powinienem być lepszy. Powinienem się starać naprawić błąd i dać jej zasłużone szczęście. Chcę, aby było dobrze, abyśmy wymazali wszystkie przykre sytuacje, których nie powinno być. Jeśli nam się nie uda, to ja pierwszy skończę ze sobą. 
Spojrzałem na nią, a późnij odłożyłem zeszyt i pocałowałem ją w czoło. Wyszedłem do swojej sypialni, chociaż powinienem zostać z nią. 




_______
A tak w ogóle, to witam:)
Znów nie mogłam się powstrzymać i zajrzałam do was. Postanowiłam, że dodam kolejny rozdział.
Nie jestem z niego jakoś specjalnie zadowolona, ale wszelkie sprawy, które się komplikują nie są moją mocną stroną. 

Chciałam też odnieść się do poprzedniego rozdziału i opinii o Jasonie. Nie wiem dlaczego, wszyscy myślicie, że on coś spieprzy.... To przecież taki dobry chłopak ^^. Mówiąc szczerze nie zastanawiałam się dłużej nad jego rolą w tym opowiadaniu, ale skoro chcecie, aby coś namieszał to jeszcze go wplączę:)
Tylko proszę, nie gniewajcie się za to. 
Nawet jeden komentarz mną wstrząsnął. 
@Soldier Julka - zaczynam się bać... Chcesz mnie udusić? A ja wymarzyłam sobie o wiele piękniejszą śmierć. Niszczysz moje marzenia:) - niestety plan się nie ziści, ona go nie zdradzi z Jasonem... Jeszcze tego nie zrobi... (Buahahahahaha - złowieszczy śmiech)

Kolejną kwestię chcę poruszyć, a mianowicie coraz więcej osób wchodzi na bloga. Jestem z was taka dumna. Jak... jak matka z własnych dzieci. Dziękuję wam, to wiele dla mnie znaczy i motywuje do pisania na wakacjach.

Dziś sobie piszę, bo nie jestem w stanie wyjść na dwór. Strasznie się wczoraj spiekłam na plaży w Santa Monica. Nie polecam zaśnięcia na słońcu. Wyglądam jak rak. Jestem cała czerwona i wszystko mnie piecze. Moja ciotka i Pani Ciemności mają z tego straszny ubaw. Hahahaha.... JEST Z CZEGO SIĘ ŚMIAĆ, NAPRAWDĘ. To nie moja wina, że słońce mnie tak szybko złapało. 

W sumie to chyba tyle co chciałam wam powiedzieć. 
Pozdrawiam z zimnej pościeli w East LA,
Lilith.

Mniej więcej taki widok oglądałam wczorajszego dnia. Oto molo w Santa Monica. Szkoda, że nie mogłam wejść na młyńskie koło. Pieprzony lęk wysokości:(.

6 komentarzy:

  1. Nie bój się, ja tam nic Ci nie zrobię xD A jaką śmierć Lilith sobie wymarzyła? Jak to jeszcze nie zdradzi Chaz'a, czyli jednak coś się szykuję?? No kurde wszędzie wszystko się pieprzy. Ale no co zrobisz? No nic nie zrobisz. Troszkę smutno, ale rozdział jak zwykle dobrze się czytało :) Weny i do następnego :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Ty nie jesteś do końca zadowolona z tego rozdziału?! Wyszedł zajebisty *-*
    Tylko szkoda, że wszystko znowu się pieprzy.
    To jest jedyne opowiadanie, gdzie Chester nie jest dla mnie najważniejszym bohaterem. Tutaj jest inaczej. Nie lubię jego postaci. I ciągle coś psuje. Jak on mógł tak na nią naskoczyć? Pierdolony egoista xD
    Coś czuję, że będzie gorzej. Chester w przyszłości targnie się na swoje życie? A może Paula to zrobi? XD
    A może stanie się coś gorszego?
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz trochę jakbyś niestety przewidziała przyszłość i to cholera niefajną bo 3 lata i 8 dni po Twoim komentarzu Chester niestety targnął się na swoje życie eeehhh

      Usuń
  3. O jacie... Czyli tylko nie u mnie będzie się pieprzyło. I dobrze :)
    Nie wiem czemu, ale... nie lubię Pauli. Jest taka jakaś dziwna? Zwykła? Wydaję mi się sztywna. Moim zdaniem za dużo mówi o uczuciach, a przecież zwykły człowiek nie mówi od razu o swoich uczuciach. Przynajmniej ja. Najbardziej z opowiadania lubię Mike'a, choć mało kiedy się tu pokazuje. I dałabym więcej uczuć i opisów takich... lekkich. Nie takich, jak np. w świątecznym rozdziale, ale takich... przyjemnych dla oczu. Chyba wiesz o co chodzi. Albo i nie, ale dobra... No nic. Tyle na temat. Ja pozdrawiam, miłych wakacji i weeeny! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny blog, cudowne opowiadanie. Jesteś po prostu boska!!
    Życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam jak Paula w tym rozdziale opisuje Chestera ''Kocham go za wszystko Za jego wady i zalety Jest jak najlepszy towar w mieście Jest moją własną heroiną '' Aaaaaawwwwwww też mam Takie Same Uczucia do Chestera Mmmmmrrrrrraaauuuuuu

    OdpowiedzUsuń